Rozdział CLXVI - Eris

995 160 25
                                    

27 lutego

Czułem się... Sam nie wiem. Sytuacja była... ciężka. Nie wiem nawet, co ja tu właściwie robię. To znaczy... Kocham Noacha i chcę go wspierać. To mój ukochany kuzyn. Moja rodzina. I przeżywa teraz coś strasznego. Jednak część mnie po prostu nie wie, co ja tu robię. Bo przecież jestem bezużyteczny. To nie ode mnie zależy. To nie mnie dotyczy. Chyba jestem tu tylko dlatego, że Nova powiedział to wszystko przy mnie. Więc teraz... Cóż... Chyba będę przy tym już do końca.

Noach wyglądał dość... Dość dobrze. Chyba się nie denerwował. Był raczej spokojny. Chociaż oczywiście widać było po nim, że słabo sypia i chyba też nie je wystarczająco dużo. Cecil natomiast wyglądał na nieco zdenerwowanego. Ale on zawsze tak wygląda, gdy dzieje się coś istotnego. Nova był całkowicie spokojny. Popijał herbatę i nie wydawał się specjalnie poruszony. Ja natomiast... byłem bardziej jak Cecil. Denerwowałem się, bo... Bo jeszcze nie wiem, co planuje Noach. Ale zaraz się dowiem. I nie wiem, czy chcę w tym uczestniczyć. To po prostu... To straszne.

Cisza trwała już dłuższą chwilę. Wyglądało to jak bardzo niezręczny podwieczorek. Jednak Noach w pewnym momencie odstawił swój kubek dość gwałtownie. Zobaczyłem w jego oczach determinację.

- Ja... Przemyślałem to, o czym mówiłeś. Razem z Cecilem to przedyskutowaliśmy. Podjęliśmy decyzję. Wydaje nam się, że... Że tak będzie najlepiej.

- Jeśli jesteście pewni... to słucham.

- Ja... Urodzę to dziecko. O ile uda mi się je donosić. Czuję się... Źle. Myślę, że to może się nie udać. Nie ma przy mnie... ojca tego dziecka. Mój wilk to wyczuwa. Więc... możliwe, że poronię. Ale jeśli to się stanie to... To już nie będzie moja wina. Nie przyczynię się naumyślnie do tego poronienia. Będę starać się, by to młode się urodziło. Jak tylko będę mógł.

- ... Rozumiem. W takim razie... Powinieneś szybko porozmawiać z waszą Luną. Twoja ciąża będzie zagrożona. Będziesz potrzebował ciągłej opieki.

- Tak... Wiem to. Porozmawiam z wujkiem Dyarą. Wydaje mi się, że nie powinienem brać tych leków, które mi dał. Nie wiem, jak wpływają na dziecko. Nie chcę go nieumyślnie skrzywdzić.

- Niektóre leki są zbyt silne dla ciężarnych. Poza tym myślę, że obecność rodziny i jakiegoś bliskiego ci alfy może pomóc.

- Tak... Możliwe, że to pomoże...

- Wiesz, że to będzie trudne? Właśnie dlatego, że tego alfy tu nie ma. To coś innego niż niechciana ciąża. Będziesz z tym sam.

- Nie... Cecil będzie ze mną. I moja rodzina.

- Mam nadzieję, że będzie dobrze. Tylko... dbaj o siebie.

- Jestem wdzięczny za to, że... Że dałeś mi inną opcję. Teraz czuję się z tym lepiej. Po prostu... Czuję, że mam jakąś władzę. I że to dziecko jest... Miałem wybór. Po prostu miałem wybór. Zrozumiałem, że... chcę tego dziecka. Bo mimo wszystko... to będzie też moje szczenię. A Cecil i ja będziemy je wychowywać wspólnie. Więc będzie... nasze. I choć jest mi trudno, bo... Bo wiem, że jest wynikiem tego, co zrobił mi ten mężczyzna... To mimo wszystko... ono nic mi nie zrobiło. Gdy się urodzi, jestem pewien, że je pokocham.

- ... Rozumiem. To twój wybór.

- Uważasz, że robię źle?

- Nie. Uważam, że to będzie trudne... ale skoro twierdzisz, że sobie poradzisz, to na pewno tak będzie. To tylko i wyłącznie twoje życie. To, co ja bym zrobił, nie ma znaczenia. Cieszę się, że dałem ci więcej opcji.

- Ja... Przez chwilę chciałem zrobić to, co mówiłeś. Bo... Bałem się, że nie dam rady. Lub że nie pokocham tego dziecka. To po prostu... To wszystko jest takie ciężkie. Czasem... Nie mam ochoty się budzić. A przecież... ciąża to nie jest coś łatwego. Będę musiał żyć z myślą, że to jego szczenię. Będę musiał znosić to wszystko. Będę musiał jakoś... wziąć odpowiedzialność za to, co jest we mnie. A to wymaga wysiłku. A ja nawet nie mam sił, by jeść.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz