Part XLIX

179 11 3
                                    

Zapierając w łazience plamę po soku z czerwonej porzeczki usłyszałam przeraźliwy płacz Victor'a. Rzuciłam wszystko klnąc w myślach na siebie, że zostawiłam dziecko bez opieki.

Wbiegłam do salonu i widok jaki zastałam całkowicie mnie zszokował. Z rąk wypadła mi bluzeczka chłopca, a w moim gardle stanęła mi ogromna gula.

Vincent stał nad łóżeczkiem Victor'a i patrzył na niego swoim lodowatym wzrokiem. Już wyciągał ręce w stronę płaczącego dziecka, kiedy z mojego gardła wydobył się najbardziej lodowaty ton.

-Zostaw go - zarządałam, zwracając jego uwagę.

Moje oczy zetknęły się z jego, które przestawały być tak okropnie zimne.

W niebieskich oczach wypisywała się troska i zmartwienie, a w moich wręcz przeciwnie - ociekał z nich lód. Zwinnym krokiem podeszłam do łóżeczka chłopca i wyciągnęłam go tuląc go do mojej piersi.

Zanim Vin dostrzegł, że zabrałam dziecko byłam już na drugim końcu pokoju. Powoli kołysałam płaczącego chłopca, błagając żeby wreszcie przyszła Livia i zabrała malca dalego od tego pojeba.

-Nie zbliżaj się - syknęłam kiedy zobaczyłam ułamek ruchu, żeby ruszyć w naszym kierunku. -Wyjdź z mieszkania - zażądałam pokazując palcem drzwi.

-Nie - odpowiedział, a w tym samym momencie usłyszałam przekręcanie się klucza w zamku.

-Cześć - przywitała się radosnym głosem dziewczyna i zaczęła zdejmować buty. -Victor ma coś dla cieb... - nie dokończyła kiedy zobaczyła Vincent'a i mnie przyciskającą jej dziecko do siebie. -Kim pan jest? - zapytała poważnie, starając się mówić twardym głosem, który miał pokazywać, że się nie boi, ale nie wyszło jej to najlepiej. -Kim pan jest? - zapytała ponownie trzęsącym się głosem.

-Weź proszę Victor'a - szepnęłam podchodząc do niej i dając jej dziecko.

-Nie zostawie cię - odszepnęła, a ja w jej głosie wyczułam piekielny strach.

-Nic mi nie będzie - powiedziałam kiwając głową.

Patrzyłam jak dziewczyna pośpiesznie zamyka drzwi, a ja stoje w bezruchu słysząc jak mężczyzna oddycha może kilka milimetrów od mojego ucha.

-Odsuń się - zażądałam, lecz poczułam jego dłoń na moim ramieniu. -Nie dotykaj mnie - powiedziałam pewniej, lecz Vincent nie zabrał swojej dłoni, więc pośpiesznie ją zepchnęłam odwracając się do niego przodem i cofając się dopóki nie trafiłam na ścianę.

-Nie - powiedział ponownie podchodząc do mnie.

-Zatrzymaj się - powiedziałam bez grama emocji, ale słowa w ogóle nie zadziałały.

Kiedy był oddalony ode mnie o kilka centymetrów odchyliłam głowę w bok wziększając między nami odległość.

-Chcę, żebyś dała nam jeszcze jedną szansę - powiedział spokojnym głosem, a ja otwrzyłam szerzej oczy.

-Słucham? - zapytałam niedowierzając w jego słowa.

-Daj mi jeszcze jedną sza... - nie dokończył, bo przerwałam mu dając upust złości.

-Jesteście jebanymi zabójcami! Jak ty niby sobie wyobrażasz, że wrócę normalnie do was i będę żyła jak gdyby nigdy nic się nie stało? - krzyknęłam i zacisnęłam pięści. -Nie mogę na ciebie patrzeć, na pewno jesteś głównym mordercą z całej waszej pojebanej rodziny! - warknęłam odwracając wzrok i patrząc z obrzydzeniem na ścianę. -Jaka ja byłam głupia, że wam uwierzyłam - szepnęłam sama do siebie czyjąc się jak totalna idiotka.

-Podejmiesz decyzje po 3 tygodniach spędzonych tylko i wyłącznie ze mną - powiedział twardym głosem, a ja przełknęłam ślinę.

-Nigdzie kurwa nie idę - zapewniłam i już chciałam odskoczyć, ale nie było mi to dane, ponieważ mężczyzna przycisnął mnie mocniej do siebie jeszcze bardziej zmniejszając między nami dystans. -Puść mnie do kurwy nędzy - krzyknęłam, ale po chwili poczułam jego dłoń na moich ustach.

-Obiecuje, że jeżeli po tych 3 tygodniach nie zmieni ci się stosunek do mnie pozwolę ci odejść - powiedział mocnym głosem, a ja zaczęłam skanować jego niebieskie oczy, które miały w sobie tyle tajemnic.

Z jednej strony chciałam znać je wszystkie, a z drugiej nie chciałam wiedzieć ani jednej. Strach i wścipskość to są moje najgorsze cechy charakteru. Błękit jego oczy mnie uzależnił, jestem tego pewna, ale czy chcę dalej się uzależniać, czy skończyć z nałogiem i zacząć moje życie znowu na nowo?

Jego wzrok wypalał we mnie dziurę, a ja czułam się w pułapce. Za wszelką cenę chciałam się uwolnić od tego człowieka, ale nie potrafiłam. Odsunął dużą dłoń od moich ust i przejechał po nich palcem. Jego wzrok utkwił w na moich ustach, a ja ku jego zaskoczeniu odepchnęłam go i popatrzyłam nienawistnie w jego oczy.

-Nie chce cię znać - warknęłam podchodząc do drzwi i otwierajac ja na ościerz. - Wypierdalaj - dodałam twardym głosem, ale on stał i tak wpatrywał się we mnie.

Przez dłuższy czas wpatrywał się mi w oczy, a ja wpadałam w coraz większą furię. Cała wściekła ruszyłam w jego kierunku z zamiarem wyrzucenia go z mieszkania, ale po sekundzie jak podeszłam do niego ponownie przyłożył mi dłoń do ust, ale i do nosa.

Łapiąc łapczywie powietrze poczułam jakąś tkaninę, a mi samej stało się słabo.

-Przepraszam Maleńka - szepnął mi nad uchem chwilę przed tym jak straciłam przytomność.

I Can Be NeedyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz