Rozdział LXI - Eris

1K 163 28
                                    

24 września

Przyglądałem się blondwłosej omedze, jakby miało stać się coś niezwykłego. Nie mam pojęcia, czego oczekiwałem. Na pewno jakiejś oznaki, że nagle wszystko jest już dobrze. Chłopak niepewnie przypatrywał się niewielkiemu rulonikowi w dłoni Ayasa. Jeden jego koniec tlił się i dymił. A ten dym... miał dość specyficzny zapach. Ayas specjalnie podwinął materiał przy wejściu do namiotu, by dym mógł wylecieć. Ja, Sira i Nova wpatrywaliśmy się w Raia i czekaliśmy cierpliwie, aż chłopak zdecyduje się spróbować.

- Rai to ci pomoże. Zobaczysz. Wiem, że to trochę mniej przyjemna forma, ale zadziała podobnie, jak to, co ci dawałem. Pamiętasz? Czułeś się po tym lepiej. Mówiłeś mi, że się tak nie boisz i że czujesz spokój. Po tym też poczujesz spokój. Musisz tylko wciągnąć głęboko dym a później wypuścić. W ten sposób.

Ayas przyłożył zawiniątko do ust i zaciągnął się dymem, po czym wypuścił pokaźny obłoczek. Lera wymieszała to tak, że efekt nie powinien być zbyt mocny, a więc po czymś takim Ayas raczej nie powinien odczuć żadnych skutków.

- Spróbuj Rai. To sprawi, że poczujesz się lepiej.

Lera i dwoje innych znachorów wspólnie stworzyli tę mieszankę suszonych ziół. Nie znałem dokładnego składu. Wiem tylko, że znajduje się tu nieco tej rośliny, z której najprawdopodobniej wytwarzali tamten narkotyk. Do tego znachorka dodała jeszcze inne mniej narkotyzujące zioła. Wiem, że jest tam coś uspokajającego, ale i jakieś zapachowe roślinki.

To działa... a właściwie ma działać trochę jak kocimiętka na koty. Więc to w sumie taka... wilkomiętka. Założenie jest dość proste. Rai ma ataki paniki. Dość często. Ponadto jest bardzo nerwowy i ma wręcz niewielką paranoję. Cały czas jest spięty i jakby przestraszony. Te zioła mają go zrelaksować. Teoretycznie z czasem Rai powinien się nauczyć normalnie funkcjonować i bez pomocy ziół. Na początku Ayas będzie mu je podawał tyle razy dziennie, ile to będzie potrzebne. A z czasem powoli zacznie zmniejszać dawki. W najlepszym wypadku Rai będzie mógł obejść się bez nich lub będzie musiał z nich korzystać tylko w wyjątkowych sytuacjach. Na przykład, gdy wydarzy się coś złego i dostanie ataku paniki.

- Rai proszę... Dla mnie. Spróbuj dla mnie.

Oczy chłopca zaszkliły się. Był bliski płaczu. Jednak po chwili wyciągnął drżącą rękę w stronę rulonika. Ayas podał go mu i pomógł chłopcu, jak tylko mógł. Poprowadził jego dłoń do ust i pomógł mu uspokoić oddech. W końcu Rai zaciągnął się lekko, ale jemu nie poszło tak płynnie, jak Ayasowi. Zaczął kaszleć, ale czarnowłosy omega uspokajał go i gładził po plecach.

- Nic się nie stało. Wiem, że to nieprzyjemne uczucie. Spróbuj jeszcze raz. Może nie tak dużo. Powolutku. Zobaczysz, będzie dobrze.

Blondyn na szczęście się nie zraził. A przynajmniej nie całkowicie. Ostrożnie ponownie przysunął zawiniątko do ust, po czym wziął lekki wdech. Wypuścił powietrze a z nim ciemny dym.

- Bardzo dobrze. Właśnie tak. Spróbuj jeszcze.

Rai powtórzył to jeszcze kilkukrotnie. Nie zauważyłem wielkiej różnicy w jego zachowaniu czy wyglądzie. Bo to drugie w ciągu ostatnich dni uległo zmianie. Rai schudł. Bardzo. Jego złciste loki lekko zmatowiały i oklapły. Ayas starał się dbać o włosy Raia, ale chłopcu niezbyt już zależało na wyglądzie. Miał cienie pod oczami, a jego skóra straciła cały blask. Wcześniej był rumiany, a teraz jest bladziutki. Oczywiście, że dym z ziół nie mógł od razu przywrócić mu zdrowego wyglądu, ale tak bardzo chciałem zobaczyć go w stanie, w którym był pierwszego dnia. Jednak... coś się chyba zmieniło. Jego dłonie przestały się trząść. Po raz pierwszy od dawna.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz