Zbiegłam po schodach, starając się nie zabić o własne nogi. Co okazało się niezwykle trudnym zadaniem. Nie miałam pojęcia, jakim prawem bywałam aż taką niezdarą. Zeskoczyłam z dwóch ostatnich schodów, mało się nie zabijając i zaklęłam pod nosem. Ruszyłam przed siebie, już normalnym tepem stwierdzając, że i tak przyciągłam zbyt wiele spojrzeń. Musiałam jakimś cudem po raz kolejny opuścić teren domu watahy bez pozwolenia ojca. Jeśli w dalszym ciągu żaden strażnik się nie zorientuje to będę musiała sobie zapisać, by urządzić im jakieś dodatkowe szkolenia. Bo z tego, co zauważyłam to nie idzie im najlepiej. I teraz tylko pozostaje pytanie, czy brakuje im umiejętności, czy po prostu chęci.
~ Jeśli tak jak ty ocierając się o śmierć, schodząc ze schodów to nic już nas nie uratuje. - Stwierdziła rozbawiona Ava.
~ No odezwała się. To ty powinnaś mnie wspomagać wilczą zwinnością. - Przypomniałam, kierując się w stronę wyjście. ~ Więc już się tak nie wymądrzaj i daj się człowiekowi skupić. - Poprosiłam, a wilczyca o dziwno nic więcej już nie powiedziała.
Od razu skierowałam się do swojej niedziałającej części płotu. Rozejrzałam się, by upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu i na niego weszłam. Przeszłam na drugą stronę i po prostu się puściłam, spadając na ziemię. Szkoda tylko, że nie pomyślałam o tym, że jestem cholerną niezdarą i mało co nie zaliczyłam spotkanie z glebą.
~ No rozwal se ten ryj, to się może nauczysz. - Skomentowała wilczyca, która po prostu nie mogła siedzieć cicho.
Nie dodając, nic do jej uwagi ruszyłam przed siebie. Szybko udało mi się odnaleźć Zaydena. Stał w umówionym miejscu, czekając aż wreszcie się zjawię. Czego wreszcie doczekał.
- Nie uwierzysz, gdzie musimy iść. - Wypalił, od razu zaczynając rozmowę. - Dom na skraju lasu podejrzanie blisko siedzib ludzkich. - Poinformował mnie, a ja spojrzałam na niego zdziwiony.
Łowcy zachowują się ostatnio jak nie oni. Zabijanie ludzi i polowanie tak blisko siedzib ludzkich nie było w ich stylu. A czego by im nie zarzucić, łowcy zawsze trzymali się bardzo mocno kodeksu. W końcu zasady są wszystkim, co różni ich od zwierzać. Czy jakoś tak.
- I co teraz musimy leźć taki kawał drogi? - Spytałam niepocieszona. - Jak to jest w ogóle daleko?
- Piętnaście kilometrów. Temu wilkowi bardzo zależało na odcięciu się od świata wilkołaków. - Oświadczył, a ja mało nie padłam. Przecież to kawał drogi a nas ciśnie czas.
- Jednak jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, nie będziemy musieli tyle iść. - Oświadczył, ruszając w głąb lasu.
- Jaki masz plan? - Spytałam, ruszając za nim.
On nic nie powiedział. Dlatego szliśmy w milczeniu jakieś piętnaście minut. Zatrzymaliśmy się, a ja rozejrzałam się w poszukiwaniu odpowiedzi. Jednak szybko przekonałam się, że jesteśmy po prostu w środku lasu.
- Nauczę cię korzystać z twojej mocy. - Wyjaśnił, klękając przy ziemi. - Chodź tutaj.
- No dobra. - Niewiele myśląc, podeszłam do niego nieco bliżej i uklękłam, spoglądając na niego. W życiu świadomie nie użyłam mocy, więc to mógł być mały problem.
- Chodzi o połączenie się z lasem. Jeśli uda Ci się utworzyć z nim naturalną więź on pokaże ci, to co zechcesz zobaczyć. - Wyjaśnił i położył dłoń na ziemi. - Rób to, co ja. - Polecił, a ja posłusznie położyłam dłoń na ziemi. - Zamknij oczy i poczuj w sobie te dzikość i wolność. Myśl o tym, za co tak bardzo kochasz bycie wilkołakiem, a kiedy to poczujesz pomysł, o tym co chcesz zobaczyć. - Złapał drugą dłonią moją dłoń a ja zacisnęłam na niej palce.
Zamkłam oczy i zaczęłam skupiać się na tym, za co kocham to kim jestem. Za wolność i bliskość z naturą. Za watahę za siłę, która mi to daje i jeszcze wiele innych. I wtedy poczułam się tak, jakby wszystkie bariery zniknęły. Słyszałam, widziałam i czułam jeszcze lepiej niż wcześniej. Miałam ochotę wstać i skakać ze szczęścia jednak się pohamowałem.
- Powiedz mi coś więcej o tym domu. - Poprosiłam, nawet nie otwierając oczy.
- Mały drewniany domek piętnaście kilometrów stąd. Mieszkała tam rodzina wilkołak i jego ludzka żona. Mieli trzynastoletniego syna. Tyle powinno wystarczyć.
Skupiłam się na tym, co usłyszałam i już po chwili poczułam się tak, jakbym pędziła przez las. Widziałam wszystko tak jakbym naprawę biegła pod postacie wilka. Czułam zapachy i słyszałam wszystkie dźwięki, po chwili dostrzegając drewniany domem. I zobaczyłam, co jest w środku. Ciało kobiety leżało zaraz przy wejściu. Kiedy pokonało się korytarz w salonie, obok kanapy natrafiało się na martwe ciało wilkołaka. Czułam smród krwi i częściowe już rozkładających się ciał. I słyszałam te przerażającą ciszę przerwywaną jedynie przez tykanie zegara.
Po chwili stało się coś, czego się nie spodziewałam czas jakby się cofną. Znowu stałam przed drzwiami tyle, że tym razem z moim mate. Trzymał mnie za rękę, obserwując to co się działo.
Jeden łowca z zasłonięta twarzą zapukał do drzwi. Otworzyła mu kobieta, która od razu strzelił trafiając między oczy.
- Camil! - Krzyk jej męża dotarł do nas po chwili.
Wszedł do domu, a mu ruszyliśmy na nim. Wszedł do salonu i jak gdyby nigdy nic zastrzelił wilkołaka. Odgłos wciąganego powietrza sprawił, że spojrzałam w bok i ujrzałam chłopca. Czekałam na następny krok łowcy, podszedł od dzieciaka i złapał go mocno, wbijając mi igłę w szyję. Był to zapewne mocny środek usypiający, bo nastolatek już po chwili był nieprzytomny.
I wtedy zobaczyłam dokładnie to, co na początku. Ponownie pokonałam drogę przez las. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam Zaydena, który podobnie jak ja gwałtownie złapał powietrze.
- Co to było? - Spytałam lekko zszokowana.
- Wtedy kiedy pierwszy raz byliśmy w domu, nie mogłem urzyć swojej mocy. By to zrobić, podobnie jak ty muszę mieć kontakt z naturą. Dlatego połączyłam nasze umiejętności, by mieć pewność co do tego co się stało. Nasze moce są bardzo podobne. Tyle że tobie las pokazuje teraźniejszość a mi przeszłość.
- Totalny odlot... Pomijając fakt, że przed chwilą oglądaliśmy morderstwo... Jakim prawem poszło mu tak łatwo.
- Takie udomowione wilki pewnie tracą instynkty. Jakby psieli. - Stwierdził mój mate, podnosząc się z ziemi. - No, ale teraz już wiemy, że na pewno zabierają te dzieciaki.
- A co z parami, które nie mają dzieci? - Spytałam otrzepując dłonie z ziemi.
- Im nic się nie stało. Co oznacza, że tym wariatom chodzi konkretnie o dzieci. - Wywnioskował wilkołak a mnie przeszły ciarki. - Musimy sprawdzić te rytuały, by wiedzieć, po co im te dzieciaki. Bo puki tego nie wiemy, nic nie możemy zrobić.
- Masz rację. Musimy wracać. - Dodałam, ruszając w drogę powrotną.
- Ari. - Zwrócił się do mnie mój mate, a ja na niego spojrzałam. - Jesteś bardzo silna, skoro tak szybko ci wyszło. Ja uczyłem się pół roku. - Przyznał, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Nigdy nie zapominaj o tym, jak jestem silna. Bo ja o Twojej sile pamiętam zawsze.
CZYTASZ
Nasze dwa światy
WerewolfAria od zawsze starała się robić wszystko by udowodnić ojcu, że będzie świetna alfą. Poświęcała się treningom i sprawom watahy a nic innego nie miało dla niej znaczenia. Przykładna córka alfy a przede wszystkim przykładna przyszła alfa watahy. Z dru...