Part XXIV

195 8 1
                                    




Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Gdzie ja jestem? Kim ja jestem?

Spojrzałam na moje małe ręce i na piersi. Czyli jestem kobietą, ale jak ja mam na imię?

Było ciemno i zimno. Oparłam się na łokcie i rozejrzałam się po ciemności. Co się dzieje?

Zobaczyłam jak czerwona dioda się zaświeciła i zaczęła piszczeć. Kurwa zaraz mi łeb pęknie.

Po chwili piszczenie minęło, a do środka pomieszczenia weszła jakaś kobieta. Na mój widok zaczęła przeraźliwie krzyczeć, a ja patrzyłam na nią przerażona.

Uciekła ode mnie szybko i zatrzasnęła za sobą drzwi wyłączając przy okazji światło. Zajebiście.

Postanowiłam wstać i podejść do tych drzwi. Ku mojemu zdziwieniu otworzyły się bez większych problemów.

W moje oczy uderzyło mocne światło, ale nie było w stanie mnie zagonić z powrotem do tego obrzydliwego pomieszczenia.

Szłam, a tak na prawdę szurałam nogami po podłodze chcąc dojść do jakiegoś człowieka, kogokolwiek.

Przeszłam cały korytarz wzdłuż i wszerz, ale nikogo nie spotkałam, zobaczyłam tylko windę.

Nacisnęłam guzik i odsunęłam się trochę od drzwi. Po kilku sekundach otworzyły się, a ja wsiadłam do środka.

Było 10 pięter. Z racji tego, że było mi bardzo duszno, chciałam się przewietrzyć, wiec wybrałam 10 piętro i oparłam się o ścianę windy.

Coś bardzo uwierało mnie w prawą kostkę, ale nie mogłam się schylić, żeby się podrapać. Dostrzegłam tylko to, że jest tak przywiązana jakaś kartka.

Kiedy drzwi windy otworzyły się szeroko wyszłam ze środka i powoli ruszyłam do przodu.

Miałam dwie opcje. Albo w prawo albo w lewo. Bądźmy prawi, okey?

Sunęłam bosymi stopami po płytkach i poczułam nagle szarpnięcie po żebrach. Złapałam się tam dłonią i dalej szłam do przodu, aż dotarłam do jakiś szklanych drzwi.

Wydawały mi się dziwnie znajome. Złapałam za klamkę, ale ani drgnęły. Zobaczyłam obok domofon i guzik z dzwonkiem, wiec nacisnęłam go i czekałam aż coś się stanie.

-Halo? - zapytał ktoś, a ja nie wiedziałam co powiedzieć i jak powiedzieć. Trzask. Ten ktoś rozłączył się, a ja skwasiłam twarz. Było mi bardzo zimno.

Nacisnęłam jeszcze raz guzik i czekałam na to aż ktoś coś odpowie.

-Halo? - odezwał się ten sam głos, a ja dalej nie wypowiedziałam ani słowa. -Jeżeli to głupie żarty to proszę stąd odejść, bo wezwę ochronę - powiedziała twardo i rozłączyła się.

Było mi coraz zimniej, ale nie podawałam się.

Zadzwoniłam kolejny raz i znowu odebrała ta sama kobieta informując mnie, że już wezwała ochronę.

Zadzwoniłam jeszcze raz, ale nikt mi nie odpowiedział, wiec zadzwoniłam kolejny raz.

Z pokoju po lewej wyszła nabuzowana kobieta w kitlu i podeszła do mnie.

-Czego pani chce?? - zapytała mało przyjaźnie. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć, ale nie mogłam wydusić ani jednego słowa. - Potrzebuje pani pomocy? - zapytała, a ja pokiwałam głową lekko.

Kobieta wyszła do mnie i przyjrzała mi się.

-Jak się pani nazywa? - zapytała, a na piętro wjechali dwaj pożądanie zbudowani mężczyźni. Złapali mnie pod ramiona i podnieśli kierując mnie w stronę windy, ale pielęgniarka ich zatrzymała.

-Jak się pani nazywa? - zapytała łagodniej, a ja wstrząsnęłam ramionami sama zastanawiając się.

-Potrzebuje pani pomocy? - zapytał ochroniarz, a ja przymknęłam oczy i po chwili otworzyłam je jak dostałam olśnienia.

Wskazałam palcem na moją prawą kostkę. Jeden z ochroniarzy się schylił i złapał za kawałek papieru.

Powoli zaczął go czytać, ale z każdym kolejnym wersem jego oczy się powiększały, aż miały rozmiar 5 złotówek.

-To jest kurwa nie możliwe - szepnął sam do siebie.

Pielęgniarka wyrwała mu karteczkę i zaczęła ją czytać. Jej reakcja była podobna do rekacji mężczyzny.

-Jedziemy na 9 - zażądała i zjechaliśmy piętro niżej.

Pielęgniarka zadzwoniła dzwonkiem takim samym jak tym co był na górze.

-Słucham? - zapytał zmęczony głos jakiejś kobiety.

-Barbara, szybko wyjdź na korytarz - zażądała pielęgniarka.

Kolejna pani w kitlu po chwili wyszła z pokoju i wyszła na korytarz, a mi głowa opadała z wycieńczenia. Było mi tak zimno. Ochroniarze trzymali mnie mocno za co byłam im niezmiernie wdzięczna.

-Co jest Cortney? - zapytała ziewając.

-Nie wiem czy to jest możliwe, ale ...- ucięła tutaj i podała jej kartkę.

Po upływie kilku sekund usłyszałam jak zaczęła szlochać.

-Sheila, czy to ty? -zapytała, a ja popatrzyła na nią.

Otworzyła szerzej oczy i złapała moją twarz w swoje ciepłe dłonie. Płakała i głaskała mnie po plecach, jakbym powiedziała, że to jest dziwne to tak jakbym nic nie powiedziała.

Obca kobieta przytula mnie, a ja nawet nie wiem jak ma na imię, a no tak... Barbara, ładnie.

-Ale ty jesteś zimna - szepnęła. -Pomóżcie mi ją wnieść do sali - poprosiła, a ochroniarze pokiwali głowami.

Nim dotarłam do swojej nowej sali usnęłam, albo straciłam przytomność.

I Can Be NeedyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz