Obudziłam się i rozejrzałam się dookoła. Z westchnięciem położyłam się na plecach i patrzyłam w sufit. Dzisiaj wyjeżdżamy, to znaczy wracamy do normalności, co w ogóle ciężko mi jest powiedzieć, bo w towarzystwie rodzeństwa Brown byłam niecałą dobę.
Sięgnęłam po Iqos'a i zaciągnęłam się. Bardzo możliwe, że to mój ostatni czas na cieszenie się nikotyną. Kiedy zaciągnęłam się wróciłam do wspomnień z przedwczoraj.
Nigdy nie zapomnę reakcji pani Noord na nowiutką bramę, którą może otwierać nawet ze swojego łóżka. Ze łzami w oczach podziękowała nam i powiedziała, że mamy dożywotnie noclegi u niej.
Nie wiem czy kiedyś coś sprawiło mi większą przyjemność niż zrobienie niespodzianki pani Noord. W ramach podziękowania dała nam drugi pilot do bramy, żebyśmy zawsze mogły do niej przyjechać. Prawdę mówiąc czułam się z nią trochę tak jak z własną babcią.
Wstałam z łóżka i ruszyłam pod prysznic. Wykonałam poranne czynności i przyjrzałam się sobie w lustrze. Moja szyja wyglądała już o wiele lepiej, ale w dalszym ciągu były widoczne cztery czerwone ślady. Ariana kilka dni temu zdjęła mi szwy z łydki i dłoni, co nie było zbyt przyjemne, ale kiedy poczułam, że już nie mam na sobie tych cholernych drutów było czymś cudownym. Już prawie w ogóle nie kuleje, ale jak ktoś się przyjrzy to widać, że jednak nie mam całkowicie zdrowej nogi.
Ubrałam na siebie czarne dresy i tego samego koloru bluzę, a na szyi zawiązałam beżową apaszkę. Związałam włosy w niskiego kucyka i wyszłam z łazienki wpadając na zaspaną Arianę. Złożyła mi szybkiego buziaka i weszła pod prysznic.
Rozejrzałam się po naszej sypialni i kucnęłam powoli pakując nasze rzeczy. Moich nie było za dużo, bo mnóstwo ich zostało w hotelu gdzie zostałam postrzelona, ale ważniejsze jest życie niż ubrania, prawda?
Za to Ariana miała jeszcze więcej ubrań niż początkowo je wzięła. Musiałam jej oddać moje 2 torby żeby się zmieściła, czyli podsumowując ona miała 5 toreb, a ja 1, ale mniejsza z tym, wrzuciłam nasze torby do samochodu, lecz nagle błysnęło się na niebie i zaczęło lać.
Dzień nie zapowiadał się na słoneczny, ale na burzowy również nie.
Wróciłam szybko do domu i od razu poczułam parę rąk oplatających moją talię.
-Ariana co się dzieje? - zapytałam szybko. -Ari? - szepnęła.
-Tak bardzo się boję - powiedziała dygocząc, a ja zaczęłam głaskać ją po plecach.
-Spokojnie, nic ci nie grozi - powiedziałam i ruszyłam z nią w stronę kanapy.
-Ja nie chcę jechać w burzy - szepnęła dalej się trzęsąc.
-Nie musisz, ja poprowadzę - powiedziałam na co ona zaczęła kręcić głową.
-Nie proszę nie, ja nie chcę jechać w burzy - błagała, a ja westchnęłam.
-Ale przecież pisząc im kartkę powiedziałaś, że wrócimy dzisiaj - powiedziałam dalej ją przytulając.
-Kurwa, ale nie przypuszczałam burzy - warknęła, ale kiedy usłyszała mocny trzask grzmotu ponownie się skuliła piszcząc.
-W porządku, przeczekamy burzę, ale zaraz po tym jak się skończy wracamy - powiedziałam i pstryknęłam ją w nos chichocząc, ale dziewczynie najwyraźniej nie było do śmiechu.
Burza trwa już 2 godziny i wcale nie przestaje przechodzić, tak jakby zawisnęła nad nami. Ja już przyzwyczaiłam się do grzmotów, ale Ariana nie.
Nagle zobaczyłyśmy przez okno ogromną błyskawice, która uderzyła w ziemię obok naszego domku, a po sekundzie zgasło światło, a grzmot był tak głośny, że aż poczułam jak serce mi zawibrowało.
CZYTASZ
I Can Be Needy
RomanceNancy jedyne czego pragnie to żeby ktoś zrozumiał, że ona też czasami może być potrzebująca. Czy mąż, który jest kochany przy innych jest tak samo czuły tylko w jej obecności? Zapraszam drogi czytelniku do czytania :) #1 Scared - 11.11.2020 :)