🅇🅇🅇🄸

1.8K 95 1
                                    

Po zakończeniu dzisiejszego patrolu postanowiłam udać się na salę ćwiczeń. Od jakiegoś czasu zaniedbuje treningi. A jako przyszła alfa nie powinnam sobie na to pozwalać. Dlatego korzystając z tego, że musiałam się rozładować przyszłam na salę ćwiczeń. Przeszłam przez część, gdzie ćwiczyło się sparingi. Nie miałam partnera, więc ta część odpadała. Dlatego przeszłam do siłowni, która na moje szczęście okazała się być pusta. Podeszłam do mat leżących na ziemi i tam zaczęłam się rozciągać. Był to dobry początek treningu. Ostatnim czego teraz potrzebowałam była kontuzja.

Wykonałem kilka lekkich ćwiczeń, następnie podchodząc do drążka. Podskoczyłem i się go złapałam. Poprawiłam chwyt i zaczęłam się podciągać. Zdołałam zrobić to zaledwie kilka razy, bo po tym czasie ktoś wszedł na sale. Puściłam drożej i opadłam na ziemię. Zwróciłam spojrzenie w stronę wejścia i dostrzegłam w nim Nicki. Ta spojrzała na mnie zaskoczona i zrobiła niepewny krok w tył.

- Wybacz. Myślałam, że będzie pusto. - Wyjaśniła i zamierzała odejść, jednak ja ją zatrzymałam.

- Czekaj. - Rzuciłam, na co ta się zatrzymała i spojrzała w moją stronę. - Przecież nie musisz iść. Możemy trenować razem. Sala jest duża, a potem możemy potrenować sparing. Oczywiście, jeśli tylko chcesz.

- Nie pogardzę treningiem z przyszłą alfą. - Oświadczyła, już nieco pewniej wchodząc na salę.

Podobnie jak ja zaczęła od rozgrzewki. Ja tymczasem wróciłam do podciągania się. Panowała między nami głucha cisza. Żadna z nas nie zdecydowała się jej przerwać przez długi czas. Dopiero kiedy mało na siebie nie wpadłyśmy, Nicki zdecydowała się zacząć rozmowę.

- Miłość do Zaydena to trudna sprawa. - Zaczęła, siadając na ławce do podnoszenia sztangli. - Nawet jeśli kogoś bardzo kocha, nie umie tego okazać. A głupie kocham cię, nigdy nie przejdzie mu przez usta. Coś o tym wiem.

- Dobrze wiedzieć. - Warknęłam, siadając na przeciw niej.

- Kocham Zaydena jak brata i nikogo nigdy więcej. - Zapewniła, czym mnie zaskoczyła. - Znamy się od dziecka. Wiem o nim tyle, że w życiu nie dałabym rady spojrzeć na niego w inny sposób. No i jestem jego betą i nie czuję potrzeby awansu na lunę.

W tym momencie byłam już w kompletnym szoku. Zayden nic nie wspomniał o tym, że Nicki to jego beta. Zresztą, kiedy tutaj przyszedł był w towarzystwie, jakiegoś faceta, którego przedstawił jako swoją betę.

- Skoro jesteś jego betą, czemu nie było cię tutaj kiedy przyszedł rozmawiać o łowcach? - Dopytałam, wiedząc, że może mnie po prostu okłamywać. A nie zamierzałam dać zrobić z siebie idiotki.

- Poprzedni beta był moim ojcem. Nie żyje. Łowcy zabili go, kiedy wracali ze spotkania od was. - Wyjaśniła, a mi zrobiło się cholernie głupio. Chociaż Nicki nie wydawała się jakoś mocno zdruzgotana tym faktem.- Nie patrz tak. - Poprosiła, zakładając nogę na nogę. - Banici są przyzwyczajeni do straty. Bez ustanku tracimy kogoś bliskiego. To właśnie nasza największą kara. Brak domu i nieustający ból straty. Z czasem można przywyknąć na tyle, że nie płaczesz za każdym razem, gdy ktoś wspomni tę stratę.

- Może dlatego Zayden tak się zachowuje. - Stwierdziłam, mówiąc bardziej do siebie jak do dziewczyny. W końcu nie wiedziała o tym, co się między nami dzieje.

