Rozdział CVIII - Eris

1K 160 17
                                    

2 listopada

Słońce zaczynało już grzać zbyt mocno. Zbliżało się południe. A to najniebezpieczniejsza pora na Wschodzie. Dlatego też zatrzymaliśmy się na postój. Całe szczęście, bo nogi miałem już różowe. Jeszcze trochę i zacząłbym apetycznie pachnieć. Niestety nie miałem co liczyć na ładną opaleniznę. Tylko na piękny, czerwony kolorek.

Cały czas nosiłem płaszcz od Darena, bo nocą dawał ciepło, a dniem skrywał mnie przed słońcem. Był więc przydatny. Miałem odsłonięta tylko nogi. No i alfa nie posyłał mi już tych morderczych spojrzeń. To jakiś kolejny plus. Powinienem się cieszyć. Może jeszcze mu podziękować. Przynajmniej dzięki niemu nie wyglądam jak... Jak ladacznica.

Dalej nie wierzę, że powiedział, że wyglądam jak dziwka. Ze wszystkich rzeczy, jakie mógł powiedzieć... wybrał to. W zasadzie dało się to powiedzieć jakoś subtelniej. Z drugiej strony takie ubrania na Wschodzie to raczej norma. Przecież... jasna cholera tu jest gorąco. Może mam się owinąć w futra, żeby pan jaśnie alfa był zadowolony. Bo przeszkadza mu, że ktoś na mnie patrzy.

To moje ciało i to ja decyduję, ile będę go odsłaniać. Jednak ten dupek już się nim rządzi. Jeszcze tego brakuje, by mówił mi jak mam się ubierać. Jakoś podczas mojego pobytu na Wschodzie nie czułem, bym był obiektem zainteresowania innych. A przynajmniej nie ze względu na mój ubiór. Tutaj wszyscy odkrywają trochę więcej ciała. I naprawdę nikt nie zwraca na to specjalnej uwagi.

Na początku było mi trochę głupio, bo do tego nie przywykłem. Gdy nosiłem krótkie spodenki lub lekkie bluzki z głębokim dekoltem czy krótkim rękawem to czułem się odrobinę zawstydzony. Bo na Północy nie nosiliśmy takich ubrań. Nie przywykłem do tego, że wszyscy widzą aż tyle mojej skóry. Tylko że... okazało się, że moja skóra naprawdę nikogo nie obchodzi. I ostatecznie jednak dość szybko przyzwyczaiłem się do takiego ubioru. Właściwie bardzo go polubiłem. Czułem większą swobodę. Materiał nie krępował w ogóle mojego ciała.

Co prawda sam na początku zwracałem uwagę na ubiór innych. Nie mogłem się powstrzymać przed gapieniem się na ich odsłonięte ciała. Na silne, umięśnione ramiona alf czy szczupłe nogi kobiet i omeg. To po prostu było coś nowego. Na Północy nikt się tak lekko nie nosił. A po jakimś miesiącu już nie zwracałem na to uwagi. To stało się czymś zwykłym. Nie robiło na mnie już żadnego wrażenia.

Rozumiem, że dla Darena to może być bulwersujące... ale to już jego problem nie mój. Płaszcz był jednak w ostatecznym rozrachunku pożyteczny, więc go nosiłem.

Zatrzymaliśmy się na krótko, a później wznowiliśmy podróż. A to wszystko, by jak najszybciej dotrzeć do oazy. Padł nam jeden koń i teraz Rai musiał jechać z Novą. A to wszystko przez upał. Ważne było, by jak najszybciej dotrzeć do jakiejkolwiek oazy lub chociaż zacienionego miejsca. Sira zaplanował jednak coś lepszego. Sprawił, że co prawda nasza podróż będzie trwać dłużej... ale za to odbędzie się w lepszych warunkach.

Poprowadził nas bowiem w stronę rzeki. A gdzie rzeka tam życie. Nie tylko mieliśmy dostęp do wody i pożywienia, ale i cienia. Co prawda dużo osób podróżowało wzdłuż brzegu rzeki, a także po niej. Byli to jednak tacy wędrowcy, jak i my. Nie musieliśmy się bać, że rozpoznają w nas wilkołaki. Mijaliśmy ich, a oni nawet nie zwracali na nas szczególnej uwagi. Podróż nagle stała się łatwiejsza i wręcz przyjemna.

Gdy zatrzymaliśmy się, by odpocząć na dłużej, mogłem się wręcz... zrelaksować. O ile można się zrelaksować w takiej sytuacji i po takich przeżyciach. Myślę jednak, że to najlepsze, na co mogłem obecnie liczyć. Tym razem zatrzymaliśmy się nocą, bo wtedy było małe prawdopodobieństwo, że natkną się na nas ludzie. Oni w końcu w nocy odpoczywają.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz