– USPOKÓJCIE SIĘ!
Nie mogłam już wytrzymać coraz głośniejszych wrzasków Ginny oraz Rona. Od dobrych pięciu minut darli się na siebie i darli, a właściwie to moja przyjaciółka się darła, jej brat jedynie starał się ją przekrzyczeć, co marnie mu wychodziło.
– Hermiono, cicho! – warknęła na mnie dziewczyna.
– Hermiono, nie wtrącaj się! – zwrócił się w moją stronę w tym samym momencie chłopak.
– Jak ty do niej mówisz?! Zamknij się! – ryknęli na siebie jednocześnie.
I tak w kółko. Harry stał między nimi, by tylko nie doszło do rękoczynów – różdżki zabrałam im już dawno. Teraz starałam się ich jedynie uspokoić, ponieważ wokół nas robiło się coraz większe zbiorowisko.
A o co poszło? Jakże mądry Ron poprzedniego dnia postanowił jednak powiedzieć pani Weasley o tym, co wyprawia Ginny – że się nie uczy, że opuszcza lekcje, że w ogóle nie przygotowuje się do SUM-ów. Oczywiście sama przypomniałam mu, kiedy zaczęły się jego powtórki do tegoż egzaminu, ale on jedynie wydarł się na mnie. Siedział później naburmuszony, dopóki nie przyszła ruda i nie zrobiła mu awantury. Pani Weasley wysłała jej bardzo dobitnego wyjca. Bardzo. Głos kobiety nadal dzwonił mi w uszach, dokładnie tak samo jak dzisiaj w Wielkiej Sali.
Zauważyłam łzy w oczach Ginny, a moje serce od razu ścisnęło się z żalu. Rudowłosa była o wiele twardsza ode mnie, więc skoro zbierało jej się na płacz, musiało ją to bardzo boleć.
Nienawidziłam widoku słonych kropel spływających po policzkach dziewczyny.
– Jak w ogóle śmiesz się wtrącać w moje życie?! – krzyknęła Ginny ochryple. – To, co robię, to moja sprawa! Ani nie twoja, ani tym bardziej mamy!
– Nie pozwolę, by moja siostra zachowywała się jak...jak jakaś Ślizgonka! – Ron niemal wypluł to słowo. Ostatnio Draco chyba obrał sobie za punkt honoru, by mój przyjaciel rzucił mu się do gardła przed Bożym Narodzeniem. Denerwował go w każdy możliwy sposób, a Ron szalał z wściekłości. – Idź sobie do Malfoya i reszty, proszę, stworzycie świetny zespół!
– Wiesz co?! – wrzasnęła w końcu Ginny, a ja wiedziałam, że jest na skraju. – Żałuję, że tam nie trafiłam! Żałuję, że mam taką rodzinę! Nienawidzę jej, a w szczególności ciebie! Dajcie mi wszyscy święty spokój!
Ginny wybiegła z pokoju wspólnego, już nie powstrzymując łez. Jęknęłam. To ona bardziej przeżyła całą kłótnię. A ja nie chciałam, by cierpiała. Poczułam nagłe współczucie, a na jej brata zwykłą złość. On za to zaciskał mocno pięści. Widziałam, że jego kostki pobielały, a on sam robił się coraz bardziej czerwony na twarzy.
– Czy wy ją słyszeliście? – spytał z furią. – Słyszeliście, co powiedziała?
– Tak, Ron, słyszeliśmy – mruknął Harry. – Cały pokój wspólny słyszał. No, na co się gapicie? Koniec przedstawienia! – warknął do pozostałych Gryfonów. Na twarzach niektórych był strach, na innych zaskoczenie, najczęściej jednak widziałam rozbawienie.
Ugh. Jeszcze tego brakowało – prychnęłam w myślach. Prędko o tym nie zapomną.
Podczas gdy uczniowie powrócili do swoich zajęć, ja założyłam ręce na piersiach, mrużąc oczy.
– Naprawdę nie rozumiem cię, Ron – powiedziałam. – Jak możesz tak traktować własną siostrę?
Rudzielec spojrzał w furią w moją stronę.
– Może jeszcze pochwalasz jej zachowanie?!
– Nie krzycz na mnie, Ron! – zawołałam, powoli sama tracąc nad sobą panowanie. – Nie, nie pochwalam, ale ty też nie zachowujesz się jak wzór do naśladowania. Zamiast z nią porozmawiać, jak człowiek, od razu piszesz do waszej mamy, w dodatku mocno wszystko wyolbrzymiając oraz koloryzując. Niby od kiedy „Ginny zrobiła się agresywna oraz zwyczajnie chamska" i to jeszcze przez samo „h"? Rozumiem – jesteś jej bratem, chcesz dla niej jak najlepiej, ale czy przypadkiem nie czujesz po prostu zazdrości, że ona kogoś ma, a ty nadal nikogo sobie nie znalazłeś?
CZYTASZ
Jeden jedyny wyjątek
FanfictionSpotkali się w bibliotece, dwoje piekielnie zdolnych uczniów, i zaczęli rozmawiać o nauce. Skończyło się kłótnią, pierwszą, lecz nie ostatnią. Już wtedy była nim zaintrygowana - nie mogła przecież wiedzieć, że właśnie w tamtej chwili założyła sobie...