Rozdział CLXX - Eris

1K 172 44
                                    

2 kwietnia

- Kiedy się niby tego nauczyłeś?

Len odsunął piszczałki od ust i uśmiechnął się z odrobiną zawstydzenia lub zażenowania.

- No jak byłeś na Wschodzie, to strasznie mi się nudziło, więc próbowałem znaleźć sobie jakieś hobby dla zabicia czasu.

- I wybrałeś akurat granie na piszczałkach?

- Nie. Wybrałem strzelanie z łuku. Ale byłem w tym beznadziejny. Później wybrałem dekarstwo, ale mi się znudziło. Później chciałem coś pokombinować z kowalstwem, ale też nie wyszło. Skończyłem z piszczałkami.

- ... W miarę dobrze ci idzie.

- Co nie?

Len uśmiechnął się szeroko, po czym powrócił do swojego instrumentu i w miarę płynnie dołączył do innych grających. Nie byłem pewien, która jest godzina, ale musiało być już po północy. Wszyscy bawili się w najlepsze. Ogniska płonęły. Jacyś idioci przez nie skakali. Sira był jednym z tych idiotów. Jedzenie znikało w zastraszającym tempie. Muzyka grała. Dużo osób tańczyło. Było... Wesoło.

Wilkołaki nie mają ślubów. Nie wierzymy w żadnego boga. Wierzymy w Naturę. A ta nie oczekuje od nas, że będziemy składać jej w ofierze nasze uczucia ani nic z tych rzeczy. Przysięgamy wierność sobie nawzajem. A do tego nie potrzeba świadków. Dlatego ceremonia to jak na mój gust nieco wyolbrzymiona nazwa. Po prostu rodzina omegi czy kobiety powierza ją jej samcowi, a rodzina samca ją przyjmuje. To w sumie tyle. Później jest zabawa a reszta dzieje się już między parą.

Na razie moi bracia i ich drugie połówki bawili się na swoim przyjęciu. Sira i Nova są duszami towarzystwa, więc obaj są niejako gwiazdami wieczoru. Nova właśnie tańczy z Rossem. Pokazuje mu Wschodnie tańce. A Ross... świetnie się bawi. Sirze, chyba to nie przeszkadza. Jemu w sumie nic nie przeszkadza. Mają z Novą bardzo... luźną relację. Nova jest bardzo... hym... wyzwolony, a mojemu bratu to nie przeszkadza. Dobrze się dobrali. Zerknąłem w stronę tego idioty, ale tym razem też się nie podpalił. A szkoda. Trochę się nudziłem, a to byłoby ciekawe.

Odszukałem wzrokiem Linadela i jego wybrankę. Siedzieli przy stole z rodzicami i kilkoma innymi wilkami. Rozmawiali o czymś i śmiali się wesoło. Również nic ciekawego.

Rai tu był. Siedział sobie przy Noachu i Cecilu. Rozmawiali sobie o czymś. Wschodni omega na pewno czuł się niekomfortowo w tym tłumie, ale przy Noachu i Cecilu na pewno jest spokojniejszy. Dzieci już nie było. Za późno na to. Zostali tylko dorośli.

Niedługo znów pewnie zorganizują jakąś grę. Mamy takie różne... tradycje. Było już wróżenie z kości. Oczywiście wszystko wyszło dobrze jak zawsze. Nie wiem, czy komukolwiek kiedykolwiek wywróżono coś złego. Chyba nie. A czeka ich jeszcze chyba polowanie. To taka... Gra. Tylko Lea jest człowiekiem, więc raczej nie będzie brać udziału w polowaniu. Pewnie zrobią z nią węszenie. W polowaniu chodzi o to, by samiec złapał swoją samicę. To taka zabawa w kotka i myszkę. Niektórzy nazywają to Gonieniem za Króliczkiem. Nova wybierze sobie jakieś dwie inne omegi lub żeńskie bety i będą mogli z lekką przewagą uciec, a później Sira musi złapać swojego wybranka. Ta zabawa trwa godzinę. Jeśli po godzinie Sira nie wróci ze swoją omegą, to będzie się można z niego śmiać. W sumie fajnie. A Węszenie to trochę lżejsza forma tej zabawy. Zawiążemy Linadelowi oczy i postawimy go w środku kręgu z krzeseł, na których usiądą omegi i żeńskie bety. No a Linadel będzie musiał po zapachu rozpoznać swoją wybrankę. To takie głupie, ale w sumie nawet zabawne gry. Chodzi o to, by dostarczyć wszystkim rozrywki. Na razie jednak wszyscy jakoś sami ją sobie dostarczali.

Zerknąłem na Lena, który niby skupiał się na grze, ale zerkał na młodą omegę siedzącą obok jego brata.

- Ej Len.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz