🅅🄸🄸🄸

3.7K 184 6
                                    

Niechętnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się na boki. Nadal leżałam na dachu jednak mojej siostry już tutaj nie było. Super to ja wracam, żeby nie spała sama, o ona tak po prostu mnie porzuca? Cudownie. Podniosłam się z betonu i ruszyłam w stronę dalszej części dachu. Wskoczyłam na niego, cudem nic sobie nie łamiąc. Przeszłam tak do mojego pokoju i odetchnęłam cicho.

Mięśnie mnie piekły, jakbym całą noc biegała. To dopiero drugi dzień a ja już mam ochotę oszaleć. Ta przemiana jednak zdecydowanie trwa zbyt długo. Jakby to naprawdę nie mogło trwać kilku godzin.

~ Ta z przyjemnością patrzyłabym, jak zwijasz się z takiego natężenia bólu. - Zadrwiła moja wilczyca.

Przemilczałam jej wredny komentarz i zabrałam z szafy ubrania na zmianę. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Niestety nawet on niewiele mi dał. Wyszłam z kabiny i ubrałam na siebie czarne dresy i białą sporo za dusza koszulkę. Włosy jedynie ułożyłam rękami. W takie dni jak te naprawdę doceniam ich praktyczność.

Teraz tylko wykombinować co będziemy dzisiaj robić? Czytać szczerze mi się nie chciało. Oczy mnie na to zbyt bolały. Może posłucham muzyki. Ewentualnie może jakiś film lub serial?

~ A może poszukamy naszego mate? - Zaproponowała Ava, na co ja skrzywiłam się nieznacznie.

~ Niby jak chcesz go znaleźć? - Spytałam, wychodząc z łazienki.

~ Po zapachu. Na pewno wczoraj zostawił go sporo, w tym miejscu gdzie się spotkaliśmy. - Zauważyła, pewnie a ja przewróciłam oczami.

~ Tak ci tylko przypomnę, że teraz moje zmysły pozostawiają wiele do życzenia. No i chodziło mi raczej, o to co powiem ojcu?

~ No, że idziesz pobiegać czy coś. - Rzuciła obojętnie zafiksowana wyraźnie tylko na jednym punkcie.

~ Wygrałaś. Chociaż tak tylko przypomnę, że wczoraj stwierdziłaś, że nie będziemy za nim biegać.

~ Wilczyca zmienną jest.

Od razu ruszyłam do gabinetu swojego ojca. Przez całą drogę myślałam jak mu to przekazać. Jestem w trakcie przemiany i czuje się okropnie, ale idę biegać. Sama bym nie kupiła takiego kitu. No, ale cóż może jakoś się uda.

Zapukałam do drzwi, a kiedy usłyszałam pozwolenie weszłam do środka. Ojciec rozmawiał ze swoim głównym betą. Uśmiechnęłam się do niego lekko, co ten odwzajemnił. Lubię Fina. To naprawdę spoko wilk.

- Mogę iść pobiegać? -Spytałam bez owijania w bawełnę. To trzeba załatwić szybko i bezboleśnie.

- W takim stanie? - Ojciec uniósł brew z niedowierzaniem.

- Nie mogę tutaj siedzieć cały dzień, bo oszaleje. - Stwierdziłam, wymyślając coś na szybko. - To dopiero początek i nic mi nie będzie.

- A banici? - Dopytał w dalszym ciągu nieprzekonany co do mojego pomysłu.

- Nic jej nie zrobią. - Wtrącił beta. - Potrzebuje ziemi, by mieszkać i raczej nie zrobią nic, byś ich wyrzucił.

- Idź, ale wróć za dwie godziny.

Szybko wyszłam z gabinetu, nie dając mu czasu na to by się rozmyślił. Szybko opuściłam dom watahy i przeszłam pieszo. Strażnicy już dostali wiadomość, że mają mnie przepuścić, więc z tym nie było większego problemu. Rzuciłam się do biegu, by nie tracić cennego czasu. Wszytko, szło sprawnie dzięki mojej znajomości tego terenu. Aż nagle upadłam, słysząc charakterystyczny dźwięk pękających kości. Mogłam się tego kurwa spodziewać.

Nasze dwa światy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz