Part VII

307 15 19
                                    

Po niemalże 14 godzinnym locie wylądowaliśmy tak jak powiedział nam pilot na Filipinach.

Oczarowana tym miejscem szybko zeszłam z pokładu, a w twarz uderzył mnie gorący wiatr. Odwróciłam się w stronę Calum'a, który dopiero schodził z pokładu i rozglądał się dookoła.

Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku wyjścia z lotniska. Szliśmy trzymając się za ręce i od razu z lotniska skręciliśmy w jedną z uliczek i dotarliśmy do pięknego beżowego domku, który miał dach w kształcie kopuły, z widokiem na gwiazdy.

Zaczęłam chodzić zachwycona po domu i rozglądałam się aż głowa chciała mi odskoczyć. Kiedy obeszłam cały dom zaczęłam szukać męża. Zobaczyłam go opierającego się o barierkę patrzącego na zachodzące niebo.

Przytuliłam go od tyłu i pociągnęłam mocny wdech powietrza z bryzą morską. Mężczyzna odwrócił się szybko do mnie i przywarł do mnie ustami. Podrzucił mnie tak żebym mogła oprzeć się o barierkę i sunął po moim ciele rękoma.

Kiedy byłam całkowicie rozebrana mężczyzna przywarł ustami do mojego sutka podgryzając go. Z przyjemności odsunęłam głowę do tyłu i przymknęłam oczy. Nagle uderzyło mnie jedno wspomnienie.

Siedziałam na belce tarasu i też czułam czyjeś usta na moich piersiach, ale to uczucie było całkowicie inne, wyjątkowe i o wiele bardziej przyjemne, podniecające. Spojrzałam na mężczyznę, który robił mi czary ustami i jedyne co zobaczyłam to białe włosy i niebieskie oczy, w których błyszczało podniecenie, ale i troska.

Wróciłam do rzeczywistości, która była mniej przyjemna, ale w dalszym ciągu dawała mi przyjemność. Nim się zorientowałam Calum też się rozebrał i wbił się na mnie chujem. Jęczałam z przyjemności, która była połączona z bólem, ale starałam się to zbagatelizować i czerpać tylko przyjemność.

Kiedy Calum zaspokoił swoje potrzeby postawił mnie na ziemi i obrócił mnie tyłem do niego, tak że pupę miałam koło jego penisa i podziwialiśmy przepiękny widok. Nie wiem ile tak staliśmy, ale słońce już dawno temu schowało się za horyzontem.

-Dzisiaj bałem się, że cię stracę - szepnął mi nad uchem, a ja spojrzałam na niego. -Myślałem, że ci źli ludzie pozbawią mnie najważniejszej osoby, ciebie - dodał i pocałował mnie delikatnie, nie pamiętam kiedy był aż tak delikatny.

-Nigdzie się nie wybieram - odszepnęłam i przytuliłam się do niego.

-Tak bardzo cię kocham - rzekł patrząc w oddal.

-Ja ciebie też - odpowiedziałam posyłając mu uśmiech.

-Chodź, przejdziemy się - powiedział i podał mi szlafroczek, a sam założył slipki, bo nie lubił chodzić w bokserkach.

Ruszyliśmy wzdłuż plaży i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Jak dla mnie mogło tak zostać, mogliśmy iść tak cały czas, byle jego zachowanie było właśnie takie. O niczym innym nie marzę jak o tym, żeby być komuś potrzebna.

I Can Be NeedyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz