Part XI

296 13 10
                                    

Obudziłam się zalana potem. Przecież ja zabiłam tego mężczyznę i obrabowałam kilku innych. Wyrzuty sumienia to ostatnie czego się teraz bym spodziewała, ale najwyraźniej tak już jest, jak nie ta zmora to ta. Eh, szkoda gadać.

Wstałam okropnie zmęczona i rozejrzałam się dookoła no tak, dzień mojego wyjazdu. Uczesałam moje włosy i zrobiłam perfekcyjny makijaż, który zakrył resztki z moich siniaków, czyli ostatnie pamiątki po mężu.

Ubrałam na siebie czarną bluzę i tego samego koloru spodnie. Złapałam za rączkę od walizki i skierowałam się w stronę recepcji. Oddałam mój klucz i podziękowałam za noclegi. Ruszyłam do zamówionej przeze mnie taksówki i wsiadłam do środka.

Podróż zajęła nam jakieś 40 minut, ponieważ zaczęła się już godzina szczytu. Zapłaciłam kierowcy należną sumę i wysiadłam z pojazdu. Ruszyłam do terminalu oddawania bagaży i stanęłam w kolejce.

Wszystkie przeprawy zajęły mi około godzinę i 30 minut przed otwarciem gatu dotarłam przed wejście. Nie miałam nawet torebki tylko pieniądze schowane w lewej kieszeni, a lewy paszport w prawej. Stanęłam przed szybą i zaczęłam oglądać startujące i lądujące samoloty przy wschodzie słońca.

Poczułam obecność kogoś po lewej stronie, ale nie przejęłam się tym, w końcu dużo ludzi chce pooglądać płytę startową.

Ale kiedy poczułam w tej samej chwili obecność za plecami i po prawej stronie poczułam pewien niepokój.

Kątem oka popatrzyłam na prawo i zobaczyłam wpatrującego się w pas startowy jednego z bliźniaków, a po lewej drugiego. Już się domyślałam, kto stał centralnie za mną.

-Nie ładnie jest tak podróżować z nieprawdziwym paszportem - odezwał się mężczyzna, który zabił Bill'a i Calum'a. -A teraz bez scen pójdziesz z nami - dodał twardo, a ja odwróciłam się i spojrzałam na mężczyznę, który wpatrywał się centralnie we mnie. -Panie przodem - powiedział i wskazał dłoniom kierunek.

No i chuj, po nowym życiu.

Wiedziałam, że ucieczka teraz absolutnie by nic nie dała, no poza narobieniem sobie wstydu, no ale co zrobiłam źle? Jakim cudem mnie znaleźli?

-Nigdy nie używaj kogoś urządzenia w miejscu gdzie jest monitoring - szepnął i puścił mi oczko, a ja zastanawiałam się skąd on wiedział o czym myślę.

Mniejsza o to, jeszcze nie odezwałam się do nich ani razu i nie zamierzam tego zmieniać. Wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do czarnego vana, w właśnie takim dowieźli mnie na lotnisko na Filipinach.

Nie śmiałam się nawet odezwać, więc całą drogę wgapiałam się w moje dłonie, które z nerwów zaczęłam drapać paznokcie.

Nie wiem ile tak jechaliśmy, ale w końcu wyczułam, że podłoże, po którym jedziemy stało się bardziej wyboiste. Jeden skręt w prawo uświadomił mnie, że jesteśmy na miejscu.

Zdruzgotana wysiadłam z samochodu i stanęłam przed wejściem do ogromnego domu, z którego uciekłam miesiąc temu.

Już chciałam się wycofać i mimo braku planu uciec gdzie pieprz rośnie, ale poczułam mocny uścisk na łokciu, który pchał mnie w stronę budynku.

Weszłam po kamiennych schodach do ogromnego domu, którego prędzej idzie nazwać fortem i zdjęłam z moich stóp za małe buty, które pewnie należą do tej Ariany. Schowałam buty na miejsce i ruszyłam do pokoju, w którym się obudziłam.

Usiadłam na łóżku i podkurczyłam nogi. Boże co ja ci takiego zrobiłam, że tak mnie każesz.

Usłyszałam jak ktoś wchodził po schodach, ale nie ważyłam się nawet podnieść wzroku. Jestem skazana na przebywanie z nimi do końca życia?

I Can Be NeedyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz