*Rozdział 32*

132 3 0
                                        

Kolejny tydzień minął Indze bez większych emocji.Gdy nadszedł dzień poprzedzający jej urodziny,z rozpaczą zobaczyła w planie zastępstwo za panią Julię.-Ale jak to??!Ten dzień bez niej?!-w oczach stanęły Indze łzy.Miała ochotę zacząć wrzeszczeć i płakać z rozpaczy,smutku i bezradności.Zastępstwo mieli mieć z jakąś panią uczącą o zgrozo!-matematyki.Ingi owa pani nie uczyła,więc jej nie znali za bardzo.Inga po chwilowym momencie słabości zebrała się w sobie i otarła oczy.Ruszyła pod klasę.Oparła się o ścianę i tępo wpatrzyła w jeden punkt.Dopiero pani od biologii wpuszczająca ich do sali sprawiła,że się ocknęła i z resztą klasy powlokła do środka.Inga czuła,jak wszystko z każdą mijającą minuta ją irytuje,a w środku rozsadza ją cholerny ból i tęsknota.Ledwie zamknęła powieki,pojawił się obraz uśmiechniętej pani Julii.To z kolei zrodziło pytanie w głowie Ingi.-Co się stało,że jej nie ma?Tarczycę już jej wycinali,to co tym razem?Może kontrola u lekarza po operacji-uświadomiła sobie,gdy przypomniał jej sie chwilowy brak głosu u kobiety w ostatni piątek.Nagle usłyszała dzwonek i kolejna nudna lekcja dobiegła końca.Do wyjścia do domu pozostały tylko dwie.Klasa pozbierała rzeczy i wypadli z hukiem na korytarz,by tam rozmawiać,śmiać się i kłócić.Ini jednak nie to było w głowie.Jeszcze bardziej zmarkotniała,gdy zaczeła myśleć,czy pani Julia nie ma komplikacji po zabiegu.popatrzyła w okno na miejsce,gdzie kobieta zawsze parkowała i uderzyła ją pewna myśl.-A jeśli coś jest nie tak i cos poważnego jej sie dzieje?Przeciez ja bez niej nie przeżyję.Bez niej to wszystko nie ma sensu.Gdybym ja na tej operacji straciła...Chyba bym umarła z rozpaczy.-pomyślała dziewczyna i w oczach znów pojawiły się łzy smutku i strachu.Nagle poczuła czyjeś dłonie przytulające ja od tyłu.-Hej kochana-Julka i Roksana pojawiły się znikąd,by pocieszyć Ingę.Ona wtuliła się w nie i wyznała,jakie czarne myśli chodzą jej po głowie.-Kobieto,ogarnij się!Nic jej nie jest,rozumiesz?Masz myślec pozytywnie,wtedy przekażesz jej tą energię i nic jej nie będzie-Roksana gestem nakazała Indze podnieść głowę.Ta uśmiechnęła się słabo i kiwnęła głową,że zgadza się.Na lekcji zastępstwie za religie rozdała znienawidzonej klasie cukierki,za co byli mili(szok i niedowierzanie).Gdy lekcje dobiegły końca,dziewczyny wyciągnęły Inge na miasto.-Chodź,zjemy coś z racji twoich urodzin,mała.Może przestaniesz sie tak martwić.Na co masz ochotę?-spytały.-Cokolwiek,nawet sama czekolada,byle było słodkie-wymamrotała Inga,wciąż z głową w chmurach.Deser okazał sie pysznym ciastkiem czekoladowym z bitą śmietaną,co zdecydowanie poprawiło Indzi humor i do domu wróciła weselsza.-Sto lat,córeczko!-rodzice znienacka już w drzwiach wyskoczyli z prezentem.-Jeju,dziękuję!Kocham was!-Inga wzruszona uściskała oboje rodziców.Po obiedzie rozpakowała prezent i odrobiła lekcje na nastepny dzień.Około 16 mama poprosiła ją o zakupy,więc ubrała sie i ruszyła do sklepu blisko ich domu.Po drodze omal nie wpadła pod auto,gdyż nieuważny kierowca źle wycofywał auto.Przeprosił ggestem i odjechał pospiesznie.Inga wskoczyła po kilku stopniach do sklepu i zaczeła szukać produktów.Po powrocie do domu uznała,ze może się zrelaksować i usiadła przed TV.Reszta popłudnia i wieczoru mineła spokojnie.Dzień zakończyła gorącym prysznicem i książką.Wyczerpana położyła się spać.Wciąż jednak na dnie duszy tlił się żal,że tego jedynego dnia w roku nie mogła spędzić z kobietą,którą traktowała jak matkę...

WybawicielkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz