*Rozdział 6*

258 11 0
                                    

*Jakiś czas potem*

Pewnego poranka Inga siedziała przy stole, pijąc herbatę z ulubionego kubka.Przeglądała najnowsze wieści ze świata,starając się pilnować czasu.-7.30,pora iść!-pomyślała,rzucając kubek do zlewu i zabierając torbę z kluczami.Wyszła z domu i ruszyła do szkoły.Była paskudna pogoda,do tego zaczęło padać.Zirytowało to dziewczynkę.Takie deszcze niezmiennie doprowadzały ją do szału,bo przychodziła do szkoły mokra i było jej zimno.Gdy w szatni zrzuciła swoje wierzchnie ubranie,tzn kurtkę i buty,poczuła sie lepiej.Włosy miała tez w nieładzie,ale to postanowiła poprawić już w łazience.Szybko zabrała plecak i mineła się w drzwiach z paroma osobami z klasy,które rzuciły pogardliwe komentarze na temat jej wyglądu.Inga przewróciła oczami i przyspieszyła.Nienawidziła tej bandy,która jedynie szukała sposobności,by jej dokuczać i drażnić.Na szczęście dziś miała być religia,co ją bardzo cieszyło.Usiadła pod salą zmęczona i westchnęła.Przesunęła ręką po włosach i przypomniała sobie,że miała poprawić uczesanie.Wstała,zostawiając plecak pod salą i podeszła do niedaleko położonej łazienki.Spojrzała w lustro i pokręciła głową,zastanawiając się,jak wytrwać kolejny dzień z klasą.Zaraz po dzwonku pani od matematyki wpuściła ich do klasy.Inga dopiero po kilku minutach zorientowała się,że zapomniała plecaka z korytarza.-Proszę pani,bo zapomniałam plecaka.moge wyjść?-spytała szybko,unosząc rękę.-Oczywiście-pani pozwoliła,sprawdzajac obecność.Inga wyszła i zamarła.-O wy przeklęte paskudy-wymamrotała,stojąc bezradnie na pustym korytarzu.Ani śladu plecaka.Poczuła,że wargi jej drżą.Znowu ją upokorzyli.Teraz tego plecaka może szukac i po całej szkole.Uderzyła pięścią w ścianę,zagryzając usta z bólu.Wtedy wyszła pani Karolina z gabinetu.-Inguś,stało się coś?-spytała,zauważając Ingę.-Mam matematykę,schowali mi plecak,musze zaraz wrócic na lekcje,pomocy-dziewczynka błagalnie zawieisła wzrok na kobiecie.Ta wpadła na pomysł.-Idź szukaj plecaka,a ja pójde do sali wytłumaczyc sprawe pani Oli.Tu macie?-wskazała salę.Inga pokiwała głowa i bezsilnie zacisnęła ręce.Powoli ruszyła korytarzem,rozglądajac się za zgubą.-Nech ich dorwę,to...-myślała w duchu,wściekła.Tymczasem pani Karolina weszła do sali i podeszła do koleżanki.-Ola,Indze klasa schowała plecak gdzies w szkole,poszła szukać,przpilnuje jej,dobrze?Nie wpisuj jej nieobecności,obiecuję,że wróci i poinformuje cię o odnalezieniu go,okej?-kobieta powiedziała cicho do koleżanki.Tamta skinęła głową.Pani Karolina wyszła z sali i sama również zaczeła poszukiwania.Odnalazł się w...koszu na śmieci w rogu korytarza.Inga zobaczywszy to,rozpłakała się.Wyjeła torbę i oparła sie plecami o ściane,płacząc.-Oni....oni...są podli-połykała łzy.Wtedy usłyszały kroki...Inga szybko otarła łzy,widząc znajoma nauczycielkę.Próbując się uśmiechnąć,wstała z podłogi.-Wrócę juz do sali-skinęła głową na powitanie pani Julii i zdecydowanym krokiem ruszyła do sali.Złapała za klamkę i ostatni raz wzięła oddech.-Dam radę-powtórzyła i weszła,zajmując miejsce.-O,Inga,znalazł się widzę?To dobrze-pani Ola spojrzała na nią z lekkim uśmiechem.-Tak-powiedziała cicho dziewczyna i wbiła wzrok w pusty zeszyt.Zastanawiała się,od kogo odpisze dzisiejszą lekcje.-Aga?Pisałaś wszystko?Mogę?-spojrzała błagalnie na koleżankę.-Jasne-koleżanka podała jej zeszyt.Zadzwonił dzwonek...Inga miała już dość.Na szczęście następna była religia.Pani Julia na pewno poprawi jej humor.Inga uśmiechneła się do siebie.Kobieta zaraz po dzwonku przyszła i wpuściła ich do klasy.Inga zajęła swoje miejsce w pierwszej ławce i skupiła na modlitwie,którą prowadziła nauczycielka.Rozpakowała rzeczy i usiadła.Słyszała klasę z tyłu,szepty i rozmowy.-Cisza!-pani nagle podniosła niespodziewanie głos.Inga wzdrygnęła się.-Kochani,dziś będziemy omawiać...-pani zawiesiła wzrok na oknie.Po chwili kontynuowała.-Dziś omówimy sobie przypowieść o synu marnotrawnym.Otwórzcie ksiażki-poleciła,idąc po swoje rzeczy.Wyjęła swój podręcznik i zaczęli czytać.W klasie panowała kompletna cisza,tylko Jej głos niósł sie po sali.Inga poczuła się,jakby ktoś czytał jej bajke na dobranoc.Przymknęła oczy i lekko się uśmiechnęła.Pani Julia potrafi skutecznie zatamowac  jej łzy.Już nawet wiedziała,co powinna zrobić w tamtej sprawie.Będzie silna,musi sobie poradzić.Wtedy jeszcze nie miała świadomości,że praktycznie od urodzenia jest hartowana,by stać sie silną.Nie składała wydarzeń z życia w całość.Nie miała pojęcia,że pani Julia jest jej spełnieniem prośby z czerwca.Zadzwonił dzwonek.-Do widzenia wszystkim-pani Julia spakowała swoje rzeczy i powoli wychodziła z sali.Inga zabrała rzeczy i rzuciła kobiecie spojrzenie pełne optymizmu,mimo szklących sie oczu od łez.Wiedziała,że prawdopodobnie ich wychowawczyni wie o wszystkim,co sie stało.Na lekcji zacznie sie burza,krzyki,kłótnie...A ona musi jakoś wytrzymać.

*Godzinę później*

Inga weszła do sali,witana wściekłymi spojrzeniami klasy.Zaciśnie zęby,musi.Wygra tę potyczkę,tym razem nie pozwoli się  wyprowadzic z równowagi.Usiadła,po wstępnym przywitaniu ich wychowawczyni zaczeła rozmowę.-Wiem od pani karoliny,że ktos z was wrzucił plecak Ingi do kosza na śmieci.Możecie mi to wyjasnić?-spytała groźnie.-Zasłużyła-wymamrotał jeden z chłopców.-Olek,chcesz coś powiedzieć?-pani skierowała na niego swój wzrok.-Nie,ja nic nie wiem-uniósł ręce z chytrym uśmieszkiem,który jednoznacznie oznaczał,że doskonale wie,kogo obwiniać o zaistniała sytuację.

WybawicielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz