Rozdział LXXIV - Linadel

880 138 11
                                    

22 maja

Chciałem od razu wyruszyć do domu. Tak szybko, jak to tylko możliwe. Oczywiście życie jak zawsze rzuciło mi kłody pod nogi.

- Nic mi nie jest. Naprawdę.

Uniosłem powątpiewająco brew. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że dziewczyna na pewno nie zauważyła tak subtelnego gestu.

- Nie wydaje mi się. Co prawda nie znam się na tym... Jednak jestem prawie pewien, że ten dziwny, fioletowo czerwony kolor to zły znak.

Dziewczyna spojrzała na swoją kostkę i zmarszczyła brwi. Nawet ona dostrzegła tą intrygującą ferie barw.

- To tylko siniak.

- ... No to wstań.

Lea zawahała się, ale wstała. Nie umknęło mi, że wstając, cały ciężar ciała przeniosła na prawą nogę. Tę w pełni zdrową.

- No dobrze... To teraz stań na lewej nodze.

- ... A po co?

- Żebyśmy się upewnili, że jest cała i zdrowa.

Dziewczyna zawahała się. Dość długo biła się z myślami aż w końcu postanowiła zaryzykować. Najpierw rozłożyła ciężar ciała równomiernie, co po wyrazie jej twarzy mogłem stwierdzić, samo w sobie sprawiło jej ból. Po dłuższej chwili zdecydowała się na kolejny krok. Tylko lekko oderwała prawą stopę od ziemi. To były zaledwie milimetry. Ciężar jej ciała spoczął na lewej stopie na ułamek sekundy. Tylko tyle wytrzymała. Niemal od razu z jej ust wyrwał się krótki krzyk a dziewczyna opadła na łóżko. Podkuliła lewą nogę i chyba ból dalej rozchodził się po jej ciele, ponieważ mocno zaciskała oczy i oddychała niezbyt równomiernie.

- Chciałbym powiedzieć, a nie mówiłem, ale się powstrzymam, bo mi ciebie szkoda.

- Ale... Czy to, co teraz powiedziałeś, nie jest właśnie tym?

- Nie. Jakbym chciał powiedzieć, a nie mówiłem, użyłbym innego tonu. Tak byś nie miała wątpliwości, że czuję wyższość. Tymczasem... nie powinienembył cię podpuszczać. Przepraszam. Bardzo boli?

Ukląkłem obok łóżka, a dziewczyna usiadła wygodniej, już chyba czując się lepiej.

- Trochę jakby... nie mogę za bardzo poruszyć stopą. Jak to robię, to boli. No i... Jak na niej stanę, to też boli.

- Czy mogę ją zobaczyć.

Dziewczyna spojrzała na swoją stopę, chyba nie do końca rozumiejąc, co mam przez to na myśli, skoro ewidentnie już ją widzę.

- Chodzi mi o to... Czy mógłbym jej dotknąć?

- Oh... T-tak. Oczywiście.

To nie było wcale takie oczywiste. Dziewczyna zarumieniła się delikatnie i wyraźnie speszyła. Miałem nadzieję, że mimo wszystko nie będzie się z tym czuć niekomfortowo. Musiałem obejrzeć tę ranę. Nie jestem znachorem... ale Sira nie raz coś sobie zrobił. Więc co nieco wiedziałem.

Przysunąłem się bliżej i delikatnie wziąłem drobną, nagą stopę dziewczyny w dłonie. Zdjęła z niej pończochę jakiś czas temu. Twierdziła, że robiła się ciasna. Nic dziwnego. Pojawiła się opuchlizna. Dość spora. Bardzo delikatnie poruszyłem jej stopą, by lepiej zobaczyć zasinienie. A i tak najwyraźniej sprawiłem jej ból. Jej sukienka sięgała aż do kostki, więc musiałem unieść ją odrobinę, by przyjrzeć się okolicom rany. Dziewczyna drgnęła lekko, gdy dotknąłem jej skóry powyżej kostki. Przez chwilę sam poczułem się odrobinę... nieswojo. W końcu dotykałem jej ciała... nogi... bez żadnego materiału oddzielającego skórę od skóry. Musiałem zmienić źródło mojego zainteresowania.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz