Łagodne światło niewielkiej lampki padało na stos książek, zwoje pergaminów i pióro leżące samotnie na brzegu stolika.
Jedynie w bibliotece mogłam odnaleźć spokój.
Powoli zapadał wieczór, za oknem robiło się coraz ciemniej. Czytelnię Instytutu spowijał mrok, choć lampki stojące na stolikach starały się go przegonić. Otaczały mnie rzędy regałów pełnych woluminów, miejsca, przy których siedzieli nieliczni uczestnicy Konkursu oraz przede wszystkim cisza.
Potrzebowałam jej i tylko jej. Nie dałam namówić się Ivy na spacer po całym Instytucie. Długo nalegała, ale ja byłam nieugięta, nawet wtedy, kiedy Roger starał się chyba załaskotać mnie na śmierć.
W zamian za to, gdy tylko wróciliśmy do swoich pokojów, a McGonagall oznajmiła, że mamy czas wolny, Krukoni porwali ze sobą resztę uczniów Hogwartu.
Skryłam się w spokojnej czytelni, do której – ku mojej radości – nie zajrzało tamtego wieczoru wiele osób.
Pomieszczenie nie było zbyt duże. Z pewnością zdecydowanie mniejsze od hogwarckiej biblioteki, choć już zdążyłam zauważyć na półkach nieznane mi, niekojarzące się z niczym tytuły.
Jednak w tamtej chwili postanowiłam się nimi nie zajmować. Swoje poszukiwania skierowałam w nieco inną stronę – ku wszelkim informacjom na temat katharsis albo Sprawy. Nie liczyłam na powodzenie w tej drugiej kwestii. Wszystkie archiwa mieściły się w podziemiach Instytutu, a ja nie wiedziałam nawet, jak tam dojść. Skupiłam się zatem na książce umarłych.
Niestety, z marnym skutkiem.
Przejrzałam już pięć tomów ze zdecydowanie mało napawającymi nadzieją efektami. Na razie przyssałam się do Dusza i ciało – powiązań zawsze mało, cokolwiek miał znaczyć ten tytuł. Jednak wbrew pozorom, autor nie pisał wcale tak głupio.
Częstym problemem wśród czarodziejskich myślicieli jest: czy podświadomość może wpływać na ciało? Nie chodzi o sny, koszmary, po których budzimy się zlani potem, ani chociażby o zachowanie w czasie hipnozy.
Bunt magii. Nad tym ręce załamują badacze magicznych umysłów, to spędza im sen z powiek, to stanowi prawdziwą zagwozdkę.
Na pewno każdy z nas chociaż ras spotkał się z nieposłuszeństwem mocy. Zdenerwowanie – trach!, i pęknięta szklanka. Strach – i natychmiastowa zmiana pogody. Radość – i od razu wywrotka przedmiotów w pobliżu. Znamy to, prawda? Czasem takie gwałtowności nic nie znaczą, innym razem są bardziej istotne.
Takie małe, chwilowe przejęcie kontroli nad naszą istotą przez magię.
A jeśli właśnie magia czasami wie lepiej, co jest dla nas dobre? Jeśli to wyczuwa? Jeśli daje wyraźne sygnały, że dzieje się coś niedobrego?
Nie możemy nad nią zapanować. Nigdy nie mogliśmy i nigdy nie będziemy w stanie.
Nie mamy wyboru.
Jedyne wyjście stanowi poddanie się jej.
Zmarszczyłam brwi.
Owszem, nawet mnie - mimo że coraz rzadziej - zdarzało się nie panować nad mocą w chwilach jakichś większych emocji. Wiedziałam o podłożu uczuciowym, byłam go świadoma. Jednak nigdy nie spotkałam się z niczym podobnym. Władza magii nad człowiekiem? Wydawało się to być czymś tak absurdalnym, że niemal niemożliwym. Bo niby dlaczego właśnie ona miała w aż takim stopniu ingerować w naszym życiu?
CZYTASZ
Jeden jedyny wyjątek
FanfictionSpotkali się w bibliotece, dwoje piekielnie zdolnych uczniów, i zaczęli rozmawiać o nauce. Skończyło się kłótnią, pierwszą, lecz nie ostatnią. Już wtedy była nim zaintrygowana - nie mogła przecież wiedzieć, że właśnie w tamtej chwili założyła sobie...