- Forbs to skomplikowany facet. I nie idzie mu budowanie relacji. Często robi coś w dobrej wierze, mimo że tak naprawdę robi źle. - Wyjaśniła, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Nie powiedział ci o tym, że teraz ja jestem betą, bo wiedział, że będziesz zazdrosna. Często kłamie, by trzymać przy sobie wilkołaki. Szkoda, że nadal nie zrozumiał, że zawsze źle na tym wychodzi.

- Znasz go bardzo dobrze. - Stwierdziłam, opierając się o ścianę za swoimi plecami.

- Tylko dlatego, że się z nim wychowywałam. Kiedyś był bardzo szczery. Nie wiem, skąd wzięło mu się to całe milczenie. - Przyznała wzruszajac ramionami. - I pewnie jest to wkurzające, ale powiem Ci o nim jedną rzecz. Jeśli cię kocha to naprawdę i bardzo mocno. I nieważne czy podzieli was kontynent, czy nawet cały świat. Zawsze będziesz się liczyć tylko ty.

- To tak bardzo oczywiste, że nie odejdę? - Spytałam, wzdychając cicho.

- Jesteście do siebie całkiem podobni. Poza tym ogólne wkurwienie, które przedstawia sobą Zayden, jest aż nazbyt wymowne. - Wyjaśniła, na co ja skinęłam głową. - Może to nie jest was czas. Jednak w końcu nadejdzie. A przynajmniej ja w to wierzę.

- Niby dlaczego? - Dopytałam, unosząc jedną brew.

- Bo ja też chcę mieć swoją lunę. To zawsze dużo siły, której nigdy zbyt wiele. - Podniosła się z wcześniej zajmowanego miejsca i stanęła tuż przede mną. - No i Zayden jest dla mnie jak brat i jego szczęście jest dla mnie ważne. - Podała mi rękę, by pomóc mi wstać.

- A już myślałam, że będę musiała wydrapać ci oczy za kręcenie się koło mojego faceta. - Stwierdziłam, rozbawiona przyjmując jej dłoń i wstając z miejsca.

- Spokojnie. Mój alfa jest cały twój. - Zapewniła, unosząc ręce w geście obronny. - I tak naprawdę był twój jeszcze długo, zanim się poznaliście. Od zawsze szukał właśnie ciebie. Liczył, że dzięki więzi jakoś się to wszystko ułoży.

- Chyba muszę z nim o tym pogadać. Inaczej ta napięta atmosfera między nami nigdy się nie skończy. - Zauważyłam, przypominając sobie naszą wcześniejszą rozmowę która był średnio udana.

- Rozmowy z nim zwłaszcza takie o uczuciach są wyjątkowo trudne. No, ale w końcu uda Ci się do niego dotrzeć. A przynajmniej ja w to wierzę. A jak co to jestem po twojej stronie i zawsze ci pomogę.

Uśmiechnęłam się lekko na słowa dziewczyny. Byłam przekonana, że będzie ze mną konkurować o rękę mojego mate. A jak się okazało to była tylko i wyłącznie wina tego, że za szybko ją oceniłam. Czego nigdy nie powinnam robić. Jednak zazdrość robić z ludźmi dziwne rzeczy.

- Dzięki. - Rzuciłam i minęłam ją, kierując się do wyjścia z sali. - To chcesz się sprawdzić z przyszłą alfą.

- Głupie pytanie. - Oświadczyła, szybko mnie doganiając. - I żeby nie było nie chce forów. Na pewno jesteś silna i dobrze wyszkolona tak jak twierdzi alfa, jednak ja też się w życiu nie obijałam chce zobaczyć czy naprawdę nie miałabym z tobą szans.

- A co chcesz pokonać mnie w pojedynku i przejąć watahę? - Spytałam, rozbawiona jak zawsze do springu zdejmując buty.

- Nie dam ci odpowiedzi na to pytanie. I dodam jedynie, że musisz się mieć na baczności. - Ostrzegła, mnie zajmując swoje miejsce na macie.

- Więc dobrze, że mam lekki sen.

Wraz z Nicki stoczyłyśmy walkę która trwała naprawdę długo. Pokonałam ją jedynie o włos. Co sprawiło mi nie lada satysfakcję.

Nasze dwa światy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz