44

441 18 5
                                    


Styles odstawił szklankę po alkoholu na szafce. Nie miał nawet siły, żeby się przebrać, więc zrzucił z siebie koszule i położył się do łóżka. Jego myśli krążyły wokół Yvonne i tego jak go potraktowała. Nie odbierała telefonów, nie odpowiadała na jego liczne wiadomości, miał po prostu dość, że to wszystko znowu się jemu dzieje. Był pewny, że dziewczyna po prostu nie chce z nim dalej utrzymywać kontaktów. Smutny i zmartwiony usiadł na łóżko, przetarł swoimi dłońmi twarz i rzucił się na łóżko.

Minęła tylko chwila a artysta ze złamanym sercem głęboko zasnął.





Trzecia w nocy, nieustanną ciszę w domu Harry'ego Stylesa przerwało natarczywe pukanie do drzwi. Harry totalnie nie rozumiejąc co się dzieje, narzucił na siebie szarą bluzę, która była zwinięta na łóżku, podparł się kulami i kuśtykał do drzwi, zdziwiony nagłym najściem w środku nocy otworzył drzwi.
Widok jaki go tam zastał zmiótł go z nóg w trzy sekundy. Mimo okropnego zaspania, w moment poczuł się wypoczęty. Młoda lekarka stała na zimnie, cała była rozdygotana i wszystko na niej wyglądało jak bałagan. Jej włosy, ubrania, makijaż wszystko było totalnym bajzlem, co tak czy inaczej nie zmieniało faktu, że wyglądała jak królowa.

Królowa serca Harry'ego oczywiście.

Piosenkarz jeszcze bardziej otworzył zmrużone wcześniej oczy i nie wiedząc tak naprawdę co się dzieje, został zmieciony z nóg przez Yvonne, która rzuciła się na niego do uścisku. Wyglądała jak siedem nieszczęść, ale Styles nic nie zrobił innego, tylko zamknął ją w mocnym i szczelnym uścisku.

Nie wiedział co się dzieje, ale wiedział że widocznie to jest to czego Ivy potrzebuje.

— Przepraszam, Harry — jeszcze mocniej się w niego wtuliła, a Harry tylko w ciszy głaskał ją po głowie. Jej ciemne włosy były zlepione, cała była kłębkiem stresu i to było widać. — Harry, ja nie dam sobie rady, proszę — była jeszcze bardziej rozdygotana i jeszcze bardziej zanosiła się płaczem.

— Chodź do środka, Yvonne — powiedział łagodnym głosem i złapał ją za rękę.

Dziewczyna zdjęła z siebie przemoczone buty i kurtkę, usiadła na krześle przy kuchni Stylesa, gdzie widać było naszykowany stół na ich kolacje, a sam muzyk robił coś przy czajniku.

— O mój boże, Harry. Tak strasznie cię przepraszam — zasłoniła usta dłonią i zaczęła plakac jeszcze mocniej. Harry z prędkością światła był przy niej, kucną żeby spojrzeć w jej piękne zapłakane oczy.

— Yvonne, nie patrz na to. Coś się stało, a randke odbijemy sobie kiedy indziej. Musisz mi powiedzieć o co chodzi — mężczyzna cały czas zaczarowany wpatrywał się w jej oczy i próbował brzmieć sensownie, mimo godziny, która była.

— O-on leżał bezwładnie na z-ziemi, nie ruszał się, p-prawie nie było czuć oddechu — zanosiła się płaczem, a Harry jeszcze bardziej nie wiedział co się dzieje.

— Kto?

— Connor — wydukała i wtedy wszystko stało się jasne. Czyżby przyjaciel Yvonne miał próbę samobójczą?

— Przez cały czas siedziałam w s-szpitalu, aż w końcu pielęgniarka p-podeszła i powiedziała, że t-te godziny są decydujące, a-ale marnie rokuje. Ja nie dam sobie nie dam r-rady bez niego, Harry — dokończyła i Harry otulił ją ramionami i pocałował w głowę.

— Nie płacz, skarbie. Jutro pojedziemy do szpitala i napewno lekarz powie, że przeżył i ma się dobrze — swoimi kciukami z jej twarzy starł łzy, które leciały strumieniami. — Chodź, słońce. Położysz się i wyśpisz się trochę.

my favourite vet | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz