Rozdział XL - Linadel

953 169 42
                                    

2 maja

Moi towarzysze przyjęli wieści z mieszanymi uczuciami. Ross powtarzał w kółko, że wiedział, że tak będzie. Ronan stwierdził, że skoro jestem kuzynem Noacha, to nawet nie jest zaskoczony. A reszta chyba nie wiedziała, czy są bardziej rozczarowani, czy zadowoleni, że w końcu zadziało się coś konkretnego.

Wytłumaczyłem im z grubsza kontekst... Powiedziałem o tym, że widziałem, jak atakują niewinną dziewczynę i nie mogłem im na to pozwolić. Wbrew moim obawom było to dla nich wystarczające usprawiedliwienie.

Nie wiedziałem, jak postrzegają to alfy z zachodniego stada. U nas jednak gwałt to jedna z najgorszych rzeczy, jakie możesz zrobić. Dajesz się ponieść swoim zwierzęcym żądzą i krzywdzisz kogoś, zostawiając ranę, która nigdy się w pełni nie zagoi, a to wszystko dla chwili własnej przyjemności. W pewnych sytuacjach jesteśmy bezwzględni. Morderstwo da się usprawiedliwić. Gwałtu nie. To, że nasi północni bracia uznają oznaczoną omegę za własność i spanie z nią, nie jest przez nich uważane za gwałt to już inna sprawa. Jednak mimo wszystko zmuszenie do tego kogoś, kto nie jest oficjalnie twoim partnerem, jest karane bardzo surowo.

Wszyscy tu zgromadzeni jednogłośnie stwierdzili, że sukinsynom się należało. Osobiście nie miałem żadnych wyrzutów sumienia. Zabijając jelenia mam większe wątpliwości moralne. Jeleń jest niewinny. Nie zrobił nic złego. A ci ludzie? Śmierć była tylko konsekwencją ich poczynań. Gdyby nie próbowali dopuścić się tak haniebnego czynu, wciąż by żyli. Sami wybrali taką drogę.

Niepokoiło mnie trochę to, co krzyczeli do tej dziewczyny. Coś mi jeszcze umykało, ale nie wiem co. Myślą, że jest czarodziejką? Może jest znachorką? Choć na taką nie wygląda. Jest za młoda. Więc dlaczego mieliby nazywać ją wiedźmą?

W każdym razie... mieliśmy trzy trupy i coś z tym trzeba zrobić. Obserwowaliśmy osadę do wieczora, ale nic się nie działo. Zupełnie nic. Doszliśmy do wniosku, że dziewczyna z jakiegoś powodu nikomu nie powiedziała, co się wydarzyło. To działało na naszą korzyść, bo mieliśmy czas by to przemyśleć.

Dopiero gdy słońce zaczęło zachodzić, w osadzie zapanowało niewielkie poruszenie. Najwyraźniej rodziny tych młodych mężczyzn zauważyły ich nieobecność. Szukano ich w wiosce, jednak nikt nie odważył się iść po zmroku do lasu. Mogliśmy więc działać.

Problem był taki, że nie wiedzieliśmy, czy schować ciała by ludzie uznali mężczyzn za zaginionych... Czy może wręcz przeciwnie, pokazać im że w okolicy grasuje coś, co może zaszlachtować trójkę młodych, silnych mężczyzn. Trudno było podjąć decyzję, gdyż istniał czynnik, na który nie mieliśmy wpływu. Ta dziewczyna. Widziała, co się stało. Mniej więcej. I nie wiedzieliśmy, czy planuje milczeć do samego końca, czy może, gdy szok opadanie zdecyduje się o wszystkim rozpowiedzieć.

Ostatecznie jednak zabraliśmy ciała trzech ludzi i zakopaliśmy je w dość płytkim grobie. Może ich znajdą a może nie. Jeśli będą dokładnie szukać to znajdą. Postanowiliśmy przeczekać resztę nocy. Julien obserwował osadę na wypadek, gdyby coś się miało wydarzyć. Do niczego jednak nie doszło.

Ludzie zebrali się dopiero rano. Panowało dość duże poruszenie. W pewnym momencie zebrali się w domu ich przywódcy. Do tej pory ginęły tylko zwierzęta. Musieli radzić sobie z drobnymi zniszczeniami. A teraz trzech młodych zniknęło bez śladu. Chyba zaczęli rozumieć powagę sytuacji. Gdy oni obradowali, my jedliśmy śniadanie i zastanawialiśmy się co dalej.

- A może... jeśli nie zdecydują się odejść w ciągu najbliższych kilku dni... zabijemy jeszcze kogoś?

Popatrzyłem na zachodniego alfę, wiedząc, że to poważna propozycja. W pewnym sensie... była dobra. Jednak ja zabiłem tych ludzi, bo na to zasłużyli. Trochę ciężej będzie się pozbyć kogoś, kto zawini tylko tym, że będzie pod ręką.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz