50

405 19 9
                                    


Przed szóstą rano, Harry razem z Yvonne w ramionach wracał wolnym krokiem do domu. Pół godziny wcześniej Ivy zasnęła na ławce przytulona, nie dziwił się jej. Dzisiejszy wieczór był bardzo męczący. Tyle ile wylała łez, tyle ile mu wyznała, był szczęśliwy i obiecał sobie, że nie skończy się to tak szybko.

***

Cztery dni później nadszedł ten smutny dzień. Harry obudził się przed siódmą i już nie mógł zasnąć. O piętnastej miał samolot do domu, ale czy Londyn będzie jego domem bez Yvonne, która jeszcze wtedy spała obok niego spokojna. Wczorajszy wieczór spędzili na wspólnym gotowaniu. Styles nie poruszał tematu wyjazdu, Ivy tez starała się go omijać.

Muzyk wyszedł na taras, zaraz za nim podreptała Diana. Usiadł na zimnych schodkach, a pies położył głowę na jego udach.

— I co Diana? Zostaniemy znowu sami, psinko. Wiem, że pokochałaś Yvonne tak samo jak ja... — powiedział, a pieska zajęczała. Doskonale wiedział, że ten niby wyczekiwany powrót będzie najtrudniejszym momentem w jego życiu od długiego czasu.

Po chwili poczuł delikatny dotyk na jego ramieniu. Odwrócił głowę i zobaczył Ivy, która stoi za nim. Wyglądała jak bóstwo, mimo godziny. Miała na sobie jego koszulkę, włosy związane w kucyka, którego sam jej zrobił, a na stopach jego klapki.

— Już nie śpisz? — przejechała po jego barkach dłońmi, a ten zamruczał i zmrużył oczy.

— Nie mogę spać.

— Stresujesz się lotem? — zapytała się i usiadła obok na schodku, Harry odrazu przyciągnął ją bliżej i pocałował w głowę.

— Nie, chyba nie. Bardziej stresuje mnie fakt, że nie będę mógł cię przytulić przez cztery miesiące... To bolesne — wyznał, a wyraz twarzy Ivy złagodniał.

— Oh, Harry... — powiedziała i przytuliła go do siebie. — Przecież są telefony, możemy codziennie gadać na FaceTime. Uwierz mi szybko zleci, a ty musisz iść tam dzielnie pracować — powiedziała i pogłaskała Harry'ego po włosach, żeby go uspokoić.

— Będę za tobą bardzo tęsknić, kochanie.

Pocałował ją delikatnie, chciał przez cały pocałunek pokazać jej swoje całe uczucia. Za nic w świecie nie chciał jej zostawiać. Całował ją tak żeby zapamiętać każdy moment i później w głowie go sobie odtwarzać w nieskończoność. 

— Yvonne ja... — chciał jej tu wyznać całe uczucia, ale Diana dosyć głośno szczeknęła na coś za płotem.

— Harry, chyba coś się dzieje — powiedziała i weszła do domu jak najszybciej mogła.

Styles podszedł pod ogrodzenie. No tak, pod ogrodzeniem stał pan z aparatem. Harry zgromił go wzrokiem i zadzwonił po Toma, który był jego ochroniarzem. Od dawna przestał walczyć z paparazzi, od dawana nie widział żeby jakikolwiek go śledził, a akurat w momencie kulminacyjnym dla jego związku, ktoś się pojawił, żeby to zniszczyć.

Po wejściu do domu, miał ochotę krzyczeć. Usiadł na sofie i schowa twarz w dłonie. Bał się, że Ivy się przerazi tym, że teraz dopóki nikt ich nie złapał razem ma spokój, ale kiedy ich związek wyjdzie na jaw pojawi się coraz więcej takich sytuacji. Bal się, że ona nie zniesie naruszenia jej prywatności i od niego ucieknie.

— Kochanie? — zapytał jej cichy głos, Styles dalej nie podniósł głowy — Harry, kto to był? — zapytała i usiadła obok niego.

— Paparazzi — powiedział i wstał — Zrozumiem jeśli teraz będziesz chciała uciec i się więcej ze mną nie kontaktować — dokończył i chciał wyjść z salonu.

my favourite vet | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz