69

276 19 4
                                    


I tak już dwa dni później Yvonne szykowała się na ślub przyjaciół. Od powrotu z Londynu z Harry'm nie rozmawiali. Nie wiedziała co u niego, nie pisała, czy dzwoniła. Uznała, że ten czas przyda się jej jak i jemu na przemyślenie wszystkiego. Ceremonia była ma piętnastą, a wesele zaczynało się godzinę później.

Musiała się zebrać. Co prawda, wszyscy spotkają się w niekomfortowej sytuacji, bo ona i Styles rozstali się, ale była wręcz pewna, że Sarah jak i Mitch nie będą naciskać na wyjaśnienia. Perkusistka do niej napisała wieczorem, żeby niczego się nie bała i że dalej chce ją widzieć ma ślubie. To bardzo kochane.

Wstała z łóżka i przeniosła się do łazienki. Connor po rozmowie ze Styles'em chyba trochę zmądrzał, bo nie pozwala na żadne wyjście do klubu. Zaopiekował się ją, zrobił jej detoks, robił wszystko, żeby wyrwać ją z ciągu.
Kupił jej nawet sukienkę na wesele. Od zawsze wiedział jaka jest jej wymarzona sukienka na takie wyjście, więc poruszył niebo i ziemie, żeby kupić jej tą idealną.
Była długa, satynowa i bardzo seksowna. W ulubionym kolorze Brzeziński, czyli w butelkowej zieleni. Była przepiękna. Smith wiedział, że Harry oszaleje, kiedy tylko zobaczy Yvonne w kreacji. Do tego wszystkiego wybrał jej również biżuterię. Idealne kolczyki z dużym kamieniem w kolorze sukienki. Dzisiejszej nocy miała wyglądać zjawiskowo.

Popatrzyła na sukienkę na wieszaku. Przejechała po niej dłonią i uśmiechnęła się pod nosem. Rozebrała się i wskoczyła pod prysznic. Ostatnio pokochała długie, gorące prysznice. Relaksowały ją, usuwały jakiekolwiek złe myśli z jej umysłu. Kochała to.

Po odbyciu prysznica zajęła się pielęgnacją i makijażem. Dalej widoczne były u niej sine wory pod oczami, więc zdecydowała, że musi nałożyć dość sporo podkładu i korektora, żeby je przykryć i aby nikt się jej nie przestraszył.

Nałożyła wszystko po kolei. Na oczy nałożyła brązowe cienie, a oko podkreśliła jeszcze kreską z eyelinera. Wyglądała dobrze. Wyprostowała włosy i ubrała sukienkę.

Nie potrafiła określić jak się czuje. Wyglądała dobrze, bez szału. Po prostu wyglądała okej.

Wyszła z łazienki i skierowała się do pokoju dziennego, gdzie z laptopem na nogach siedział Smith. Kiedy tylko się zorientował, że kobieta stoi przed nim, przeniósł swój wzrok na nią. Jego oczy podwoiły swoją wielkość.

— Kurwa, słońce. Wyglądasz olśniewająco — wymamrotał. — Harry się na ciebie rzuci

— Nie wiem, Con. Czuje się dziwnie.

— Spokojnie, kiedy się lekko upije wyciągnij go na rozmowę. Porozmawiacie i zdecydujesz, czy to jest sens — odezwał się i podszedł do niej. Musnął wargami jej policzek i popatrzył się jej w oczy — Będzie dobrze, skarbie. A teraz dupa w troki. Oczaruj ich wszystkich. Harry będzie za pięć minut — spojrzał na zegarek i przytulił ją do siebie.

— Kocham cię, młody — powiedziała cicho — Dziękuje ci za wszystko, co zrobiłeś przez te wszystkie lata. Zaopiekowałeś się mną, pokochałeś jak siostrę, dałeś dom, pieniądze i nadzieje, że wszystko będzie okej.

— Skarbie, nie mów tak, bo pomyśle, że to pożegnanie — zaśmiał się niezręcznie.

Ich rozmowę przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Smith pobiegł do nich i otworzył je. W progu stał Styles.

Ciemny garnitur opinał jego ciało. Miał koronkową koszule i szerokie spodnie. Wyglądał jak młody bóg. Włosy miał w nieładzie co dodatkowo sprawiało, że wyglądał sto razy lepiej. Był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała Yvonne.

— Connor — skinął do niego głową. I wtedy zobaczył Yvonne. Jego serce przyspieszyło, a ręce zaczęły drgać.

Zupełnie jak na początku znajomosci.

my favourite vet | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz