7

686 24 0
                                    

Reszta wieczoru minęła w przyjemnej atmosferze. Po rozmowie na temat dalszej kariery zielonookiego, całe napięcie minęło. Harry czuł się lepiej, a Florence była szczęśliwa, że to jej Styles mógł się wygadać.

Około godziny dwudziestej trzeciej oboje zaczęli się zbierać do swoich domów.

***

Po upływie trzydziestu minut, Harry podjechał pod swój dom i w końcu odetchnął z ulgą. Pierwszy dzień z tego przeklętego tygodnia minął. Jeszcze trochę i zaszyje się w swoim domku na obrzeżach Londynu.

Wyszedł z auta i skierował się do drzwi. Otworzył je kluczem i przeszedł do przedpokoju, gdzie, o dziwo, nie przywitała go jego psina.

Było to niepokojące, ponieważ odkąd Styles tylko pamięta, Diana była pierwszą, która go witała już przy drzwiach.

— Diana! — krzyknął i nasłuchiwał, czy pies nie piszczy w żadnym pokoju.

Cisza.

Z żadnej strony nie było jej słychać. Przeszukał każdy pokój, a ostatnim miejscem, w którym mogłaby się znaleźć, jest łazienka.

Szybkim krokiem poszedł do pomieszczenia.

Bingo.

Na czarnym okrągłym dywaniku leżała jego ukochana suczka. Skomlała i bardzo cicho piszczała, ale czymś, co zaniepokoiło Stylesa najmocniej, były kropelki krwi przy jej pysku.

Momentalnie podniósł psinkę i zaniósł ją na kanapę.

Ze stresu chodził po pokoju i ciągnął się za końcówki włosów. Serce mu waliło, a w oczach pojawiły się łzy.

Za nic w świecie nie mógł jej stracić.

W pewnym momencie zorientował się, że Diana jest nieprzytomna. Postanowił skontaktować się z Jeffem, bo on miał kontakt do jednego z najlepszych weterynarzy blisko jego mieszkania.

Wszedł do kuchni po wodę i dopiero dostrzegł, że kilka talerzy, które zostawił na blacie przed wyjściem, zostało potłuczonych, a ich kawałki leżą porozwalane po prawie całej kuchni.

— Kurwa jego mać, Diana, coś ty odjebała— zaklął.

Azoff w tym momencie przesłał Harry'emu adres kliniki, która była blisko niego.

W bardzo szybkim tempie zaniósł psa do auta, w nawigację wpisał adres i, łamiąc chyba wszystkie przepisy drogowe, popędził do kliniki.

my favourite vet | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz