47

418 14 11
                                    


już godzinę później Harry i Yvonne zaparkowali pod domem Mitcha i Sarah. Harry kolokwialnie mówiąc był obsrany ze strachu, bo tak naprawdę nie wiedział czego się spodziewać. Zastanawiał się czy jego mało empatyczny gitarzysta i i nawiedzona perkusistka odrazu zaakceptują Brzeziński, czy Jeff polubi rozmowę z nią, czy podoła Adamowi w tempie przyswajania w siebie alkoholu.

Nie wiedział czy cały ten wieczór nie zakończy się fiaskiem, ale starał się tego nie pokazywać.

Kiedy wyszli z auta Harry bezwarunkowo złapał Ivy za rękę i przyciągnął ją do siebie. Pocałował ją w szyje i mruknął, żeby mu mówiła jeśli będzie chcieć wracać.

— Zostaniesz u mnie na noc? — zapytał, kiedy stali i czekali aż ktoś im otworzy drzwi.

— Jeśli nie będzie problemu...

— Wiesz, że jesteś ulubionym lokatorem mojego łóżka — powiedział jej do ucha, a dziewczyna się zarumieniła

— Powiem to Dianie! — zaśmiała się, a Harry podniósł ręce w geście obronnym.

I w tym momencie w drzwiach stanęła Sarah. Zlustrowała Yvonne totalnie ignorując Stylesa. Jej uśmiech z każdą sekundą rósł, a Ivy tak naprawdę nie wiedziała co się dzieje i kiedy perkusistka rzuciła się jej na szyje zdezorientowana objęła kobietę. Styles gestem pokazał jej, że ona po prostu już taka jest.

— Boże! Tak miło mi cię w końcu poznać, jeju ale masz przepiękny kolor na włosach, a paznokcie? Cudo! — krzyczała jak opętana, a Yvonne zastygła i uśmiechała się tylko ciepło. 

— Sarah, możemy przejść do salonu? Myśle, że reszta też się niecierpliwi. — Harry siłą wyrwał Ivy z objęć perkusistki i zaprowadził ją do salonu gdzie siedział jego cały Dream Team.

Niesamowicie się zdziwił, kiedy zobaczył, że obok Jeffa siedzi jego ukochany stylista Harry Lambert. Ten pomachał mu i wymownie spojrzał ja Yvonne, która skrępowana stała obok. Styles się zarumienił.

— Um, to jest Yvonne moja... — i tu Harry'emu zabrakło słów.

Nie określili swojej relacji, mimo że czuł że ich znajomość jest czymś więcej niż zwykłą przyjaźnią. Go ciągnęło do Ivy i nie potrafił żyć bez jej żartów, obecności. Nawet przyzwyczaił się do zapachu papierosów o czwartej nad ranem. A ich rozmowy na tarasie były czymś co Harry zawsze chciał przeżyć.

— ... Dziewczyna. Hej, miło mi was poznać. Jesteście faktycznie tak samo piękni jak Harry mówił — powiedziała Ivy, a Harry kwestionował czy czasem nie wyjść z domu, żeby wykrzyczeć całemu światu, że ten wyraz padł z malinowych ust Yvonne.

Mitch chyba zauważył, że Harry zrobił się blady jak ściana i zaproponował mu, żeby razem poszli do kuchni by przygotować przekąski.
Zaraz później dołączył do nich Azoff. Styles rzucił tylko okiem na to co robi Ivy i zauważył, że rozmawia z Harrym* i Sarah, a Glenne ogląda jej paznokcie u dłoni.

Kiedy byli już w pomieszczeniu muzyk odetchnął z ulgą, a jego menadżer poklepał go po ramieniu.

— Widzę Styles, że nie próżnujesz. Jesteście parą? — zapytał.

— Um, nie w zasadzie, ale tak. Kurwa, nie, nie wiem — zamotał się, a Rowland widząc stan Harry'ego polał mu do kryształowego kieliszka napój wysoko procentowy. Styles opróżnił go w sekundę i przetarł usta dłonią. — Nie określiliśmy naszej relacji, nie spytałem się jej czy chce, ale generalnie zachowujemy się jak para. Zostawia u mnie kosmetyki, ma osobne miejsce w garderobie, śpimy razem, całujemy się, przytulamy...

my favourite vet | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz