Rozdział IX - Sira

1.3K 188 87
                                    

(To nagroda za reklamę UwU)

22 listopada

Wszedłem do domu, nucąc wesołą melodię, której nauczył mnie Ulfr. Ogromny wilk, gdy się nieco rozkręcił, zaczął śpiewać jakieś ich północne piosenki. Słyszałem je pierwszy raz w życiu, chociaż niektóre przypominały nieco nasze. Nie zapamiętałem ani słowa z tekstu, ale melodia utknęła mi w głowie.

Była bardzo skoczna i doskonała do tańca. Dlatego, gdy wchodząc do jadalni, zobaczyłem Erisa, stojącego i nierobiącego niczego szczególnego złapałem go w pasie i zawirowałem nim w rytm melodii. Brat, gdy tylko skończył się obracać, popatrzył na mnie zdezorientowany, ale gdy zacząłem prowadzić, szybko dostosował swoje kroki do moich i już po chwili lawirowaliśmy między meblami. Przerwał nam dopiero głos mamy.

- Widzę, że chociaż jeden z moich synów ma dobry humor po spotkaniu z naszymi północnymi braćmi. Całkiem dobry wynik.

Cóż... Linadel na zbyt szczęśliwego nie wyglądał, więc podejrzewam, że chodziło o mnie. Mój starszy brat tymczasem w ciszy zajął miejsce przy stole, po czym westchnął męczeńsko. No cóż... nie przywykł do tego typu spotkań. Takich... Mało kulturalnych.

Nasi goście szybko się rozkręcili i urządzili tam sobie niezłą zabawę jak na tak okrojoną liczbę osób. Okazało się, że przynieśli ze sobą jakiś rodzaj ichniejszego alkoholu. Wilkołaki zazwyczaj nie piją. A przynajmniej nie tyle by się upić, bo to jest po prostu dla nas zbyt niebezpieczne. Alkohol nie tylko przytępia zmysły, czego nie lubimy, ale przede wszystkim sprawia, że trudniej jest nam nad sobą panować. Jednak najwyraźniej na północy lubią pociągnąć łyka czy dwa dla rozluźnienia atmosfery.

Odkryłem więc coś ciekawego. Okazuje się, że pod tym względem południe jest chyba najbardziej tradycyjne i konserwatywne. Nie lubimy używek. Na północy czasem trochę piją a na wschodzie czasem trochę... hmmm... korzystają z uroków przyrody... na przykład... z różnych roślin. A u nas... W sumie nic z tych rzeczy.

Wracając jednak do Linadela... bo rzucał się trochę w oczy z tym cierpieniem i zmęczeniem wymalowanymi na twarzy. Biedny nie jest zbyt imprezowy, a jednak musiał nam towarzyszyć. Gdyby odszedł, to byłoby niegrzeczne i taki Ulfr na przykład na pewno poczułby się urażony. Bo w końcu skoro nie chce się z nimi bawić, to nie uważa ich za wartościowych lub po prostu coś mu nie pasuje. Ci z północy wszystko biorą do siebie.

A swoją drogą... ten wielkolud był duszą tej imprezy. No... i nie chwaląc się, ja też. Śpiewaliśmy, opowiadaliśmy zbereźne żarty i ogólnie... było ciekawie. Co prawda Linadel nie był jedynym, który nie bawił się świetnie. Jednak mój brat chociaż udawał, pił z nami i śmiał się z żartów, mimo że jestem pewien, że go nie bawiły, a wręcz przeciwnie, mocno żenowały.

Ten arogancki dupek Daren głównie patrzył na nas z góry. Co prawda nie komentował naszych zachowań, ale ewidentnie nie wczuwał się w nastrój. Chociaż... pociągnął z bukłaczka jak każdy. To jedyny dowód na to, że kij w jego dupie nie sięga jeszcze gardła.

- Mamo mogę ci przekazać dobre wieści. Co prawda to Linadel zdobył te informacje i to on powinien czynić honory, ale jak widzisz, ma mdłości po tym syfie, który piją. Swoją drogą musisz skosztować. Smakowało trochę jak sfermentowany sok z jagód i zsiadłe mleko... z dodatkiem oślich szczyn. Ach... Ciekawe czy wszystkie północne specjały zapewniają takie doświadczenia...

- Sira powiesz mi, o co chodzi czy jeszcze trochę będziesz rozwodził się nad smakiem alkoholu?

- Tak właściwie to bardziej wiadomość dla Erisa. Przykro mi braciszku... Nasi północni książęta nie są tobą zainteresowani i jestem pewien, że twój urok osobisty nic w tej sprawie nie zmieni.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz