🅇🅇🅇🅅🄸🄸🄸

1.6K 94 0
                                    

Kiedy usłyszałam, że ojciec wzywa mnie do swojego gabinetu, poczułam dziwny niepokój. Bo niby po co miałby mnie wzywać. I chyba co jeszcze istotniejsze, dlaczego nie wezwał mnie telepatycznie tylko przez moją siostrę. To na pewno nie wróżyło nic dobrego. Dlatego całą drogę szłam jak na ścięcie, myśląc nad tym co mogło się stać. I doszłam do wniosku, że najgorszym co mogło się wydarzyć to wydanie się naszych nocnych spacerów. Bo jeśli tak jest naprawdę to mam przejebane. I to w sposób co najmniej legendarny.

~ Wilk twojego ojca mi nie odpowiada. - Oświadczyła Ava, a ja zapragnęłam ją udusić.

~ I czego mnie stresujesz sierściuchu. Nie widzisz, że i tak jestem kłębkiem nerwów? - Spytałam poirytowana.

~ To nie znaczy, że możesz się na mnie wyzywać. - Warknęła wilczyca i schowała się w głębi mojego umysłu.

Ten kundel kiedyś mnie wykończy. Przecież widzi, że ja tu ledwo dycham a jeszcze dodatkowo mnie stresuje. Jakby to miało w czymś pomóc. Po prostu za grosz wyczucia tego, co wypada powiedzieć.

Kiedy w końcu znalazłam się przed gabinetem Alfy stchórzyłam. Stałam, ślepo wpatrując się w drzwi i szukając odwagi, by wejść do środka. W końcu musiałam to zrobić. Przecież nie będę stała przed tymi cholernymi drzwiami do nocy. Spokojnie Aria przecież nie może być aż tak źle. Po prostu nie może i tyle.

W końcu odnalazłam w sobie wystarczająco odwagi i zapukałam. Kiedy usłyszałam pozwolenie, weszłam do środka. A to, co zobaczyłam, na nowo odebrało mi resztki odwagi.

Mój ojciec siedział przy biurku ewidentnie wkurzony. Jego tęczówki stały się czerwone, co oznaczało, że był bliski utraty kontroli. Gdyby wzrok mógł zabić, już dawno leżałabym pod ziemią zjadana przez robactwo. Czyli jest źle. Bardzo kurwa źle.

- Myślałem, że wychowałem odpowiedzialną przyszłą alfę. - Zaczął, a ja miałam ochotę skulić się przez ton jego głosu. - Byłem pewien, że jesteś gotowa i już za bardzo niedługo będę mógł przejść na emeryturę. Pokładałem w tobie nadzieję i zaufanie. A dzisiaj widzę to. - Obrócił w moja stronę monitor komputera, a ja nieco niepewnie podeszłam bliżej by zobaczyć co przedstawia nagranie.

Na nagraniu dokładnie było widać, jak przeskakuje przez płot. Konkretnie przez ten jeszcze do niedawna niedziałający panel. W prawym górnym rogu widniała data i godzina. Byłam krótko mówiąc w dupie. A o tym, że moja sytuacja była jeszcze gorsza przekonałam się, kiedy na innym nagraniu zobaczyłam wychodzących poza ogrodzenie banitów.

- Tato to...

- Nie Aria. Nawet nie zaczynaj. - Warknął a ja spuściłam głowę. - Wiem, co robiliście kiedy uciekaliście. Mam sporo takich nagrań. - Oświadczył a ja, skrzywiłam się zdziwiona. Niby skąd? - Złamałaś moje wyraźne polecenie. Ty moja córka i następczyń. Ta, która jak nikt inny powinna dawać dobry przykład stadu. Cholernie się na tobie zawiodłem.

Poczułam ukłucie w okolicach serca. Pewnie powinnam się tego spodziewać. W końcu wiedziałam, na co się piszę kiedy się godziłam. Jednak to nie zmienia faktu, że to bolało.

- Musiałam coś zrobić. - Zaczęłam, chociaż tłumaczenie nie miało prawa mnie uratować. - Nie mogliśmy tu siedzieć i czekać aż nas zaatakują.

- A zaatakowali. A wiesz dlaczego? Bo wychodząc, pokazaliście im słabe punkty systemu zabezpieczeń. Sami ułatwiliście im robotę. - Oświadczył, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- I tak by przyszli.

- Jednak wy im to ułatwiliście. - Stwierdził, wbijając mi się w słowo. - To sprawiło, że naprawdę zacząłem wątpić w słuszności swojej decyzji. I wiesz co? Chwilowo oderwałem się od pracy, by zainteresować się tobą. I przyznaje, że jeszcze w życiu nie byłem tobą tak zawiedziony. Nie uczysz się w ogóle i masz ogólną olewkę na dosłownie wszystko i wszystkich. Nie chcę, by ktoś taki przejął po mnie watahę.

Ostatnie słowa wypowiedziane przez alfę przelały czarne goryczy. Robiłam dosłownie wszystko by w przyszłości być jak najlepszą alfą. Trenowałam i pomagałam ojcu. A on mówi coś takiego?

- Olałam wszystko by skupić się na byciu alfą. - Poinformowałam go, jednak to wydawał się go nie przekonywać. - Od lat trenuje i ci pomagam. To ja tutaj jestem, kiedy trzeba ci pomóc. I to ja pracuje za pięciu, kiedy coś się stanie w sforze. Poświęciłam całe życie temu cholernemu stanowisku.

- Jednak kiedy przyszła godzina twojej próby to nie podołałaś. Udowodniłaś tym samym, że jesteś zbyt porywcza, by zostać alfą. - Stwierdził, a każde jego słowo bolało coraz bardziej. - Nie zostaniesz alfą Aria. Przekażę to stanowisko któremuś z twojego rodzeństwa.

Te słowa były jak mój koniec mojego świata. To do czego przygotowywałam się całe życie, po prostu przstało być moją przyszłością. Ojciec w taki oto sposób pozbawił mnie, wszystkiego czego potrzebowałam.

Kiedy przyszły alfa zostsnie pozbawiony tytułu spada na samo dno hierarchii. Zostaje ulokowany niżej nawet niż Omegi. Co oznacza, że kiedy skończę osiemnaście lat, będę musiała odejść z domu watahy.

Poczułam jak moje oczy się zaszkliły, a po chwili pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Rodzony ojciec pozbawił mnie wszystkiego. Rodzony ojciec w zasadzie mnie wygnał, bo popełniłam jeden błąd. Odseparował mnie od rodziny i pozbawił mnie wszystkiego, czego kochałam.

- Nienawidzę cię. - Rzuciłam w sposób tak beznamiętny, że przeraziłam tym nawet samą siebie. - Najpierw od dziecka powtarzasz mi, że będę alfą. Pozbawiasz mnie innych perspektyw, a teraz zostawiasz mnie z niczym? Po tym, jak poświęciłam dla tego stanowiska wszystko? Cały swój wolny czas i energię... Wygnaj mnie na jedno wyjdzie. A przynajmniej będę mogła siedzieć resztę życia u boku Zaydena. Faceta, który potraktował mnie tysiąc razy lepiej niż Ty.

Czułam, że pomału tracę nad sobą panowanie. Dlatego nie bacząc na nic, wybiegłam z gabinetu alfy. Biegiem pokonałam cały dom watahy, aż znalazłam się na zewnątrz. Oparłam się plecami o najbliższą ścianę i wzięłam kilka głębszych wdechów, by się uspokoić.

Czy zrobiłam źle? Pewnie tak. Czy spodziewałam się kary? Oczywiście. Jednak nawet w najgorszych koszmarach nie spodziewałam się, że będzie ona aż tak okrutna.

Kiedy udało mi się uspoić, starłam łzy rękawem czarnej bluzy. Następnie zjechałam plecami po ścianie, aż usiadłam na ziemi. W kieszeni odnalazłam paczkę fajek. Wyjęłam z niej jednego papierosa i zapaliłam. Naprawdę musiałam się uspokoić. A to był jeden z najlepszych sposobów, jakie znałam.

Teraz muszę skupić się na tym, by pokonać łowców. Teraz to oni byli moim największym problemem. Bo kiedy ich już pokonam, będę mogła odejść. Tak by nie myśleć, o tym co straciłam. A może raczej co zostało mi odebrane. Plus całej tej sytuacji jest jeden może dwa. Będę mogła odejść z Zaydenem. I nie mam już w zasadzie nic do stracenia.

Nasze dwa światy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz