57

421 22 3
                                    



Po skończonym obiedzie para siedziała na kanapie. Właściwie to Yvonne siedziała, a Harry położył się na jej udach i kazał jej głaskać jego włosy. To było urocze, bo Styles cicho mruczał, wyglądał bardzo słodko. Miał zamknięte oczy i włosy spięte klamrą dla nich przeznaczoną.

Wyglądał jak zwykły chłopak, a nie jak światowej sławy gwiazda, która na swoim koncie trzy filmy, dwa albumy i okładkę vogue. Ivy bardzo go lubiła w takim wydaniu. W telewizji leciał jakiś denny serial, a przed chwilą na dworze przestało dopiero padać. Zrobiło się ciemno i brunetka wcale się nie dziwiła, że Harry był przymulony.

— Harry?

— Mghm? — odpowiedział Styles sennie. Mógłby teraz w tym momencie pójść spać. Wszystko było idealne. Yvonne przy nim, ciepły koc, Diana śpiąca w nogach.

— Może pójdziemy na spacer z Dianą? Przestało padać, jest ciepło. Prooosze — zapytała i popatrzyła na Stylesa spod rzęs, a Harry momentalnie zmiękł. Jej wzrok działał na niego jak nic innego.

— Skarbie, poszedłbym najchętniej spać — schował twarz w jej koszulkę i jęknął.

— Ruszaj się, Styles — wstała i poszła pod smycz psa. — Kochanie!

Ubrała gruby pomarańczowy sweter Harry'ego i buty na nogi. Zapięła Diane na jej smycz, schowała paczkę papierosów do kieszeni i przygotowana do wyjścia czekała na chłopaka.

Harry spadł z kanapy, podniósł się i z zaspanymi oczami stanął przed Yvonne.

— Widzisz jak mocno cię kocham, poświęciłem dobry sen dla spaceru z tobą — powiedział i usiadł na podłodze zakładając vansy na stopy. — Jasne, Harry zawsze zrobi wszystko. Wyjdzie, wstanie, zaśpiewa, pobiega — mamrotał pod nosem, co było w cholerę urocze.

— Oj cichutko, skarbie — pomogła mu się podnieść i pocałowała go w środek ust. — Możemy się na coś umówić wieczorem — dodała i pocałowała go kilka razy w różne miejsca na twarzy. Najbardziej uwielbiała całować go w dołeczki.

— Pójdziesz ze mną do studia dziś? Dawno tam nie byłem, ponieważ miałem blokadę, a odkąd ty jesteś czuje, że mogę tam wrócić — wyznał patrząc się jej w oczy.

— Jasne, Harry. Pójdę z tobą gdziekolwiek będziesz chciał. A teraz chodź, pójdziemy na zachód słońca — powiedziała i z Dianą na smyczy wyszła przed dom.

Szli w spokoju z tyłu jego domu, dość blisko była plaża i to było ich miejsce docelowe. Przez piętnaście minut doszli na plaże, gdzie usiedli. Oboje nasunęli na nosy okulary i wpatrywali się w zachodzące słońce. Piasek był jeszcze mokry po deszczu, ale nie przejmowali się tym. Kobieta rozejrzała się dookoła i znalazła dużą skałę. Woda się od niej odbijała, wyglądała jak z bajki.

— Harry, o kurwa, koniecznie musimy tam iść! Tam musi być tak pięknie! — powiedziała podekscytowana i zaciągnęła Harry'ego w kierunku góry. Muzyk się zaśmiał, nigdy nie widział nikogo bardziej podekscytowanego na widok skały.

Po kilku minutach wdrapali się tam oboje. Yvonne stanęła i odetchnęła. Wszystko wydawało się w tym miejscu idealne.

— Pięknie, co? — zapytał Harry i objął ją ramieniem. — Wszystko tu się wydaje takie spokojne.

Woda przez słońce była złota, morska bryza otulała jej ciało, a słońce zachodziło za horyzont. Wszystko było cudowne.

— Chciałabym, żeby tak zostało na zawsze — wyznała.

— Ja też, Ivy — powiedział i pocałował ją w głowę.

— Powiesz mi dlaczego nie wchodziłeś do studia? Tylko bądź szczery — zapytała i usiadła na jednym z kamieni. Z kieszeni spodni wyjęła paczkę fajek i odpaliła jednego papierosa. Odkąd była z Harry'm paliła mniej.

my favourite vet | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz