Rozdział 39

70 16 11
                                    

Wczorajsze spektakularne odejście Wiktorii skończyło się tym, że dziewczyna zwyczajnie spakowała swoje rzeczy i poszła sobie do domu. Doskonale widziałam po członkach grupy, co o tym sądzą, ale nikt starał się nie komentować wydarzenia. Lepiej było udawać, że zupełnie nic się nie stało, zamiast tonąć w domysłach. I tak skończyło się na tym, że choć to ja potraktowałam dawną przyjaciółkę dość brutalnie, wyszłam na osobę poszkodowaną. Jakby nie patrzeć – to ona wchodziła pierwsza w zwarcie i to mnie po tej hecy nadgarstek napierniczał, że hej. Aż przez pewien czas martwiłam się, czy nie powinnam znowu przejść się do lekarza, żeby mimo wszystko jeszcze raz go prześwietlić.

Na szczęście dało się te niedogodności i niesmak po zachowaniu Wiktorii zignorować, bo nadal byliśmy wszyscy aż do przesady podekscytowani swoim towarzystwem. Rozmowom nie było końca, po treningu zaś pod wpływem spontanicznej decyzji wybraliśmy się do pizzerii. Gdy ją zamknęli, delikatnie wypraszając nas na dwór, do północy jeszcze gadaliśmy na parkingu, jakoś tak nie mogąc się zmusić do rozejścia do domów. Do mieszkania w praktyce udało mi się wrócić koło drugiej w nocy. I dopiero wtedy, gdy ciepnęłam rzeczy na podłogę w przedpokoju i nieprzytomna walnęłam się na niepościelone łóżko, nie zdejmując nawet ubrania, przypomniałam sobie łaskawie, że przecież jutro czeka mnie moja ukochana szkoła...

Na myśl o pobudce o siódmej chciało mi się przeklinać w głos i rzucać ciężkimi przedmiotami, no ale co ja mogłam poradzić? Przez to, że więcej mnie w tej szkole nie było, niż w niej siedziałam, nie mogłam sobie pozwolić na kolejny dzień wagarów. Chociaż kusił tak, że aż mnie swędziało, serio... Na szczęście dzięki Ladonowi miałam na tyle dobry humor, by nie wpadać w czarną rozpacz.

Jakoś udało mi się odkleić od materaca o tej dziwnej godzinie, choć byłam tak nieprzytomna, że konieczność uruchomienia mikrofalówki zwyczajnie mnie przerosła. Przeszkodą nie do pokonania okazało się również znalezienie dwóch takich samych skarpetek, ale tym już nie przejmowałam się mocno. Jaskrawy różowy i subtelny żółty lekko się ze sobą gryzły, ale wychodziłam tak z domu dość często z czystego lenistwa... Jakimś cudem spakowałam sobie jedzenie i parę innych potrzebnych rzeczy, nie porównując ich zbytnio z planem lekcji, i smętnym krokiem posnułam się na przystanek, na dobrą sprawę nie rejestrując nawet jaka jest pogoda. Zorientowałam się, że pada, dopiero gdy dotarłam na miejsce, przemoczona do suchej nitki, lecz nie miałam już ani czasu, ani siły, by wracać po płaszcz. Nie przeszkadzało mi to też tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Chyba nadal spałam, śniące się obrazy nakładały się na otaczającą mnie rzeczywistość. Szczęście, że przynajmniej o zrobieniu makijażu pamiętałam.

Otrzeźwiałam przypomniawszy sobie o wydarzeniach z poprzedniego dnia.

Płonący bladgor, przeciskający się drzwiami biblioteki na zatłoczony korytarz? Ja w ciele wilka, uciekająca przed nim w panice, roztrącając zagradzających mi drogę uczniów? Jezu, chyba nie ma co liczyć na to, że ktoś tego nie zauważył... Miałam jakieś takie niemiłe wrażenie, że dyrektor zechce ze mną o tym porozmawiać, ale przy okazji skrycie liczyłam, że nikt się nie zorientował, że miałam z tym cokolwiek wspólnego. Może jedynie bibliotekarka, skoro to się wydarzyło gdy byłam jedyną osobą w jej królestwie...

Nawet nie macie pojęcia, jakie było moje zaskoczenie, gdy po dotarciu na miejsce dowiedziałam się, że zasadniczo nikt nie dopatrzył się w całej sprawie niczego nadzwyczajnego. Wszyscy świadkowie i kadra nauczycielska jednogłośnie uznali, że to jakiś starszy uczeń zrobił sobie jaja, przebierając się w przerażający kostium, by napędzić kolegom stracha. Teraz intensywnie szukano winnego, zwłaszcza że z jego powodu trzeba było wstawić nowe drzwi do biblioteki i składziku, lecz ja byłam daleko poza podejrzeniami. Przecież nawet najlepszym kostiumem nie dodałabym sobie ponad metra wzdłuż i wszerz...

Uszkodzona dusza 2: END OF THE BEGINNINGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz