🄸🄸🄸

4K 155 3
                                    

Szłam przez korytarz szkoły, przysłuchując się rozmową przyjaciół. Rozmawiali o jakiś sprawach omeg, dlatego postanowiłam się wyłączyć. W tym czasie rozglądałam się i analizowałam zapachy. Po prostu uwielbiam to robić. Szkoła, jak i wszelkie miejsca, gdzie gromadzą się większe ilości ludzi to prawdziwy skarb, jeśli chodzi o zapachy. Każdy ma swój indywidualny zapach tak samo przedmioty i zwierzęta. Dlatego miejsca publiczne są świetne do trenowania węchu. Jestem święcie przekonana, że umiejętność wyłapywania poszczególnych zapachów kiedyś mi się przyda. Nagle wyłapałam pewien bardzo przyjemny zapach. Z jakiegoś nie do końca znanego mi powodu mocno wyróżniał się spośród pozostałych woni. Zwolniłam na chwilę, by móc lepiej go wyłapać. Jego właściciel musiał być tutaj bardzo niedawno. Zapewne się minęliśmy. 

~ To nasz mate. Jestem pewna. - Pisnęła uradowany wilczyca. 

~ Tego nie możesz być pewna. - Stwierdziłam, przyśpieszając kroku. ~ Nigdy go nie czułaś i możesz się mylić. 

Zdarzało się, że wewnętrzne zwierzęta myliły swoich mate, z czym nieco innym. Oprócz mate w naszym świecie istnieje coś takiego jak partner idealny. Głupio to brzmi wiem, ale to dlatego, że to tłumaczenie nazwy własnej ze starożytnego języka. Partner idealny to w dużym skrócie dopasowany do na przykład takiej mnie samiec, z którym mogłabym mieć szczeniaki. Nasze materiały genetyczne dałyby idealne potomstwo. Różnica między partnerem idealnym a bratnią duszą jest taka, że jak nazwa wskazuje z mate łączy nas coś więcej od dopasowanie genetyczne. Przy więzi mate chodzi o braterstwo duszy i uzupełnianie siebie nawzajem. 

- Ari coś nie tak? - Veronika spojrzała na mnie zmartwiona. 

- Nie. - Machnęłam obojętnie ręka. - Po prostu wilczyca mi skomle, że ona nie chce iść na Hiszpański. - Stwierdziłam, kiedy zmniejszyłam dystans między nami. 

Tak wiem, okłamałam przyjaciółkę. Nie chciałam jednak niepotrzebnie tworzyć teorii o tym, że mój mate to jakiś nowy chłopak ze szkoły. Nie chciałam niepotrzebnie nakręcać przyjaciół. Bo oni potem nakręcili, by mnie a potem wszyscy byśmy się jeszcze rozczarowali. Chciałam najpierw upewnić się co do teorii o mate. A jeśli rzeczywiście to ktoś nowy pewnie spotkamy się jego pierwszego dnia w tej szkole. 

~ Pierdolony kłamca. - Warknęła na mnie wilczycy, która nienawidziła, kiedy kłamałam. 

~ Oj zamknij się to moje życie. Ty się tam rządź wilczym cielskiem. 

Ava jest szczera do bólu. Naprawdę, kiedy w poprzedniej szkole zgodnie z jej radami byłam ze wszystkimi szczera, nikt mnie nie lubił. Jak się okazało, ludzi nie chcąc słychać prawdy. I w sumie trochę to rozumiem, bo z perspektywy czasu już wiem, że czasami byłam aż zbyt szczera i mówiłam zbyt wiele.

A co do właściciela zapachu być może spotkam go już po powrocie ze szkoły? W końcu może być to syn jednej z pary wojowników, których ściąga ojciec na przybycie banitów. W sumie brzmi to całkiem prawdopodobnie. Rodzice zapisali go do szkoły, bo pewnie najbliższe pół roku spędzi tutaj. Chyba że alfa pozwoli zostać banitą na trochę dłużej. Wtedy i oni zostaną. 

Weszłam do sali, zajmując swoje standardowe miejsce. Przed ostatnią ławkę przy oknie. Ostatnia ławka była pusta. Kiedyś siedzieli tam moi bliźniacy, ale nie umieli się zachować. Więc nauczycielka przestawiła ich do pierwszej ławki. Chyba dawno ich tak nie wyśmiałam, jak wtedy. Serio ta kobieta ma na nas tak wywalone, że aby tak ją wkurzyć trzeba naprawdę się postarać. Usiadłam przy oknie, a zaraz obok mnie usiadł Pedro. 

- Ile? - Spytał, odnosząc się do jednej z naszych gier. Zawsze obstawialiśmy, ile tym razem spóźni się nauczycielka. - Ja dziesięć minut. 

- Ja obstawiam, że będzie dzisiaj punktualnie. - Stwierdziłam, opierając plecy o oparcie krzesła. - Wiesz minęły dwa tygodnie, więc pewnie oceniła sprawdzian. Dla niej każda minuta znęcania się nad nami to skarb. 

- Wiedzę, że dzisiaj ryzykujesz Black. - Stwierdził, nazywając mnie po nazwisku. - Kiedy ty się zrobiłaś taka odważna. 

- To nie odwaga geniuszu. - Wzruszyłam ramionami. - Po prostu znam te starą jędzę. Już mi na tyle krwi napsuła, bym zdążyła ją poznać.

Po pierwszych dwóch miesiącach miałam ochotę się załamać. Nic z tego języka nie rozumiałam i tyle samo umiałam. Byłam szczerze przekonana, że mnie obleje. Gdyby nie bliźnięta pewnie właśnie to by się stało.

Zgodnie z moimi przewidywaniami nauczycielka przyszła punktualnie. Pokazałam Hiszpanowi dyskretnie język i spojrzałam na kobietę w średnim wieku. Bynajmniej nie nazywałam ją stara jedzą, z powodu wyglądu. Była ona bowiem atrakcyjna dosyć młodą kobietą. Po prostu miałam charakter jak stara zrzędliwa baba. A chyba najgorsze w tym wszystko było to, że była ona członkinią mojej watahy. Tyle dobrego, że jest omegą, więc nie widuje jej zbyt często. 

- Aria Black. - Wyczytała moje nazwisko jako pierwsze, a na jej twarzy pojawił się grymas. 

Bez słowa podniosłam się z miejsca i podeszłam do nauczycielki, odbierając od niej test. Ona posłała mi spojrzenie, które mogło zabić. Czasem miałam wrażenie, że moja rodzina czymś jej podpadła. W końcu nie można nikogo aż tak nie lubić bez powodu. Szybkim krokiem wróciłam na swoje miejsce, chcąc zniknąć jej z oczu. 

Pedro wyrwał mi test z ręki, zanim jeszcze zdążyłam na niego spojrzeć. Analizował go tak, jakby od tego zależało jego życie. 

- Ta kobieta jest dziwna. - Stwierdził, wskazując jedno z przekreślonych zdań. - Może to nie jest jakiś mega poprawny Hiszpański, ale każdy Hiszpan by cię zrozumiał. A na tym poziomie powinna to zaliczyć. 

- Dobra. - Rzuciłam, zajmując swoje miejsce. - Nie zamierzam się z nią kłócić. Już i tak wystarczająco mnie nie lubi. Poza tym mam cztery i to mi wystarczy. Jak dla mnie ważniejsze jest to, że ja to umiem niż ocena. 

- Co prawda to prawda. - Wilkołak oddał mi sprawdzian, a ja zaczęłam go przeglądać. 

Nie zauważyłam niczego tak poważnego, bym mogła się przyczepiać. Dlatego, kiedy nauczycielka rozdała wszystkie sprawdziany i zaczęła na nas narzekać, ja postanowiłam jej posłuchać. 

Najpierw niczego was nie nauczyła a teraz narzeka, że nic nie umiecie. - Rzuciła moja wilczycy z rezygnacją. ~ Czasem tracę wiarę w wilkołaki. 

~ No znalazła się obrończyni uciśnionych. - Rzuciłam rozbawiona w myślach. ~Ty lepiej skup się na przygotowaniach do przemiany. Bo jak nie zmienię się do siedemnastych urodzin, to chyba się załamie

Wilkołaki, które nie przemieniły się po siedemnastych urodzinach wstępnie uznawana za niezmienne. Jeśli potem nie przemieniły się do osiemnstki, zostawały oficjalnie niezmiennymi. Zostawały stracone do rangi omeg i wyśmiane przez watahę. W końcu co komu po takim wilkołaki co nie umie się zmieniać?

Resztę lekcji przemęczyłam słychać narzekań nauczycielki. Ona musi to jednak kochać. Kiedy wyszłam z sali, byłam najszczęśliwsza osobą na świecie. Dobra jedną przeżyłam. Teraz jeszcze tylko siedem. Zapowiada się naprawdę długi dzień. 


Wiem, że póki co niewiele się dzieje jednak najpierw chciałam wprowadzić postaci które mam nadzieję puki co lubicie i zarysować wam świat w książę. Obiecuje, że już niedługo zacznie się konkretna akcja.

Nasze dwa światy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz