Rozdział CXXII - Sira

925 159 33
                                    

22 listopada

Poklepałem Szafira po pysku, a ta łajza próbował mnie ugryźć, więc wypiąłem mu język i odszedłem od tego bydlaka. Że też ciągle wciskają mi te podłe stworzenie. Nasz związek jest doprawdy toksyczny. Czasem jemy razem marchewki, a czasem koń próbuje mnie zjeść, a ja grożę mu, że zjem jego. Dziś atmosfera między nami była napięta.

Nie wiem, jak to jest, że Eris dostał łagodną Perłę, a Nova doskonale wytresowanego Bursztyna. Nawet ten kutas Daren dostał ułożonego konia. No akurat jemu dali wielkiego, szarego ogiera o imieniu Turkus. Tylko dlatego, że ten koń był do niego dopasowany rozmiarem. A ja dostałem tę wredną mendę. No ale muszę sobie jakoś poradzić. Najwyżej pokażę mu, kto tu jest alfą. W najgorszym wypadku naprawdę go zjem. A jak popełnię jedną zbrodnię, to równie dobrze mogę pójść o krok dalej i zabić Darena. Nikt nie będzie wiedział, że to ja... Poza naszą ósemką. Ja, Eris, Rai, Nova i czwórka naszych towarzyszy.

Popytałem, kto ma ochotę na podróż aż na mroźną Północ i to w mroźny czas i znalazłem aż czterech ochotników. Anzi i Onas to dwie bety. Siostra i brat. Anzi to dość krzepka i wysoka dziewczyna o krótkich czarnych włosach, ciemnej skórze i brązowych oczach. Onas jest dwa lata młodszy i dosłownie trzy dni temu skończył dwadzieścia wiosen. Wyglądał praktycznie jak bliźniak Anzi. Oboje zgłosili się do tego zadania, by przeżyć swego rodzaju przygodę.

Trzeci z naszych towarzyszy to alfa. Ponadto trochę starszy od nas, bo trzydziestoletni. Uzri jest wysoki nawet jak na alfę. Dorównywał wzrostem Darenowi. W sumie pewnie z centymetr czy dwa go przewyższał. Jego karnacja jest wyjątkowo ciemna, ale oczy mają żywy bursztynowy kolor. Czarne włosy obcina bardzo krótko. Niemal przy skórze. Uzri jest doświadczony w podróżowaniu i handlu, chociaż to jego pierwsza podróż aż na Północ. Chociaż bywał kilka razy przy Północno-Wschodniej granicy.

Ostatnia była Vaeri, która uparła się, że idzie z nami. Towarzystwo mieliśmy przyjemne, bo cała czwórka była doprawdy sympatyczna. Anzi i Onasa znałem dość dobrze, bo często ze sobą rozmawialiśmy. Uzri może i był starszy od nas, ale bardzo wyluzowany i otwarty. A Vaeri to w sumie już chyba moja przyjaciółka. Więc w sumie tylko Daren był tu czarną owcą. Jeszcze nie wyruszyliśmy w drogę, a on już psuł nam nastrój.

Mieliśmy wyruszyć za chwilę i właśnie doglądaliśmy ostatnich szczegółów. Upewnialiśmy się, czy zabraliśmy wszystko, co mieliśmy zabrać. Liczyliśmy czy starczy nam zapasów i ile czego mamy. Musieliśmy zapewnić prowiant i wodę dla siebie i ośmiu koni. Ja, Daren, Eris, Nova, Vaeri i Uzri jechaliśmy konno, podczas gdy Anzi, Onas i Rai jechali na wozie ciągniętym przez dwa pozostałe wierzchowce.

Cztery z koni są prezentami dla naszego stada i zostaną na Północy. To prezent z okazji... zrękowin mojego młodszego brata. Perła i Turkus są dla Darena i Erisa, ale wątpię, by mieli zabrać je na daleką północ. Szafir i Bursztyn na pewno zostaną u nas. Gdy konie zostały przygotowane a zapasy z grubsza spakowane, tak samo, jak nasz dobytek byliśmy gotowi do drogi. Zostało to, co najgorsze. Pożegnanie.

Najpierw znalazłem moich przyjaciół. Pożegnaliśmy się krótko i obiecaliśmy sobie, że jeszcze się zobaczymy. Taki był plan. Zamierzam bowiem kiedyś tu wrócić. Może już za rok a może dopiero za dziesięć lat. Nie wiem. Zależy, jak życie się potoczy. Ale na pewno tu wrócę. Czuję, że tu jest moje miejsce. Ale kto wie. Może zanim ponownie tutaj dotrę, najpierw zawędruję na Zachód lub Południe.

Następna była ta trudniejsza część. Znalazłem Erisa przy jego namiocie. Właśnie kończył go zwijać. Pomogłem mu bez słowa, bo wiedziałem, że jeśli coś powiem, to się rozklei. I tak się zaraz poryczy, ale przynajmniej nie przeze mnie. Gdy skończyliśmy, wziąłem go pod ramię i zaprowadziłem do centrum obozu. Tam, gdzie znajdował się namiot dziadka. On wraz ze swoją towarzyszką czekali na nas na zewnątrz.

Wilcza PieśńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz