45

440 23 4
                                    


Już o godzinie ósmej Harry był na nogach. Z całej siły chciał aby ten poranek minął miło i żeby Yvonne zapomniała o smutnych wydarzeniach z zeszłego dnia.
Po zejściu ze schodów i dotarciu do kuchni, zaczął szykować śniadanie, ponieważ był rannym ptaszkiem to po imprezach on zawsze budził się pierwszy i on swoim przyjaciołom na kacu robił wyśmienite śniadania.

Kiedy herbata wystygła, a tosty były już gotowe, o czym poinformował Harry'ego dźwięk tostera, z kuchni przeniósł się do salonu. Na stoliku przed telewizorem postawił zrobione śniadanie i postanowił pójść po Yvonne.

Uchylił drzwi do sypialni i na widok Ivy, która spała sobie w najlepsze w jego ubraniach, na jego łóżku uśmiechnął się jak głupi. Jego serce było zawładnięte przez nią. Wszystko w niej ją intrygowało i chciał wiedzieć wszystko. Widział też, że mimo stwarzania pozorów jest osobą skrytą, którą coś musiało zranić.

— Ivy?

— Hmm — przeciągnęła się. Jej oczy dalej były zamknięte.

— Zrobiłem śniadanie i chciałbym żebyś zjadła. Czeka nasz długi dzień — powiedział Harry i obserwował jak Yvonne podnosiła się z łóżka. Z racji, że jej koszulka, w której spała była trzy razy za duża lekko się jej osunęła na ramie. W takiej pozycji, z roztrzepanymi włosami i zaspanymi oczami wyglądała idealnie.

Pociągająco, seksownie po prostu idealnie.

— Jesteś zbyt dobry, Harry — powiedziała i zaczęła ziewać, co Styles uznał za naprawdę słodkie. — Dasz mi jakąś szczoteczkę do zębów i ręcznik?

— Jasne, rano ci naszykowałem wszystko w łazience. Domyśliłem się, że będziesz chcieć wziąć prysznic — Styles wzruszył ramionami i podszedł bliżej w stronę pięknej kobiety.

— Rano? To która jest godzina? — zapytała, szukając zegara po pokoju.

Harry wyjął z kieszeni spodenek telefon i zerknął na niego.

— Jest dokładnie za dziesięć minut dwunasta. Pospałaś sobie, ale liczę że ten sen ci coś dał. — powiedział Harry i kontynuował uśmiechanie się do Yvonne.

— Wiesz co, dawno z nikim nie spałam — powiedziała, a Harry popatrzył na nią znacząco.

— To można zmienić

— Boże. Harry! Nie w tym sensie! — krzyknęła i roześmiała się — Chodziło mi, że dawno nie leżałam z osobą w łóżku, od której czuć takie przyjemne ciepło. Wiesz o czym mówię?

Harry się zarumienił, bo jemu również tego bardzo brakowało. Jego łóżko zawsze było zimne i puste, a po tej nocy czuł jakby wszystko nabierało nowych innych barw.

— Wiem, Yvonne

— Dobra, to ja pójdę do łazienki. Daj mi dziesięć minut — uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek, kiedy przechodziła obok niego.

Harry się wzdrygnął i nawet nie zdążył zareagować na jej czuły gest. Po minucie otrząsnął się, kiedy usłyszał szum wody z łazienki.

Zachowywali się jakby byli parą

***


Siedzieli razem w salonie i w przyjemnej ciszy konsumowali posiłek. Harry dalej nie wiedział co tak naprawdę się stało. W delikatny sposób chciał wypytać Ivy, ale nie wiedział czy jest to odpowiednie.

— Yvonne, powiesz mi co stało się wczoraj — powiedział, a Ivy zamarła. Odstawiła kubek z herbatą na stolik i kaszlnęła.

— Connor miał drugą próbę samobójczą

— Skarbie, tak mi przykro — powiedział Styles i położył swoją dużą i ciepłą dłoń na jej udzie, które było okryte spodenkami Harry'ego.

— Napisał list, w którym mówi, że beze mnie jego życie nie ma sensu i nie radzi sobie, kiedy mnie nie ma obok. Na szczęście znalazłam go i płukanie żołądka dużo dało, lekarze nie chcieli mi powiedzieć co tak naprawdę się z nim dzieje — powiedziała, a jej głos się łamał. — Wspomnieli tylko, że konieczne będzie leczenie w ośrodku zamkniętym.

— Yvonne, nie możesz się tym zadręczać. Powinnaś też mieć swoje życie

— Chodziło mu o noce u ciebie. Wyczuł, że coś jest pomiędzy nami — powiedziała cicho, a Harry szczerzył się jak głupi do sera.

— A co jest pomiędzy nami? — zapytał żeby tylko ją sprowokować.

— Aktualnie? — zapytała, a Styles pokiwał głową na tak. — Twój pies — wskazała na Dianę, która w najlepsze spał sobie pomiędzy dwójką.

Harry się zaśmiał i uderzył Ivy w bok. Sama śmiała się jak głupia, kiedy jednak nie przestawała, Styles posmarował jej czubek nosa dżemem jagodowym. Brzeziński pokazała mu środkowy palec.

— I jak ja teraz wyglądam?

— Dalej jak kobieta moich snów — powiedział bez wahania piosenkarz i pocałował jej czubek nosa, tym samym zlizując dżem.

— Jesteś okropny — znowu się zaśmiała.

Para wróciła do jedzenia śniadania w ciszy, którą po pięciu minutach przerwała Ivy.

— Harry?

— Hmm

— Pojedziesz ze mną do szpitala psychiatrycznego, żeby załatwić leczenie dla Connora? — zapytały, a jej dłonie drgały i się pociły.

Styles wziął jej smukłe, delikatne dłonie w swoje i złożył delikatny pocałunek na nich. Zachowywali się jak para, jednak nikomu to nie przeszkadzało. Artysta czuł się jak we śnie, a lekarka weterynarii wreszcie poczuła, że jest ktoś, kto chce opiekować się nią.

— Tak, Ivy. Pojadę z tobą.

**

Następne rozdziały będą coraz ciekawsze. Wreszcie udało mi się do końca dopracować zakończenie, wiec wiem w jakim kierunku zmierzamy. Będzie przyjemnie, a aktualnie zostawiam was z naszymi zakochancami, którzy są najslodsi na świecie.

Z racji ze jutro wracam do nauki stacjonarnej, przepraszam z góry za spóźnienia z rozdziałami. Teraz przyszło mi przepisywać i uzupełniać notatki, bo mam spore zaległości, a technik weterynarii sam się nie zda. Dajcie mi znać jak u was ze szkołą!

I dajcie mi znać co sadzicie o rozdziale!!

Miłej nocy

Love, love, love
M

my favourite vet | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz