67

279 19 14
                                    


Następnego dnia Yvonne obudziła się w nie swoim domu, nie swoim pokoju i nie swoich ciuchach. Przeraziła się, ale kiedy do jej nosa doszedł zapach tych perfum wiedziała, że jest bezpieczna.

Podniosła się z łóżka. Miała na sobie tylko koszulkę Stylesa, która ledwo zasłaniała jej ciało. Na szafce leżały czyste ciuchy, które zostawiła w jego domu. Zabrała tylko mniejszą część ich od Harry'ego, bo o reszcie zapomniała.

Wychodząc z pokoju, minęła lustro. Przeraziła się swoim wyglądem. Wyglądała jak typowa ćpunka. Wszystko było nie tak. Miała szczęście, że Harry potrafił jej zmyć makijaż i tym razem też to zrobił. Dziękowała bogu, że jej chłopak był rozgarnięty w tym temacie.

Były chłopak

Zeszła po schodach na parter, gdzie na kanapie siedział mężczyzna. Po jej ciele przebiegł dreszcz. Miał zmarszczone brwi jakby intensywnie nad czymś myślał. W tle grał odpalony telewizor, ale artysta zbytnio nie wyglądał na zainteresowanego tym co tam leci.

Zorientowała się również, że nigdzie nie ma Diany, która od rana biegała po domu. Bała się, że coś się stało.

— Możesz mi to wszystko wytłumaczyć? — z przemyśleń wyrwał ją głos Harry'ego. Jego ton był chłodny, formalny. Bardzo się różnił tym jak z nią rozmawiał, kiedy wszystko było okej.
Nawet na nią nie popatrzył, jego wzrok był twardo skierowany na telewizor.

— Nie muszę chyba ci się tłumaczyć. Dziękuje za troskę, ale będę spadać. Connor się martwi — powiedziała i skierowała się do wyjścia. Szczerze mówiąc, nie pamietała nic od momentu wybiegnięcia z lokalu. Sytuacja z tą dziewczyną przeraziła ją totalnie, w duchu dziękowała, że bóg nad nią czuwa i pojawił się wtedy Styles.

Kiedy już łapała za klamkę coś, a raczej ktoś bardzo mocno złapał ją za nadgarstek i odwrócił tak, że uderzyła lekko o ścianę.

— Posłuchaj mnie, wytłumaczysz mi się tu i teraz. Odebrałem cię naćpaną i nachlaną z imprezy. Ryczałaś, że ktoś cię napastował. Uważasz, że nie należą mi się wyjaśnienia? — wycedził, a Yvonne ponownie przeszedł dreszcz. Harry nigdy nie był taki władczy, dominujący. Nawet w łóżku.

— To już nie jest twój zasrany interes — splunęła w jego kierunku.

Harry momentalnie poczerwieniał i zaciągnął ją na kanapę. Zmusił do tego by usiadła.

— Staczasz się, dziewczyno. Myślisz, że to takie fajne widzieć osobę, którą kochasz w takim stanie — zapytał stojąc nad nią — Zawiodłaś mnie. Byłaś tak naćpana, że ledwo kontaktowałaś, myślisz że to takie fajne, hm? — był zły. Był wkurwiony. Postawa kobiety go zezłościła do tego stopnia, że nie kontrolując tego podniósł na nią głos.

— Przestań kurwa. A co miałam zrobić cieszyć się, że mnie zostawiłeś samą z mętlikiem w głowie, że nie wiedziałam co robić? Nazwałeś mnie głupią w momencie, kiedy potrzebowałam pieprzonego wsparcia i rozmowy — głos jej się zatrząsł. Była bliska płaczu.

— Kurwa Yvonne, ten list i twoja reakcja na niego mnie zdziwiły. Jak miałem do chuja zareagować na wiadomość, że najważniejsza osoba w moim życiu znowu chce mnie opuścić, pomyśl. A ty po prostu wybrałaś, zostawiłaś mnie. — wyznał, a Ivy schowała twarz w dłonie.

— Ja.. — nie było dane jej dokończyć.

— Codziennie czekałem aż zadzwonisz, codziennie martwiłem się gdzie jesteś, z kim jesteś i co robisz. Usunąłem z życia wszystko, bo wszystko przypominało mi ciebie. — podszedł do okna i wpatrywał się w to co się dzieje za nim. — A ty po prostu wtedy ćpałaś i staczałaś się coraz mocniej.

Yvonne chciała do niego podejść i go przytulić, ale coś wewnętrznie jej nie pozwalało.
Widziała, że warga Stylesa drga. Sam walczył z łzami.

— Nie byłeś lepszy, Harry. Mogłeś do mnie zadzwonić. Pogadalibyśmy na spokojnie. — odezwała się cicho. Harry zaśmiał się pod nosem.

— A w tym tygodniu był moment, kiedy byłaś trzeźwa?

Yvonne zdębiała. Zaczęła się poważnie zastanawiać. Doszła do wniosku, że w tym tygodniu nie było takiego dnia. Ani w poprzednim. Miała problem poważny problem.

— Nie chce twojej łaski, Harry. Poradzę sobie sama — powiedziała, a wcale nie chciała tego mówić. — To, że się czujesz teraz jak pieprzony bohater i myślisz, że możesz mi prawić morały, żebym czuła się jak gówno nic dla mnie nie znaczy. Nie obchodzi mnie to — powiedziała beznamiętnie chociaż to nie było to, co chciała mówić. Chciała go mocno przytulić, poczuć jego zapach i poczuć, że to nie jest sen, że chłopak jest tu obok niej. — Daj mi spokój. Chce wrócić do domu. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

— Wiesz co? Aktualnie gówno mnie to obchodzi co ty chcesz. Totalnie mnie to nie interesuje. I tak stąd nie wyjdziesz — powiedział i podszedł do niej.

— Tak? To patrz — powiedziała i skierowała się znowu do drzwi. Były zamknięte, a za nim zdążyła przekręcić klucz, Styles złapał ją za ramie.

— Uspokoisz się, czy mam cię związać?

Kobieta wróciła na kanapę. Usiadła i próbowała się uspokoić.

— Czemu nie dasz mi spokoju, huh? Skoro tak cię zraniłam — zapytała, a Styles potas pierwszy spojrzał jej w oczy. Yvonne nie potrafiła z nich nic wyczytać.

— Bo może cię kocham i chce cię wyciągnąć z tego bagna?

Ivy ucichła. W pokoju było tylko słyszeć grający w tle telewizor. Harry odwrócił wzrok z jej oczu i wrócił do poprzedniej pozycji, czyli patrzył się przez okno.

— Wyjeżdżamy do Londynu. Uspokoisz się, ja będę przy tobie i będę kontrolował czy nie robisz głupot. I tak przed kłótnią mieliśmy lecieć w odwiedziny do mojej mamy. Co prawda nasza sytuacja związkowa uległa zmianie, ale to jedyna opcja na ten moment. Connor przywiózł mi rano cichu od was z domu. W nocy mamy lot. Mam po dziurki w nosie twojego gadania i tak nim nic nie zmienisz, a ja sobie nie wybaczę jeśli ci nie pomogę — powiedział na jednym tchu, a Yvonne zmroziło. Nic nie mówiła, bo po prostu nie chciała. Harry ją zdziwił tym. Nawet w takiej sytuacji chce jej pomóc. Przeraził ją lekko fakt spędzania czasu z rodziną Stylesa, bo przecież nie byli już razem. — Pojedziemy do mojej matki i przyjaciół. Może oni przegadają ci do rozsądku, co robisz ze swoim życiem. Kocham cię i chce to wszystko naprawić, więc z łaski swojej nie krzycz, bo łeb mi pęka.

Kocha ją.

Dalej ją kocha. Te słowa wywołały u Brzeziński wiele emocji. Z jednej strony miała ochotę rzucić się na Harry'ego żeby mu podziękować, a z drugiej rzucić się, żeby mu przywalić.

— Spróbujmy to naprawić i porozmawiać na spokojnie, Ivy. Za dużo złych rzeczy wydarzyło się przez nasze rozstanie — dodał i położył jej rękę na udzie. Dziewczyna chwile biła się z myślami, ale swoją dłoń położyła na jego i splotła ich palce.

Kurwa jak jej tego brakowało.

— Mogę cię przytulić? — zapytała cicho, a Styles rozłożył ramiona. Ta niczym lew rzuciła się w jego objęcia przyciskając swoje ciało ciasno do jego ciała. Tak bardzo za tym tęskniła, jednak wiedziała, że to nie koniec ich problemów. Z tyłu głowy miała fakt, że jeszcze w tym miesiącu musi podjąć decyzje, czy zostawić wszystko w Stanach i wrócić do Polski.

Przerażał ją ten fakt, ale aktualnie napajała się chwilą gdzie Harry jest obok.

***

Poinformowałam was wcześniej ze ostatni rozdział w piątek, a gdyby tak zmiana planów?

my favourite vet | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz