🅇🅇

2.6K 122 0
                                    

Cały dzień patrolowałam dom watahy i na szczęście było w miarę spokojnie. Wilkołaki na razie starały się nie wchodzić sobie w drogę. Dzięki czemu uniknęliśmy niepotrzebnych bójek i innych spięć. Jednak wiedziałam, że to może być kwestia czasu, aż coś się spierdoli. Wilkołaki to jednak połowicznie dzikie zwierzęta. Dodatkowo bardzo terytorialne zwierzęta. Do tego wzajemna niechęć budowana latami i wychodzi nam mieszanka wybuchowa. Niestety obawiam się, że już wkrótce nie będzie tak spokojnie. I jeśli to nie łowcy nas powybijają, to zrobimy to my sami. A wolałabym naprawdę nie skończyć rozszarpana przez przedstawiciela własnego gatunku.

Do tego jeszcze dochodzi problem z moim mate. Cały dzień chodził i rozmawiał telepatycznie ze swoimi ludźmi. Do tego mnie blokował i wydawał się chcieć mnie unikać. Wydawało mi się to co najmniej podejrzane. Dlatego postanowiłam, że muszę ustalić, co on kombinuje.

Wiedziałam, że żaden z wilków mi tego nie powie. W końcu Zayden to ich alfa. No i wątpię by chcieli zwierzać się córce alfy, która kiedyś będzie dowodzić watahą z którą tak średnio się lubią. Dlatego nie pozostało mi nic innego jak po prostu próbować go śledzić. Jednak i to było cholernie trudne. Banici potrafią poznać, kiedy ktoś ich śledzi. W końcu blisko nocy Zayden jak gdyby nigdy nic schował się w swoim gabinecie. A ja miałam szczerze dosyć tych podchodów. Obiecał, że więcej mnie nie okłamie. Zobaczymy, ile ta obietnica była warta.

Weszłam do jego gabinetu  nawet nie zawracając sobie głowy pukaniem. Zamknęłam drzwi ostatni raz upewniając się, że nikt mnie nie widzi. O im mniejszej ilości wizyt gabinecie alfy banitów wiedzą, tym lepiej.

- Co ty kombinujesz? - Spytałam  spoglądając na swojego mate.

- Nie wiem, o co ci chodzi. - Oświadczył, kładąc nogi na biurko.

- Obiecałeś, że więcej mnie nie okłamiesz. - Podeszłam do niego i zrzuciłam jego nogi z biurka. - Radzę ci nie łamać tej obietnicy, bo następnym razem nie przebaczę Ci tak łatwo. - Skrzyżowałam ramiona na piersiach. - I tak w ogóle nie graj tego dupka co przed wszystkimi, bo mnie to wkurwia. Wolę mojego Zaydena.

- Ari daj spokój. Przysięgam, że nie planuje was zdradzić ani nic w tym stylu. - Stwierdził a z jego twarzy zniknął ten dziwny uśmiech którego tak nienawidze. - I ten dupek to alfa banitów, który nigdy przed nikim się nie kłania. Taką maskę przybiera większość alf, a ty kiedyś się o tym przekonasz.

- Chcesz usłyszeć prawdę. Jak mam Ci ufać, jeśli nigdy nic mi nie mówisz? - Spytałam ani na moment nie mięknąć. - Chce znać prawdę i przede wszystkim nie chce patrzyć na te maskę. Możesz ją sobie ubierać przy innych, ale nie kiedy rozmawiasz ze mną.

- Jesteś cholernie uparta. - Stwierdził, chcąc zmienić temat.

- Jak każda alfa a teraz chce prawdy. Lub przysięgam, że powiem ojcu, a uwierz mi on zapyta tylko raz. - Zapewniłam czując, że tylko groźba zmusi go do powiedzenia mi prawdy.

- Chce wyjść z kilkoma wilkami poza teraz domu watahy. - Wyjawił, a mnie dopadła nagła chęć mordu.

- Chyba cię popierdoliło. - Stwierdziłam obchodząc biuko, by stanąć bliżej niego. - Tam czekają łowcy. Nie wiemy ilu... Nie wiemy nic. A ty tak po prostu chcesz tam iść?

- A jaki masz inny pomysł Aria? Siedzieć tutaj i czekać na chuj wie co? To my tutaj jesteśmy wilkołakami. Groźnymi bestiami a chowamy się przed ludźmi strzelającymi z łuku.

- Mówiąc tak, przyznajesz im rację. - Oświadczyłam, przeczesując włosy palcami. - W ten sposób potwierdzasz każde ich słowo o tym, że jesteśmy potworami, które trzeba wytępić.

- Więc co będziemy tutaj siedzieć i się trząść byle tylko nikt nie pomysłem, że jesteśmy bestiami? Musimy coś zrobić inaczej utkniemy tutaj na zawsze. Poza tym łowcy prędzej czy później zaatakują, jeśli nie damy im sposobności do polowania. - Wstał z miejsca i podszedł do mnie bliżej. - I wiesz co będzie wtedy? Wtedy oni wejdą tutaj, a to miejsce stanie się nasza osobista pułapką. Nie będziemy mieć jak uciec, a oni wejdą tutaj i zaczną zabawę. Wystrzelą nas do ostatniej sztuki. - Spojrzał mi prosto w oczy. - Zostając tutaj i czekając na to co będzie, skazujemy się na śmierć.

Tak bardzo chciałam temu zaprzeczyć. Powiedzieć, że nie ma opcji, by ktoś tutaj wszedł. Jednak wiedziałam, że Zayden ma rację. Poza tym on znał się o wiele lepiej na łowcach niż ja. Dlatego musiałam zdać się na jego instynkt. Naprawdę nie chciałam z nim walczyć. Wolałam go wspierać i dać przekład innym. Pokazać, że nawet córka alfy i banita mogą się dogadać.

- Idę z tobą. - Rzuciłam czując, że i tak go nie powstrzymam. Poza tym miał rację. Nie możemy tu siedzieć i czekać na nie wiadomo co.

- Wychodzimy o północy. Wtedy odbywa się zmiana na warcie i nikt nie powinien nas zobaczyć. - Wyjaśnił, wracając na swoje miejsce.

- Rozumiem, że nie zamierzasz o niczym powiedzieć mojemu ojcu? - Spytałam już nieco spokojniej.

- On w życiu się na to nie zgodzi. Nie zna się na łowcach i nie ma pojęcia, do czego są zdolni. Poza tym im mniej osób wie tym lepiej. Po cichu obadamy sprawę, a potem razem wymyślimy jakieś rozwiązanie.

- Niech będzie. - Rzuciłam, siadając na jego biurku. - Lubisz ryzyko co? - Dopytałam, chcąc nieco rozluźnić napięta atmosferę.

- Mówisz tak, jakbyśmy się nie znali. - Rzucił, rozbawiony opierając plecy o oparcie fotela. - Banici nieustannie ryzykują. To właśnie jest wpisane w naszą naturę. I dlatego też żyjemy dosyć krótko.

- Jeśli zrobisz coś głupiego, kiedy wyjdziemy poza bramę, to osobiście cię zabije. - Zapewniłam całkiem na poważnie.

- A jeśli Ty zrobisz coś głupiego, to więcej cię nie zabiorę. - Oświadczył również całkiem poważnie. - Jak już wrócimy z tych naszych podchodów  to powinniśmy spędzić razem trochę czasu.

- Czekaj. Zapraszasz mnie na randkę? - Spytałam rozbawiona. - Najpierw będziemy łamać prawo, a potem zjemy razem kolację?

- A czemu by nie? - Wzruszył ramionami, jakby to było zupełnie niemalne. - Nasze życie jest dosyć specyficzne więc i randki takie będą. Jutro wieczorem?

- O ile jakiś łowca nie zrobi mi dziury w głowie, to jesteśmy umówieni. - Zeszłam z biurka i już miałam wyjść, kiedy coś sobie przypomniałam. - Spotkamy się przed bramą czy już po drugiej stronie?

- Spotkamy się przy zbrojowni, potem będziemy kombinować. - Oświadczył, a ja skinęłam głową i wyszłam z jego gabinetu.

Po prostu nie mogę uwierzyć, że dałam się wciągnąć w to szaleństwo. Teraz mogę być pewna, że wykończą mnie albo łowcy, albo mój ojciec, jeśli się o tym dowie.

~ Będę za tobą tęsknić. - Rzuciła rozbawiona Ava.

~ A ja za tobą nie sierściuchu.

Nasze dwa światy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz