🅇🅅🄸

2.7K 136 5
                                    

Następnego dnia wstałam z samego rana, by nie spóźnić się na spotkanie z alfą. Miałam gdzieś czy mój ojciec się na to zgodzi, czy nie. Ja musiałam tam być. Ta sprawa dotyczyła mnie za bardzo, bym mogła po prostu siedzieć i czekać aż ktoś łaskawie powie mi, co ustalili. Poza tym nie powiem, jestem ciekawa alfy banitów. W końcu ktoś, kto dowodzi zgrają wilków, które już zapewne nie raz łamały prawo, musi być kimś o niesamowitej sile charakteru. No i jednak miło by było poznać alfę watahy, która żyje na naszym terenie.

Ubrałam na siebie zwykłą białą koszulę i do tego czarne rurki. Nie będę się odstawiać jak szczur na otwarcie kanału. Bo w sumie to mam dziwne wrażenie, że i alfa jakoś szczególnie się nie postara. Na nogi wsunęłam czarne trampki i byłam gotowa do wyjścia.

Na moje szczęście nikt nie pilnował mojego pokoju. A znając mojego ojca i to było możliwe. Teraz mi się udało. Jednak czuję, że z wejściem do sali już nie pójdzie mi tak łatwo. Jednak nie zamierzam tak łatwo odpuścić. Dlatego też ruszyłam prosto do sali narad, gdzie zapewne będą rozmawiać. No bo też gdzie indziej? Kiedy byłam już blisko, wyczułam kilka nowych zapachów. I jeden aż nadto znajomy. Alfa kroczył przez dom główny w obecności zapewne swojej głównej bety i delty. Spojrzałam w tym kierunku i dostrzegłam Zaydena w towarzystwie jakiejś kobiety i mężczyźni. Zmarszczyłam brwi niezadowolona. Czyżby mój mate czegoś mi nie powiedział?

~ Zayden masz mi coś do powiedzenia? - Spytałam, telepatycznie licząc na jakieś wyjaśnienia.

~ Obiecuje, że potem ci to wyjaśnię. - Odpowiedział krótko, podchodząc do mojego ojca.

- Alfo Forbs. - Rzucił mój ojciec, spoglądając na alfę banitów i mojego mate.

Po prostu nie wierzyłam, że mi tego nie powiedział. Miał tyle okazji, by wyjawić mi, że jest alfą, ale tego nie zrobił. On w ogóle zdaje sobie sprawę, co to znaczy? To znaczy, że nie ma szans na ułaskawienie, czyli jeden z moich ewentualnych planów właśnie poszedł się jebać.

- Alfo Black. Czy możemy już zaczynać? Chyba szkoda nam czasu na uprzejmości. - Stwierdził Zayden, od którego po prostu biła pewność siebie.

- Oczywiście. Wejdźmy. - Rzucił, kierując się do wejścia.

- Nie będzie nam towarzyszyła twoja następczyni? - Spytał nagle, przez co mój ojciec zatrzymał się momentalnie. - Nie uważasz, że to istotne by z nami była? - Dopytał, kierując swoje spojrzenie w moją stronę. - No, chyba że nie ufasz najstarszemu ze swoich szczeniąt. - Zasugerował, chcąc wkurzyć mojego ojca.

- Naturalnie, że ufam swojej następczyni. - Zapewnił alfa, spoglądając w moja stronę. - Chodź Ari.

No dobra punkt dla tego debila.

Ruszyłam w stronę wejścia, omijając banitów. Po chwili wszyscy byliśmy już w środku. Zajęłam swoje stałe miejsce zaraz obok ojca. Mojej matki nie było z powodów bezpieczeństwa. Był jedynie główne beta i delta.

- Więc może od razu zaczniemy. - Zaproponował mój ojciec, który raczej nie pałał miłością do Zaydena. - Łowcy nas odnaleźli przez duże zgromadzenie wilków na moim terenie. W tej chwili nikt będący wilkiem czy z nim związany nie jest bezpieczny. - Oświadczył mój ojciec, na co banita skinął głową.

- Więc musimy połączyć siły. - Oświadczył niechętnie Zayden. - Osobno jesteśmy słabsi jak razem. I czy tego chcemy, czy nie musimy współpracować. - Podsumował, intensywnie nad czymś myśląc. - Proponuję by moim banici, skryli się w twoim domu watahy. A ty dodatkowo ściągniesz tutaj wszystkie omegi, by cała wataha była bezpieczna. Wiem, że ten budynek będzie w stanie nas pomieścić. - Stwierdził, spoglądając na mnie. - Myślę, że Twoja córka się ze mną zgodzi.

Czułam, że nagle wszystkie spojrzenia przeniosły się na mnie. Jakbym to ja miała podjąć ostateczną decyzję w sprawie przeniesienia banitów do domu watahy.

- To kontrowersyjny pomysł. - Zaczęłam ostrożnie. - Jednak jest dobry. W tej chwili potrzebujemy wilków, by zyskać jak największą przewagę nad łowcami. By zwyciężyć, wspólnego wroga musimy zapomnieć o podziałach i chociaż przez pewien czas stać się jednością.

- Twoja córka to mądra kobieta. - Alfa banitów uśmiechnął się chytrze i przeniósł wzrok na mojego ojca.

- Nigdy w to nie wątpiłem. - Zapewnił, tłumiąc w sobie gniew. - Więc tak też zrobimy. Na pewien czas zamieszkany pod jednym dachem jednak ty będziesz odpowiadał za swoich banitów a ja za swoje wilki.

- To dobry układ Black. I jestem pewien, że tego nie pożałujesz. - Zagwarantował Zayden, cały czas się uśmiechając.

Nie poznawałam Zayden'a. Był jak nie on. Cwaniacko i wyszczekany. Nie było w nim tej opiekuńczości i troski, którą tak pokochałam. W stosunku do mnie zachowywał się tak, jakby chciał zrobić mi nadzieję, przelecieć i zostawić. Chociaż może tak jest lepiej? W końcu mój ojciec nie powinien domyślić się, że jesteśmy sobie przeznaczeni. A przynajmniej jeszcze nie teraz.

- Więc jesteśmy umówieni. - Obie alfy podały sobie dłonie, po czym Zayden wraz z obstawą udali się do wyjścia.

~ Przysięgam, że o tym porozmawiamy, kiedy się tutaj wprowadzę. - Zapewnił mnie telepatycznie.

~ Chyba nie liczyłeś, że ci odpuszczę. - Warknęłam, chyba nieco za bardzo się tym przejmując. ~ Ava a ty przypadkiem nie wiedziałaś?

~ Niby skąd? - Spytała z wyraźną pretensją. ~ Przysięgam, że nie miałam pojęci, a o tym kim jest. Przecież gdyby jego wilk mi to powiedział, to byś słyszała. Jeszcze nie umiem kryć, przeć tobą rozmów. Niestety.

- Będziemy musieli przekazać to sworze. - Stwierdził mój ojciec, wzdychając ciężko.

- Jesteś zły, za to co powiedziałam? - Spytałam, spoglądając na alfę.

- To, co powiedziałaś, było słyszne. To dobra decyzja jednak nie jestem pewien czy będzie możliwa do wprowadzenia w życie. Wiesz, jak niektóre zwykle wilki reagują na banitów. A teraz kiedy w domu watahy ma mieszkać cała wataha i oni to będzie bardzo tłoczno i brak kontaktów będzie niemalże niemożliwy.

- Wiem tato. Jednak ich potrzebujemy. Łowcy są skuteczni, a mimo wszystko to oni mają większe doświadczenie w walce z nimi.

- Tylko jak to wytłumaczyć reszcie? - Spytał, zagłębiając się we własnych myślach.

- Po prostu powiedz im całą prawdę. Część to zaakceptuje a część nie. Jednak to ty jesteś alfa i ty podejmujesz decyzję.

To okrutne jednak wśród wilków nie panuje demokracja. Jak to mawia mój ojciec, nie pozwalamy bandzie idiotów decydować o losie wszystkich. Zawsze wydawało mi się to słuszne i dobre. I szczerz zdania nie zmieniłam i raczej nigdy go nie zmienię. Bo ja nie wpierdalam się elektrykowi w robate, na której się nie znam. Więc niech omegi nie wpierdalają się w rządzenie. Szczerze je kocham, jednak na tym się nie znają.

- Masz rację Ari. Chodźmy. - Rzucił, mój ojciec kierując się do wyjścia.

Ja od razu ruszyłam za nim. Wiem, że to będą trudne chwile dla watahy. Jednak czasem by przetrwać, trzeba podejmować trudne decyzje.

Nasze dwa światy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz