Rozdział CV - Linadel

950 162 18
                                    

28 czerwca

Opowiedziałem wszystko. Zacząłem od dnia, gdy spotkałem się z grupą Ronana. Przeszedłem do momentu, gdy spotkałem Le'e po raz pierwszy. Zachowałem dla siebie to, co wtedy czułem i myślałem. Nie mówiłem tego nawet samej Lei. Powiedziałem, co próbowali jej zrobić i co ja zrobiłem tym ludziom. A później opowiedziałem o tym, jak ludzie z Houndland próbowali ją spalić. Dość szczegółowo opisałem naszą podróż i każde niepowodzenie w próbie znalezienia jej nowego domu. No a później... doszedłem do moich oświadczyn.

Zerkałem niepewnie na mamę, ale on tylko uniósł delikatnie brwi. Chyba domyślał się, że do tego to zmierza. Mam wrażenie, że mimo moich starań już, gdy opisywałem moje pierwsze spotkanie z Leą, domyślił się, że... coś do niej czuję. W każdym razie dość dobrze przyjął informację o naszym ślubie. Chociaż... możliwe, że później mi się za to dostanie.

Następnym istotnym punktem naszej podróży była skręcona kostka Lei, która mocno nas spowolniła. No a później oczywiście znalezienie Rubi i Glena. Oba szczeniaki raczej nie zwracały uwagi na naszą rozmowę, bo byli zbyt zajęci jedzeniem chleba z miodem, a właściwie zlizywaniem z kanapek miodu. Mama chyba rozważał, czy nie dać im słoika i łyżeczek. W każdym razie moi rodzice zdecydowanie byli równie oburzeni sytuacją szczeniąt co ja. Zakończyłem tą dość długą i wyczerpująca historię na spotkaniu z Noe.

Gdy skończyłem, moi rodzice przez chwilę siedzieli milczący i skupieni. Wymienili poważne spojrzenia, ale ja nie potrafiłem stwierdzić, co sobie bezgłośnie przekazali. W końcu ojciec jako pierwszy przerwał ciszę głośnym westchnieniem. Przeczesał dłonią (w większości wciąż) ciemne włosy, zaczesując do tyłu zbyt długie pasma opadające na czoło.

- Cóż... Musimy poinformować o tym resztę. Pewnie już wszyscy wiedzą, że mamy w wiosce ludzi. Tylko jak im powiedzieć, że to moja synowa i przyszła Luna? Może... Załóżmy, że według naszych zwyczajów nie jesteście jeszcze oficjalnie parą i skupmy się na tym. Lea to twoja partnerka... ale jeszcze nie towarzyszka życia. Dzięki temu pozwolimy im się trochę... przyzwyczaić. Gdy nieco lepiej poznają Le'e będzie im łatwiej zaakceptować waszą relację. No dobrze... Chyba będziemy musieli jakoś... Zapewnić wam trochę miejsca. Siry i Erisa nie ma, więc dwa pokoje są całkowicie dla waszej dyspozycji. Później pomyślimy o czymś... dla was. Jeśli zaś chodzi o te maluchy... Na razie zostaną tutaj. Będą spać w pokoju Erisa. Jednak skoro nie zamierzamy ich zwracać ludziom, to potrzebują jakiegoś stałego miejsca. Nie jestem pewien czy jakaś wilcza rodzina będzie chciała zaadoptować ludzkie dzieci. Nasze stado jest bardzo otwarte... ale rozumiesz. Jeśli nikogo nie znajdziemy, zostaną tu.

- Wiem kto się nimi zajmie.

- ... Trzeba by ich najpierw zapytać.

- Ojcze oboje wiemy, że przygarną tę dwójkę i od razu pokochają. A szczeniaki będą mieć wspaniałych rodziców.

- Nie wiemy jeszcze, czy Rubi i Glen odwzajemnią te uczucia.

- Oczywiście, że odwzajemnią. Noacha i Cecila nie da się nie kochać. To dwie omegi. Nie wyobrażam sobie lepszej rodziny dla dwójki przestraszonych i skrzywdzonych szczeniąt. Ich ojciec był złym człowiekiem. Myślę, że większe zaufanie będą mieli do kogoś o bardziej matczynej aurze.

- Zapewne tak... Zaprosimy Cecila i Noacha na obiad. Żeby poznali dzieci a maluchy ich. Wtedy wszystko ustalimy. I tak najpierw musielibyśmy przygotować dla nich jakiś kąt. Noach i Cecil mieszkają w dwóch izbach. Trzeba by trochę dobudować, żeby maluchy miały swój pokój. Na początek wystarczy coś niewielkiego. Uwiniemy się w tydzień, maksymalnie dwa. Jeśli nasi zainteresowani się zgodzą, to natychmiast weźmiemy się do pracy.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz