Rozdział 34

62 17 3
                                    

Czułam się beznadziejnie, ale to chyba nie powinno nikogo dziwić.

Choć nikt ze stada nie naciskał, bym wyjaśniła, dlaczego tak dopytywałam, czy słyszeli moją rozmowę z Vuko, nie dało się nie zauważyć, że cholernie ich to ciekawiło. Już pomijając tysiące bombardujących mnie ze wszystkich stron wścibskich myśli, zdecydowana ich większość po prostu nie mogła powstrzymać się od zezowania na mnie ukradkiem, gdy byli pewni, że tego nie zauważę.

Zauważałam za każdym pieprzonym razem. W końcu jednocześnie o tym myśleli, nie? Ciężko jest ukryć coś przed częścią jednego umysłu. To jak próby okłamania samego siebie. Chyba nie da się zataić przed samym sobą żadnych faktów. Można je wyprzeć, ale wiadomo, że to na dłuższą metę nie zadziała.

Nie byłam w nastroju na pogaduszki. Wciąż miałam przed oczami pozornie młodą, lecz pociętą zmarszczkami twarz chorego wyverna. W nosie wierciło mnie wspomnienie jego fascynującego zapachu, a błysku krwistoczerwonego oka nie byłam w stanie ot tak wyrzucić z głowy. Natrętnie rozpamiętywałam jego słowa, starając się uchwycić w nich choć odrobinę więcej sensu, lecz z każdą chwilą nabierałam coraz silniejszych wątpliwości, że... uroiłam je sobie.

Nikt tego nie słyszał. Nikt nie zauważył, byśmy ze sobą rozmawiali, choć przecież obserwowali nas z niewielkiej odległości. Czegoś takiego nie dało się przegapić, prawda? Więc wyjaśnienie musiało być takie, że zaczynało mi już odbijać na całego. Czułam, że jedyną osobą, która mogłaby udzielić mi jakichkolwiek odpowiedzi, jest Ladon, ale opanowywała mnie jakaś dziwna, bliżej niewyjaśniona niechęć, gdy myślałam o rozpoczęciu tego tematu. Raz, że zbyt wielu by to słyszało, a dwa... że w jakiś sposób ta rozmowa była dla mnie przeżyciem intymnym. Czymś, o czym wiedziałam, że skierowane jest tylko do mnie i nikt niepowołany nie powinien się do tego wtrącać, nawet jeśli tym kimś byłby mój półdemoniczny brat.

Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. W pewien więc sposób to, że wyvern zadbał, by inni nas nie słyszeli – by czas stanął na moment w miejscu – było dobre, prawda? Nie mogłam sobie wyobrazić, że kilkanaście innych osób miałoby na równi ze mną roztrząsać znaczenie Innych imion, tajemniczego Proroka i... Ylnethera, kimkolwiek był.

Owszem, z początku próbowali naciskać – w końcu z kilometra biło ode mnie zdenerwowanie i dezorientacja – ale spotkawszy się ze ścianą stanowczego oporu, odpuścili sobie. Domyślałam się, że jedynie na góra dwa dni, Quills w końcu nie mógł dopuścić do tego, by podobna sprawa pozostała bez echa, a Ladon by oszalał, gdyby nie dowiedział się w końcu, co się dzieje z jego małą siostrzyczką, ale dostałam odroczenie wyroku. Oznaczało to jedynie, że zostało mi darowane więcej czasu na wymyślenie jakichś sensownych kłamstw, ale zawsze to lepsze niż nic.

Po tym, jak odprowadziliśmy Klementynę do domu, wymogliśmy od niej obietnicę, że gdyby coś się działo, ma zwracać się z tym do nas, i oficjalnie zakończyliśmy dzisiejsze spotkanie, wszyscy rozeszli się do swoich spraw. Byliśmy wykończeni stresem, zdezorientowani i po prostu mieliśmy dosyć. Jako że miałam najbliżej, pierwsza zniknęłam z myślowego eteru i z ulgą weszłam do ciemnego, rozkosznie pustego i cichego mieszkania.

I raźnie oddałam się w ramiona tysięcy męczących mnie wątpliwości.

Miałam o czym myśleć przez najbliższą godzinę, na nowo raz po raz odtwarzając rozmowę i mając wrażenie, że za każdym razem rozumiem z niej jeszcze mniej, a gdy wreszcie zasnęłam, męczyły mnie koszmary senne w podobnym klimacie, więc nic dziwnego, że obudziłam się w nie najlepszym humorze.

Dzień zapowiadał się na szczególnie upalny. Choć nie było jeszcze dziesiątej, gdy ostatecznie zwlokłam się z łóżka, już czułam potrzebę zamknięcia się w salonie i odpalenia klimatyzacji na cały regulator. Domyślałam się, że skończy się to murowanym zapaleniem płuc – miałam takie szczęście, że praktycznie każdorazowe użycie tego urządzenia dłużej niż przez godzinę kończyło się dla mnie przeziębieniem – więc ograniczyłam się do miski lodów i uwalenia na kanapie w moim pokoju.

Uszkodzona dusza 2: END OF THE BEGINNINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz