Z każdym kolejnym dniem robiło się coraz zimnej. Po czasie całkowicie ustał deszcz, jednak zastąpił go silny, lodowaty wiatr. Nad Hogwartem zbierały się ciemnoszare chmury, z których w każdej chwili spodziewałam się śniegu.
Niestety, ten nie nadchodził, nad czym ubolewałam.
Miałam rację – nie udało mi się znaleźć zbyt dużo czasu, by rozmyślać nad umarłymi, jak Teodor nazywał często odkryty korytarz i klasę. Nauczyciele faktycznie wyjątkowo skutecznie zajęli nauką moje wolne wieczory po lekcjach. Nie było możliwości, żebym wraz z Nottem zajęła się ocalałą salą. Pozostało nam jedynie czekać na sobotę.
Z samym czarnowłosym Ślizgonem nasze stosunki uległy zmianie. Mogłam nawet nazwać ją niewielką poprawą, a to już niemalże był sukces. Między nami panowała cieplejsza atmosfera. Sprzeczki pojawiały się rzadziej i niekiedy kończyły się szybciej – czasem on je ucinał, innym razem ja. Nadal jednak były głośne, uciążliwe, a podczas niektórych nawet Teodor tracił panowanie nad sobą, krzycząc na mnie i krzycząc, bo przecież tak go denerwowałam. Po pewnych korepetycjach oboje staliśmy naprzeciw siebie z wysoko uniesionymi różdżkami, gdy między nami wywiązała się kłótnia na temat właściwości magicznych tojadu żółtego.
No i nie mogłam także zapomnieć o tych wszystkich całkowicie normalnych rozmowach z Teodorem. O tych pozbawionych jakiejkolwiek złośliwości, jednocześnie zastąpionej wzajemną jako-taką życzliwością. O tych, których od dawna najbardziej chciałam, których wywiązania się między nami pragnęłam.
Rozmawialiśmy z Nottem o doprawdy przeróżnych rzeczach. Najczęściej o umarłych i o Międzyszkolnym Konkursie Magicznym, jednak w grę równie nierzadko wchodziły całkowite głupoty. Ulubione książki, muzyka, to, co sądzimy na temat niektórych spraw.
Podobało mi się to. Powoli dostrzegałam, że mimo złośliwości i drwiny Teodor skrywa w sobie coś więcej.
A kimś, kto całkowicie zbił mnie z tropu swoimi słowami, był Neville.
Gdy szliśmy na czwartkową lekcję zielarstwa, chłopak nagle stwierdził lekko:
– Dobrze dogadujesz się z Nottem.
Nie żebym się z tym nie zgadzała. Nie zmieniało to jednak faktu, że mocno się zdziwiłam, jednocześnie czując niepokój.
To widać?
– Dlaczego tak twierdzisz? – spytałam, marszcząc brwi.
Neville wzruszył ramionami.
– Na ostatnich zaklęciach nie kłóciliście się – odparł. – No i siedzieliście razem...
– Musiałam omówić z nim jedną naprawdę pilną rzecz – wtrąciłam. – Nie zrobiłabym tego wtedy, gdyby nie zaciągnął mnie do tej ławki – dodałam ponuro.
Neville uśmiechnął się delikatnie.
– Ale i tak dobrze się dogadujecie.
Odwróciłam wzrok.
– Nott... zachowuje się inaczej – przyznałam z wahaniem. Spojrzałam na Gryfona. – Jeśli wiesz, o co mi chodzi. W przeciwieństwie do takiego Malfoya czy Zabiniego z Nottem da się normalnie porozmawiać. Chwilami. Niestety, często przypomina zwykłego Ślizgona.
Neville zmarszczył brwi.
– To Nott w końcu jest inny czy nie? – spytał.
Westchnęłam.
– Nie wiem – odrzekłam cicho, nie patrząc na niego. – Jeszcze. Muszę się dopiero przekonać. – Odwróciłam wzrok na chłopaka. – Ale masz rację. Dobrze się z nim dogaduję.
CZYTASZ
Jeden jedyny wyjątek
FanfictionSpotkali się w bibliotece, dwoje piekielnie zdolnych uczniów, i zaczęli rozmawiać o nauce. Skończyło się kłótnią, pierwszą, lecz nie ostatnią. Już wtedy była nim zaintrygowana - nie mogła przecież wiedzieć, że właśnie w tamtej chwili założyła sobie...