🅇🅇🄸🅅

2.3K 117 3
                                    

Można powiedzieć, że ostatnimi czasy robienie głupot to moja specjalność. Coraz częściej ryzykowałam i łamałam zakazy ojca. A to wszystko dla tego idioty mojego mate. Sama nie wiem jak mam do tego podejść. Było to skrajnie głupie. Jednak w jakimś stopniu miało swoje uzasadnienie. Być może dla kogoś głupie jednak zawsze jakieś. W końcu siedzenie i nic nierobienie jeszcze nigdy nie przybliżyło nikogo do jego celu.

Cierpliwie wyczekiwałam godziny dwudziestej pierwszej. Miałam spotkać się z Zaydenem. A aby to zrobić, musiałam wyminąć swojego ojca. I w ogóle najlepiej nie wpaść na nikogo z rodziny. Chociaż pewnie dałabym rady się jakoś wytłumaczyć, to wolałabym robić to tak rzadko jak to tylko możliwe. A pewnie jeszcze nie raz będę wymykać się do swojego mate.

- Napisze o was książkę. - Stwierdził Pedro z szerokim uśmiechem na twarzy. - Aria i Zaydan. Taki Romeo i Julia w wersji z wilkołakami.

- Ty to jednak jesteś głupi. - Złapałam najbliższą poduszkę i w niego rzuciłam. - Nasza historia nie przypomina tej dziwnej książki. I tak w ogóle to wolałabym nie skończyć, jak oni.

- Chyba nikt nie chciałby tak skończyć. A przynajmniej nikt normalny. - Oświadczył Dylan, który siedział z boku wraz ze swoją mate.

- Więc no nie życzcie mi takiego końca. - Poprosiłam, wstając z łóżka. - Gdyby ojciec pytał, to poszłam się przejść. - Przypomniałam, ruszając do wyjścia.

- Tylko nie zrób nic głupiego. - Poprosiła Veronika, puszczając mi oczko.

- Zadaje się z debilami. - Zaśmiałam się lekko i wyszłam z pokoju.

Szybkim krokiem opuściłam piętro rodziny alfa. Potem zwolniłam, by nie wyglądało to podejrzanie. Pokonywałam długie korytarze, co jakiś czas kogoś mijając. Na szczycie wszyscy byli tak zajęci sobą, że nie zwracali na mnie większej uwagi. Dzięki temu szybko udało mi się dostać do gabinetu alfy banitów. Bez pukania weszłam do środka i zobaczyłam swojego mate, który leżał na materacu rozłożonym na gołej podłodze. Robił coś na laptopie, a wzrok przeniósł na mnie dopiero kiedy skończył.

- Nie spóźniłaś się. - Stwierdził, jakby to wcale nie było takie oczywiste. - Chodź tutaj. - Odsłonił koc i poklepał miejsce obok siebie.

Zdjęłam z siebie buty i niewygodne dżinsy. W ten sposób zostałam tylko w koszulce i bieliźnie. Podeszła do niego i położyłam się obok. Ten przykrył mnie kocem.

- Raczej nie mam w zwyczaju się spóźniać. No może tylko na lekcje, ale to inna bajka. - Stwierdziłam, wzruszając ramionami.

- Mam wrażenie, że Ty traktujesz na poważnie tylko watahę i bycie alfą. A wszystko, co tego nie dotyczy, jest mało ważne. - Oświadczył, spoglądając na mnie tym przenikliwym spojrzeniem.

- Nauka tych głupot to po prostu nie mój priorytet. - Odpowiedziałam wymijająco. - A ty lepiej powiedz mi czy jeszcze o czymś nie wiem. Bo jak się dowiem, że masz jeszcze jakieś tajemnice to się obrażę. I to tak na stałe. - Oświadczyłam bardzo poważnie.

- Spokojnie wiesz już o wszystkim. I już nie bądź dla mnie taka surowa. - Poprosił, przeczesując włosy palcami. - Nie powiedziałem Ci tylko tego, czego miałem powód ci nie mówić.

- Dobra. - Uniosła ręce w geście obronnym. - Nie potrzebnie to rozdrapywałam, wybacz. Po prostu kiedyś jakoś lepiej nam się rozmawiało.

- Wszystko cholernie się pokomplikowało. - Stwierdził, opierając głowę o szafkę która stała za nami. - Łowcy i to wszystko. To słaby czas na ogniste romanse. - Dodał, krzywiąc się lekko. - Przedtem było łatwiej.

- Masz rację. Chociaż łatwiej nie znaczy, że łatwo. - Podsumowałam, spoglądając na mojego mate. - Było łatwiej kiedy myślałam, że jesteś jednym z wielu banitów. To ułatwiało wiele spraw.

- Mogę być z tobą boleśnie wręcz szczery? - Spytał, a ja skinęłam głową. W końcu tego chciałam. Szczerości i zero kłamstw. - Najgorsze tutaj nie są wieści o łowcach czy ukrywanie się przed całym światem. Najgorsze jest to, że to nie ma przyszłości. Ja nie mogę dołączyć do watahy. A ty nigdy z niej nie odejdziesz. Bo bycie alfą to wszystko, co masz.

- To nie prawda. - Zaprzeczyłam, krzywiąc się lekko. - Mam przyjaciół, mam.... - Zaczęłam wymieniać, jednak Zayden mi przerwał.

- A co mogłabyś robić, gdybyś nie została alfą? - Spytał, nie dając mi czasu na odpowiedź. - Szkołe olewałaś bo nie była ci potrzebna. Nie masz żadnych zainteresowań, które jakoś mogłyby wypełnić ci przyszłość. Tak bardzo zafiksowałaś się na punkcie bycia alfą, że nie masz nic poza tym. Nie masz innych perspektyw Ari. I nie żeby coś, bo ja też ich nie mam.

Zamilkłam na chwilę, próbując przeanalizować to co usłyszałam. I tak naprawdę dopiero teraz to do mnie dotarło. Jeśli nie zostanę alfą, skończę na lodzie. Wszystko, co w życiu robiłam i ma czym się skupiałam, miało przybliżyć mnie do zostania dobrą alfą. Szkoła była mi zbędna więc ją olałam. Na hobby nigdy czasu nie miałam. Więc wychodzi na to, że jestem tylko przyszłą alfą i nikim więcej.

- To okropne, ale masz rację. - Stwierdziłam i spojrzałam na Zaydena. - Jestem tylko córka alfy, która ma przejąć po nim rządy. I nigdy mi to nie przeszkadzało. No, ale teraz jesteś Ty i stało się to niewygodne.

~ Po prostu romantyzm wyższej klasy. Niewygodne to mogą być buty w złym rozmiarze, a nie twój facet. - Wtrąciła wkurzona Ava, a Zayden się zaśmiał.

- Nie przejmuj się tym Ava. Ani ja, ani Aks nie czujemy się urażeni. - Zapewnił mój mate z lekkim uśmiechem. - W końcu to prawda. Gdyby los dał Ci po prostu, jedno z członków watahy wszystko byłoby proste. Wyszłabyś za niego i została alfą.

- Życie nie bywa tak proste. - Stwierdziła, wzruszając ramionami. - Zawsze musi nam dać po dupie.

- Racja. - Przyznał mój mate, patrząc w biała ścianę przed nami. - Co widziałaś kiedy spojrzałaś mi w oczy po raz pierwszy?

- Jak romantycznie. - Zaśmiałam się lekko. - Widziałam nas razem. Mieliśmy piątkę dzieci. Za nami był dom watahy, a kiedy ten zniknął, zobaczyłam watahę. Sporą watahę.

- Wiesz, że widziałem to samo? To ponoć zdarza się bardzo rzadko. - Oświadczył w końcu przenosząc na mnie spojrzenie, swoich czarnych tęczowek. - Jesteśmy wyjątkowi.

- Raczej wyjątkowo szurnięci. I cholernie niedobrani pod pewnymi względami. - Stwierdziłam, po czym westchnęłam cicho. - Musimy załatwić te sprawę z łowcami. Chcę, żeby chociaż trochę pobyło normalnie.

- Zgadzam się w stu procentach. - Stwierdził Zayden. - Dlatego teraz przestaniemy gadać takie smenty i obejrzymy jakiś beznadziejny film jak względnie normalna para. - Oświadczył otwierając laptopa.

- Normalność to w naszym przypadku trudny temat. Chociaż miłoby było na jeden dzień stać się kimś normalnym i zapomnieć o tym wszystkim.

- Masz rację. Jednak to nieosiągalnie marzenie. Możemy co najwyżej trochę poudawać normalnych.

- Więc czy zechcesz przez jeden dzień udawać ze mną kogoś normalnego? - Spytałam z trudem powstrzymując uśmiech, by wyglądać w miarę poważnie.

- To będzie trudne, a ja lubię wyzwania. Więc się zgadzam. Bądźmy przez jeden wieczór normalni.

Nigdy w życiu nie byłam normalna. Wilkołak do tego córka alfy. I szczerze nigdy nie chciałam tego zmienić. Jednak przez ostatnie wydarzenia byłam dosyć zmęczona swoją rzeczywistością. Dlatego chciałam od niej odpocząć.

Nasze dwa światy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz