Rozdział CXXIX - Linadel

947 152 6
                                    

2 grudnia

Pojawienie się gości z północy było nam obecnie bardzo nie na rękę. A to dlatego, że teraz oprócz ukrywania, że w naszym stadzie są dwie będące w oficjalnym związku omegi, musimy ukrywać też trójkę ludzi. O ile tutaj Le'e, Rubi i Glena przyjęto wyjątkowo dobrze, tak na północy wzbudziłoby to bardzo negatywne uczucia. Na szczęście z wiadomości wynikało, że odwiedzi nas niewielka grupa. Przynajmniej nie będą sprawiać znaczących problemów.

Moglibyśmy spróbować ukryć obecność trójki ludzi, ale to sprawdziłoby się tylko podczas krótkiej wizyty. Ta będzie jednak długa. Chyba że Raul zdecyduje się wyruszyć gdzieś dalej. Na pewno nie wróci do swojego stada. Nie zdąży. Trzy dni temu zaczęło padać. I to dość obficie. Zima przyszła jeszcze w listopadzie jak przewidział Julien. Tak więc Raul raczej nie będzie miał, jak wrócić do domu. Na upartego mógłby spróbować, ale byłoby to dość niebezpieczne. Nigdy nie wiadomo bowiem czy pogoda nagle się nie pogorszy. Północ, zwłaszcza ta daleka, jest nieprzewidywalna. Burza śnieżna może trwać kilka dni i przyjść bez zapowiedzi.

Na szczęście Raul postanowił się zapowiedzieć, więc mieliśmy kilka dni na przygotowania. Intrygował mnie cel jego wizyty. Z wiadomości, którą wysłał, nie wynikało wiele. Tylko że szuka swojego brata. Dość oczywiste było, że chodzi o Darena. Z tego, co wiem, najstarszy z braci nie może podróżować, a najmłodszy jest jeszcze dość mocno kontrolowany przez rodziców. Chociaż chyba już skończył szesnaście lat.

W każdym razie... wygląda na to, że Daren opuścił swoje stado. Tutaj jednak go nie było. Czyżby... Czyżby szukał Erisa? To raczej mało prawdopodobne... ale to chyba jedyne sensowne rozwiązanie tej zagadki. W końcu nie było raczej żadnego innego powodu, by Daren miał opuścić dom.

Ostatecznie stwierdziłem, że snucie domysłów nie ma sensu, dopóki nie porozmawiamy z Raulem i nie dowiemy się, co ma nam do powiedzenia. Bardzo możliwe, że on wyjaśni nam sytuację. I tak przygotowywaliśmy się do ugoszczenia w naszych skromnych progach syna Granta i jego ludzi. Ja i Lea przeprowadziliśmy się już do naszej chatki więc pokoje mój i Erisa były wolne. Ojciec zdecydował, że tam ulokuje naszych gości. W ten sposób mógł mieć na nich oko. W ciepłym okresie ci, którzy nas odwiedzają, zazwyczaj przynoszą swoje namioty i obozują na zewnątrz. Jednak zimą musimy zapewnić im jakieś zakwaterowanie. Bowiem trudno przetrwać na zewnątrz przy takiej temperaturze. Na szczęście grupa miał być niewielka, więc nie było z tym wielkiego problemu.

Co do naszych ludzkich mieszkańców... nie wiedzieliśmy jak poinformować naszych północnych braci o ich obecności. Ostatecznie stwierdziliśmy, że nie będziemy ich informować. Pozwolimy, by sami ich zauważyli, a gdy przyjdą z pytaniami, (a także zapewne pretensjami) wszystko im wyjaśnimy. W razie czego wykopiemy ich w ten mróz. Ojciec na pewno nie będzie ich tolerował, jeśli zaczną sprawiać kłopoty.

Przy swojej poprzedniej wizycie Raul nie sprawiał jednak żadnych problemów. Wręcz przeciwnie. Wydawał się najspokojniejszy ze swojej rodziny. Był raczej zdystansowany, grzeczny i wręcz... niezauważalny. Uświadomiłem sobie, że o ile Darena i Granta pamiętam doskonale, tak Raul był przy tym wszystkim tylko niewyraźną figurą gdzieś w tle. Nie pamiętam za bardzo, by cokolwiek o sobie mówił... albo robił cokolwiek godnego uwagi. Zastanawiałem się w jakim stopniu to kwestia jego osobowości a w jakim stopniu celowego działania. Bowiem coś mi podpowiadało, że Raula nie powinno się nie doceniać. To, że ostatnim razem był grzeczny i nie sprawiał kłopotów, nic nie zmienia. To nadal syn despotycznego alfy z północy. Brat Darena i syn Granta. Trudno mi uwierzyć by miał być całkowitym przeciwieństwem ich obu.

Przygotowałem Le'e do tej wizyty. Wyjaśniłem jej pokrótce relacje między naszymi stadami, to co zaszło między nami w zeszłym roku, a także opowiedziałem co nieco o tym, czym różnią się północne stada od tych południowych. Dziewczyna słuchała z uwagą i zadawała dużo pytań. Ostatnimi czasy ogólnie bardzo się interesuje naszym rodzajem. Zadaje mnóstwo pytań o naszą historię, zwyczaje czy sposób funkcjonowania. Cieszy mnie to, że chce poznać nas lepiej. W końcu... skoro ją to obchodzi, to znaczy, że zapewne jej na tym zależy. Raczej nie pytałaby o taki rzeczy, gdyby chciała stąd odejść. Była więc mniej więcej przygotowana na niedogodności, które mogą wyniknąć z wizyty naszych północnych braci. Miałem jednak nadzieję, że do żadnych nieprzyjemnych sytuacji nie dojdzie.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz