34

464 16 2
                                    



— Chyba nie jest nam dane pójść na randkę — zaśmiał się Harry.

Od pół godziny Yvonne i Harry siedzą razem w sali po prostu beztrosko się śmiejąc i rozmawiając. Ivy była bardzo szczęśliwa, że Styles jest cały i zdrowy. Może nie do końca, ale najważniejsze że żył. Pielęgniarka tylko uzupełniła mu kroplówkę, kiedy zmieniła mu wenflon na twarzy młodego piosenkarza pojawił się grymas bólu. Nie lubił tego uczucia, jednak kiedy miał syknąć, to poczuł dłoń brunetki, która obejmuje jego. Uśmiechnął się do niej ciepło, a ona się zarumieniła. Swoimi ciemnymi włosami próbowała zasłonić różowe plamy na policzkach, ale Harry wolną ręką odgarnął jej je z twarzy. Ivy przygryzła wargę. Styles był bardziej pewny w swoich gestach.

Nie wiedział czy to przez leki, które dostał czy przez to, że Yvonne po prostu coraz bardziej mu się podobała i coraz mocniej zaczynała go intrygować.

— Niestety ty przez najbliższe tygodnie nigdzie nie pójdziesz — zaśmiała się, a Styles spojrzał na nią głupkowato.

Do sali wparował lekarz, popatrzył na Yvonne i Stylesa i uśmiechnął się.

— O widzę, że twoje bohaterka przyszła z tobą posiedzieć — powiedział, a Harry zaśmiał się w głos.

— Mam twoje wyniki... Wszystko jest w porządku, wstrząśnienie mózgu w twoim przypadku nie zagraża twojemu życiu, jedyne co to za pół godziny przyjdzie po ciebie pielęgniarka i zakładamy gips, a po trzech tygodniach dostaniesz szynę na nodze. Duże szczęście, bo najczęściej spotykam się z otwartym złamaniem kości udowej...

— Widzisz Harry, są też plusy — odezwała się Yvonne.

— Niesamowicie się cieszę, że z uda nie wystawała mi kość — uśmiechnął się Harry, a lekarz zaśmiał się na tą wymianę zdań pomiędzy dwójką.

— Nie przeszkadzam wam, widzimy się za pół godziny, Harry — powiedział doktor i chciał opuścić pomieszczenie.

— Doktorze? Kiedy będę mógł wyjść ze szpitala? — zapytał Styles z nadzieją w oczach. Nie miał ochoty siedzieć w tym białym pomieszczeniu, które wywoływało u niego same złe myśli. Chciał żeby założyli mu ten cholerny gips i chciał pojechać do domu. Do Diany, do swojego ciepłego łóżka, do domu pachnącego kadzidełkami i herbatą.

— Jutro dostaniesz wypis, jednak narazie wybij sobie z głowy powrót do Londynu. Nie mamy na to wpływu ile kość będzie ci się zrastać, ile zajmie rehabilitacja...

Harry przeklnął pod nosem. W oczach pora kolejny pojawiły mu się łzy, a ręce zaczęły drżeć.

Yvonne widząc jego reakcje i widząc łzy w jego oczach po prostu się w niego wtuliła. Jej drobne ciało przytulało się do zesztywniałego ciała Harry'ego.

— Będzie dobrze, Harry — szeptała mu do ucha, żeby tylko się uspokoił.

Głaskała go po policzku, a on cicho szlochał jej w koszulkę.

***

Again Yvonne x Harry moments

Miłego dnia

my favourite vet | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz