*Rozdział 40*

121 2 1
                                    

Po ciężkiej,nieprzespanej nocy Inga z niechęcią wyłączyła o 6.30 budzik przypominający o szkole.Wstała wolno,powlokła do łazienki,gdzie powierzchownie ogarnęła włosy i ciało.Po tej czynności podeszła do szafy w pokoju i zaczeła wybierać ubrania.Była ledwo przytomna,oczy same jej się zamykały,ale dzielnie po dłuższej chwili zdecydowała,co włoży.Dziś padło na ciemne spodnie z wysokim stanem i żółty sweter.Do tego bransoletka i szybki makijaż.Wciąż wpółśpiąca usiadła w kuchni nad talerzem ze śniadaniem.Ojciec smacznie spał w sypialni.Ziewając,Inga odłożyła po jedzeniu talerz do zlewu i upewniwszy się,że się spakowała,poszła do przedpokoju wkładać kurtkę i buty.Po tej czynności z wciąż niewielkim entuzjazmem otworzyła drzwi,po czym pożegnawszy ojca,zamkneła je z powrotem z drugiej strony,przekręcając klucz.Wyszła na dość zimne powietrze,otulając się szalem,bo wciąż,pomimo marca,nie było zbyt ciepło.Po drodze do szkoły wstąpiła do sklepu po ulubioną czekoladę,by chociaż to umiliło jej dzień.Gdy dotarła do budynku,skrzywiła się niechętnie.Weszła z pomocą karty i ruszyła w dobrze znanym jej kierunku.W szatni było pusto,toteż skorzystała i prędko przebrała buty i powiesiła kurtkę.Biorąc plecak z ławki,usłyszała,że kilka osób z jej klasy nadchodzi korytarzem.Szybko wymknęła się i i udając zagapioną w telefon,przecisnęła się niezauważona obok grupy.Popędziła na górę,gdzie przywitała się z Roksaną.Pogadały krótko,ponieważ do rozpoczęcia lekcji zostało 10 minut.-Dobra,zmywam się do tej bandy-powiedziała ponuro Inga,wstając z podłogi.-Nie martw się,wiem,że chciałabyś,żeby pani Julia tu była.Juz wkrótce sie zobaczycie,w środę ma dwie godziny,pamiętasz?-spytała Roksi,przytulając Ingę.Ta pokiwała głową i smętnie weszła do klasy.Rzuciła plecak obok ławki,udając,że nie jest kompletnie zainteresowana szumem w klasie.Rozpakowała się,przygotowała rzeczy na historię i czekała posłusznie na rozpoczęcie lekcji.Chwilami zerkała w okno,gdzie na moment zaświeciło słońce.To wywołało na sekunde uśmiech na twarzy Ingi.Pani zdenerwowana hałasem,przepytała kilka osób i przeszła do tematu.Inga zapisywała dyktowaną notatkę,myśląc o tym,ile zostało do końca lekcji.Ręka ją bolała,a ona walczyła z napływającą sennością.No cóż,nie spała całą noc,ledwo może dwie godziny?Była wyczerpana,chciała szybko skończyć dziś zajęcia,wrócić do domu i zasnąć.-A to dpiero pierwsza lekcja-jękneła w duchu Inga.Pani popatrzyła na nią przez moment uważnie,po czym poprosiła,żeby została.-Dziecko,ile ty spałaś?-zapytała,gdy ostatnia osoba zamknęła drzwi.-Godzinę,może dwie-odparła Inga spokojnie.-Ile?!Dziecko,ty się zamęczysz takim trybem!Ile to trwa?-pani się wystraszyła.-Ostatnio mało śpię,za duzo emocji,przeżyć,nerwów,lęków.Sama pani rozumie.Jestem ledwo żywa,ale daje radę...-tu Inga ziewnęła dyskretnie.-Ale ty się ledwo na nogach trzymasz!Ile masz dzis zajęć?-zapytała historyczka.-5 godzin?Chyba tak,albo 6.Nie pamiętam,coś koło tego-odparła Inga niewzruszona.-Zaraz po powrocie do domu idziesz na drzemkę,rozumiemy się?-pani kategorycznie postawiła sprawę.-Dobrze,idę na lekcje-Inga pokiwała głową posłusznie,bo właściwie marzyła tylko o tym-drzemce,a w szkole o porządnej kawie.Żyła z dnia na dzień właściwie tylko dla pani Julii.Po trzech lekcjach ruszyła kupić sobie coś do picia w sklepiku.Upiła łyk wody,gdy poczuła szarpnięcie,a potem woda stanęła jej w gardle,weszła w złą dziurę i Inga zaczęła charczeć,kaszleć i się dusić.Pani dyżurująca natychmiast do niej podeszła,pomogła,poklepała po plecach i już było lepiej.Z boku Inga przywrócona do życia usłyszała chichoty,a potem krzyk pani na kogoś.Kogo?Wiadomo,kto był prawdopodobnym sprawcą jej zakrztuszenia.Odwróciła się w tym kierunku,a tam pani z muzyki dawała solidny opiernicz Karolowi,który celowo popchnał Ingę.Podeszła bliżej,ocierajac jeszcze załzawione po wypadku oczy.-Co ty sobie wyobrażasz?A gdyby mnie nie było,gdyby nikogo z dorosłych nie było w tym momencie?czy ty sobie zdajesz sprawę,że mogłaby cię oskarżyc o próbę zabójstwa?Wiem,że zrobiłeś to celowo!Widziałam wszystko i pójdę z tym do dyrektora!Gdybym nie zdąźyła,mogła umrzeć!-pani wyraźnie wściekła,krzyczała coraz bardziej.-Nie trzeba.Przepraszam-Karol nieco wystraszony konsekwencjami,podszedł do Ingi.Ona pokiwała jedynie głową,mrucząc,że okej i tak dalej,a potem szybko odeszła pod salę z chemii.Po zakończonych zajęciach podeszła do niej wychowawczyni.-Jak się czujesz?Juz lepiej widzę-kobieta uśmiechnęła się do Ingi,co ta odwzajemniła.-Tak,dziękuję-odparła speszona.-Karol poniesie tak czy siak konsekwencje.Mogłas umrzeć,naraził cię świadomie na niebezpieczeństwo śmierci.Cieszę się,że pomoc nadeszła szybko.Podziękowałam pani Ewie,uratowała ci życie.Leć do domu,widzę,że mało spałaś,co?-pani przybrała poważną minę.-Niestety,musze iść.Do widzenia!-powiedziała Inga i ruszyła do domu.Tam ledwo zdjęła buty,kurtkę i bluze,padła na kanapę w salonie i spała aż do obiadu.

Cdn.

WybawicielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz