•·37·•

164 9 0
                                    

~•~

- Nie przesadzaj już - powiedziałam, spokojnym głosem i znowu wytarłam mu policzko - nie płacz już, okej?

Pokiwał głową z twarzą wtuloną w moją szyję. Głaskałam go delikatnie po plecach. Uspokoił się i znowu jego ciepły oddech się wyrównał. Podniósł głowę, a następnie włożył mi włosy za ucho, zostawiając już rękę na moim policzku. Uśmiechnęłam się do niego. Przysunął mnie bliżej siebie i szybko złączył nasze usta, ale nie całował tak jak zawsze. Nie z namiętnością a bardziej jakby chciał mi podziękować. Poczułam się dla niego ważna.

Odsunął się ode mnie i uśmiechnął się znowu. Oczy mu błyszczały.

- Obiecałam Łucji, że do nich przyjdę później - powiedziałam spoglądając na zegarek. Zbliżała się 9:00.

- Jeszcze nie ma później - odpowiedział robiąc smutną minę, położył się ciągnąc mnie ze sobą - poza tym nie pozwolę ci iść.

Przytulił mnie mocniej do siebie, a ja oparłam głowę o jego mostek. Postanowiłam go trochę powkurzać.

- Czemu nie pozwolisz mi iść? - spytałam robiąc taką samą smutną minę, jak on wcześniej.

- Bo jesteś moja - odpowiedział wzruszając ramionami.

- Ale ja chcę iść do dziewczyn - dalej mówiłam ze smutną miną.

- Ale ja cię nie puszczę.

- Ale ja wrócę tutaj - powiedziałam tak samo smutno i oparłam ręce o łóżko, żeby się podnieść, a on tylko mocniej przydusił do siebie moją talię blokując mi jakąkolwiek opcję wstania.

- Nigdzie nie idziesz - uniósł tylko jeden kącik ust w górę i dodał powoli, dzieląc na sylaby - za-po-mnij.

- No weź - wyprostowałam całkiem łokcie, a przez to, że obejmował moją talię kręgosłup wygiął mi się w dość interesujący kąt.

- Połamiesz się.

- To mnie puść.

- Okej - powiedział i nie mam pojęcia, jak, ale w kilka sekund rzucił mnie na łóżko i znalazł się nade mną, dalej uśmiechając się tylko jedną stroną - i co teraz?

Założyłam rękę na rękę.

- Znęcasz się nade mną.

- Dopiero mogę zacząć - wyszeptał znajdując się kilka milimetrów od mojej twarzy.

- Jak bawisz się w Greya to dostaniesz liścia - odpowiedziałam, a on się zaśmiał.

- Od kiedy tak ofensywnie?

- To jest defensywa, mój drogi - powiedziałam tak samo, jak on do mnie zawsze kiedy się wymądrzał.

Schylił się jednym szybkim ruchem i krótko pocałował mnie w usta.

- Cwaniara - powiedział podnosząc się ze mnie.

- Od kogoś się nauczyłam - odpowiedziałam z wrednym uśmiechem, a on mnie delikatnie popchnął, więc mu oddałam a on mi i tak z kilka razy aż znowu skończyłam leżąc pod nim, dodatkowo z unieruchomionymi rękami.

Loved OnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz