Rozdział XXXVII - Linadel

1K 161 89
                                    

1 maja

Wiem, że to miał być tylko jeden raz... ale mam zbyt słabego ducha. Następnego dnia dziewczyna znów poszła do lasu. A później zaczęła wołać tego cholernego psa. A ja nie reagowałem. A ona szła dalej. I wołała... wołała... I robiła się coraz smutniejsza. Aż usiadła pod drzewem i bez krzty wczorajszej wesołości zaczęła wyrywać trawę.

Po prostu... szkoda mi się jej zrobiło. Dlatego poszedłem do niej. A ona ucieszyła się tak bardzo... Przytuliła mnie i znów zaczęła głaskać i drapać... Mam słabość do samotnych, smutnych ludzi.

Nie wiedziałem, dlaczego dziewczyna zawsze jest sama. Dlaczego trzyma się z dala od reszty osadników. Oni jakby... jakby ją odrzucili. Jest jak pisklę wyrzucone z gniazda. Całkowicie sama. A skoro w dzień i tak nie podejmowaliśmy żadnych działań... to chyba mogłem spędzić z nią trochę czasu.

Podobnie było też kolejnego dnia. Jednak jeszcze kolejnego... coś się zmieniło. Zauważyłem, że dziewczyna kuleje. Stwierdziłem, że zapewne się przewróciła i zrobiła coś sobie w kostkę. W końcu była dość niezdarna. Gdy jednak dziś do niej podszedłem, zauważyłem siniaka na jej twarzy. Nie podobało mi się to. Czegoś takiego sama sobie nie zrobiła.

Tego dnia była smutna. Cały czas. Czułem się źle, widząc ten smutek na jej twarzy. Żałowałem, że nie mogę zapytać, co się stało. Próbowałem ją jakoś pocieszyć. Potarłem głową o jej podbródek. Do niczego więcej się nie posunąłem. Nie jestem psem i nie będę robić psich rzeczy. Zwłaszcza że tak naprawdę jestem dorosłym mężczyzną, a to byłoby co najmniej... nietaktowne. Już i tak czułem się źle z myślą, że dziewczyna mi tak ufa. Nie wie, że na jej udach nie leży głowa suczki a... mężczyzny. Wydawała się skromna i porządna, więc zapewne nie pozwoliłaby sobie na takie spoufalanie się z mężczyzną. Więc gdyby wiedziała... myślę, że mogłaby poczuć się oszukana i w pewnym sensie wykorzystana. Co jeszcze bardziej psuło mi nastrój, bo miałem wrażenie, że wykorzystuję jej niewiedzę.

Jednak przecież nie miałem żadnych nieprzyzwoitych zamiarów. Chciałem tylko poprawić jej humor. Dziewczyna wydawała się taka... niewinna. Nie zasługiwała na to, by być smutną. Miałem nadzieję, że nasze działania w żaden sposób nie przyczyniły się do jej smutku.

***
3 maja

- Ej Linadel.

- Tak?

- ... Obserwowałem dziś tą ich osadę.

- Wydarzyło się coś wartego uwagi?

- W pewnym sensie.

Spojrzałem na Rossa, który siedział obok mnie i strugał coś w kawałku drewna.

- Co takiego?

- Więc ty nie widziałeś?

- Ja...

- Obserwowałeś tę dziewczynę? Znowu?

- Ja tylko...

- A ładna chociaż jest?

- To nie ma żadnego znaczenia.

- ... Czyli ładna co?

- ... Ładna... ale to nie ma żadnego znaczenia.

- Ta... Wydaje mi się, że nasze działania przynoszą efekty.

- Co dokładnie się dzieje?

- Więc... No nie wiem co dokładnie. Ale zbierają się w domu tego ich przywódcy. Kapłan też tam chodzi. Młodych i kobiet tam nie wpuszczają, więc pewnie ustalają jakiś plan działań.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz