Rozdział CXXVIII - Eris

967 166 35
                                    

10 grudnia

Nie wiem jak ale po godzinie historie o wielkich potworach (nie żebym się bał, ale przecież mówili, że nie będzie strasznych historii) zmieniły się w jakieś głupkowate historyjki z życia wilków. Tak więc dowiedzieliśmy się chociażby o tym, że Vaeri kiedyś niechcący postrzeliła swojego ojca w pośladek podczas pierwszych treningów z łukiem.

Uzri podzielił się historią, jak to kiedyś podczas pierwszej wizyty w ludzkim mieście przez przypadek wszedł do domu publicznego, bo myślał, że prostytutka, która go nagabywała, chciała od niego pomocy. Dopiero na miejscu zorientował się co to za miejsce i zapewniał nas, że szybko je opuścił... co nie było łatwe, bo panie mimo wszystko doceniają tak urodziwych klientów. No cóż... Uzri jest bardzo atrakcyjny w ten męski sposób. Mogę uwierzyć w to, że panie się prawie o niego pobiły.

Onas i Anzi wymieniali różne głupoty, które popełniło ich rodzeństwo. Chyba urządzili sobie konkurs na to, kto wyciągnie bardziej zawstydzająca rzecz o tym drugim. Nova opowiedział coś więcej o swoim stadzie. Tym razem skupił się jednak na zabawnych anegdotach. Sira nie szczędził opowieści o swoich tak zwanych przygodach. Opowiedział o tym, jak kiedyś szukał mnie w beczce, jak wredny kozioł uczył go latać, czy jak w sekrecie zbierał robaki do pudełka. Właśnie przypomniał sobie kolejną.

- Ja i Linadel mieliśmy po czternaście lat. To ten wiek, gdy ma się wyjątkowo wiele głupich pomysłów. Bo wiecie. Chce się pokazać, jak to się nie dorosło, jak to się nie jest silnym i takie tam. Tylko że żyjemy w naprawdę spokojnym miejscu więc trudno się tam jakość specjalnie popisać. Po prostu kompletnie nic się nie dzieje. A to też źle działa na dzieciaki, bo z nudów ma się głupie pomysły. Więc... Wszystko zaczęło się od tego, że kilkoro z was przyjechało do nas tak jak zazwyczaj. Wasze konie są piękne i prezentują się tak dostojnie i potężnie. My mamy wredne, śmierdzące osły.

- Osiołki są fajne.

- Eris tylko ty je lubisz. Co więcej, tylko dlatego, że się dogadujecie. Jesteście tak samo uparci.

- A ty jesteś... głupi.

- Wracając do sedna. My mieliśmy osły a wy te piękne konie, na których jeździliście. Dzieciakom to imponowało. Zwłaszcza że Zana się trochę popisywał. Więc... gdy odjechali a konie razem z nim... Cóż... Stwierdziłem, że znajdę sobie lepszego wierzchowca. Nauczony doświadczeniem tym razem nie wybrałem wrednego kozła.

- Ten debil próbował jeździć na łosiu.

- Eris! Zepsułeś puentę.

- Puenta jest taka, że jesteś skończonym debilem.

- Tak... ale do takiej puenty powinno się dochodzić powoli, budując odpowiednie napięcie. No ale już zepsułeś. No to tak. Próbowałem jeździć na łosiu. Jednak był to skomplikowany proces myślowy i zaplanowanie tego było ciężkie.

- Dalej nie wiem, dlaczego łoś.

- Bo są wielkie i mają wielkie rogi. Same duże rzeczy. A duże rzeczy zawsze robią dobre wrażenie. Prawda Nova?

Omega i mój brat spojrzeli na siebie. Nova uśmiechnął się lekko drapieżnie a Vaeri udała, że wymiotuje. Też poczułem się co najmniej zniesmaczony.

- No, ale wracając do opowieści. Stwierdziłem, że łosie są imponujące. Uznałem, że jeśli jakiegoś dosiądę, to zdominuję go moją alfią aurą. Więc... wytropiłem łosia. Zastawiłem na niego pułapkę i czekałem. Ogólnie to wlazłem na drzewo i planowałem na niego skoczyć. Więc... Udało się. Byłem na jego grzbiecie przez całe dziesięć... może nawet z piętnaście sekund. A później mnie zrzucił, prawie podeptał i gdybym nie wlazł na drzewo, to pewnie skończyłoby się na czymś więcej niż na złamanej ręce, pękniętej czaszce, złamanym obojczyku i zwichniętej kostce. Żeby było śmieszniej, to byłem dość daleko od wioski, więc przez trzy godziny dreptałem w takim stanie do domu. Ten łoś był niczym w porównaniu do mojego mamy. Był wściekły. Najsmutniejsze było to, że nikt tego nie widział... Walczyłem dzielnie. Do momentu aż spadłem. Później już w panice ratowałem swoje życie.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz