Usłyszałam wystrzał, więc szybko otworzyłam oczy, wyrwałam się z uścisku Vin'a upadając na ziemię i zakryłam głowę rękami.
Po chwili po salonie rozległ się śmiech Andy'ego, Mike'a i Dylan'a. Zabije ich. Szybko wstałam nie podejrzewając, że jestem tak blisko stołu i rąbnęłam w niego głową, aż mi zęby zadzwoniły. Złapałam się za pulsujące miejsce i ponownie opadłam na podłogę.
-Bardzo kurwa śmieszne - przyznał Vin łapiąc mnie i podnosząc.
Cisnęłam piorunami w braci, a oni tylko śmiali się z mojej miny. Rozejrzeli się się dookoła i pokiwali głowami z uznaniem, a ja zobaczyłam, że w dłoniach już puste opakowania po confetti. Zabije, no po prostu zabije ich.
Ruszyłam do nich szybkim tępem i wyrwałam Andy'emu rurkę po confetti i przypieprzyłam mu w łeb, nim się pozostała dwójka skapnęła też dostała.
-Ała - syknął Dylan posyłając mi zabójcze spojrzenie.
-Dzień dobry kurwa - warknęłam i odciągnęłam lewą dłoń od mojej głowy. Zerknęłam na dłoń i zobaczyłam, że jest ona czerwona zajebiście.
-Nic ci nie jest? - zapytał Vin podchodząc do mnie, a ja zobaczył moją dłoń obrócił mnie i spojrzał na głowę. -Nie trzeba szyć - powiedział z ulgą, a ja miałam ochotę pozabijać tych kurwa dowcipasów. Bez komentarza udałam się na górę i zdjęłam z siebie ubrania wchodząc pod prysznic.
Po godzinie zeszłam na dół i rozejrzałam się po salonie. Muszę przyznać, że ładnie to wszystko się prezentowało. Poczułam obecność kogoś, więc odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Vin'a. Zerknęłam na zegar, który wskazywał 8 rano i nagle usłyszałam ten sam strzał i przeraźliwy krzyk Ariany.
Po chwili 3 żartownisiów zbiegła na dół, a za nimi wściekła Ariana, ale jak zobaczyła na schodach mnie i Vin'a zatrzymała się posyłając nam uśmiech.
-Wszystkiego najlepszego - powiedziałam podchodząc do dziewczyny i przytulając ją.
-Dziękuję - powiedziała i odsunęła się ode mnie.
-Najlepszego - powiedział Vin i również ją przytulił.
Dziewczyna rozejrzała się po salonie i zaczęła głośno piszczeć, a kiedy zobaczyła wielkiego różowego osła jej usta rozłożyły się w literkę "O". Zbiegła na dół i podbiegła do kija bejsbolowego uśmiechając się diabelsko w stronę Mike.
-Chodź tu kurwa - powiedział jej wewnętrzny diabeł, a Mike zaczął uciekać. -Przede mną nie uciekniesz - krzyknęła i ruszyła za nim, a my się zaśmialiśmy.
Impreza trwała w najlepsze, aż przyszedł czas na prezenty. Pierwszy był Mike, który dał jubilatce jakiś dojebany zestaw kosmetyków. Ariana jak to ona zaczęła piszczeć jakby obdzierali ją ze skóry i przytuliła mocno Mike'a. Od bliźniaków dostała bon na 10 tysięcy do jakiegoś jej sklepu, od Dylan'a 3 metrowego miśka. Tak on miał 3 metry, a Ariana wpadła w niego tuląc się do jego puchowego brzucha.
Andy i Vin zawiązali Arianie opasę na oczach i zaczęli prowadzić na zewnątrz. Wyszliśmy na dwór gdzie stał ogromny prezent. Odwiązali dziewczynie opaskę, a ściany prezentu opadły. Ze środka wyleciało mnóstwo białych balonów, a w środku było białe Audi rs5. Dziewczyna podbiegła do chłopaków i wyściskała ich mocno, a Vin dał jej kluczyki. Ariana wsiadła do samochodu i odjechała z piskiem opon.
-Coś się stało? - zapytał Vin podchodząc do mnie i przytulając od tyłu.
-Nie, wszystko w porządku - przyznałam wymuszając uśmiech.
-Przecież widzę - szepnął nad moim uchem, a ja odwróciłam się w jego stronę.
-W porównaniu do waszych prezentów mój jest beznadziejny - przyznałam.
-Na pewno masz cudowny prezent - zapewnił, a ja prychnęłam.
-Głupi wisiorek nie może się równać z samochodem - przyznałam pod nosem, ale po chwili zostałam obrócona w kierunku mężczyzny i spojrzałam na niego przygryzając wargę.
-Nie liczy się ilość włożonych pieniędzy w prezent, a gest - przyznał. -A teraz uśmiechnij się - poprosił i pstryknął mnie w nos.
Nie mogłam się nie uśmiechnąć, powodując również uśmiech na twarzy.-Teraz czas na ostatni prezent - powiedziała Ariana podchodząc w moją stronę. - Od Sheilii - dodała i złapała mnie za dłoń ciągnąc w stronę salonu.
Ruszyłam do sali gier i z westchnięciem złapałam pudełko i wróciłam do salonu kładąc go przed Arianą.
Podekscytowana dziewczyna rozerwała pudełko i złapała do dłoni torebkę z Tiffany & Co zaglądając do środka. Otworzyła pudełko i oczy jej się zaświeciły jak zobaczyła wisiorek.
-Boże jaki piękny - szepnęła i wyciągnęła go z pudełeczka, a mi wpadł w oko srebrny pierścionek, który widziałam w jubilerze pewnie dostała od William'a. -Założysz? - zapytała i podała wisiorek Will'owi, a on zapiął go jej na szyi. A ja przyjrzałam się pierścionkowi... zaraz zaraz. On jest na serdecznym placu.
-O kurwa - szepnęłam wpatrując się szeroko otwartymi oczami raz na Will'a raz na Arianę.
-Co jest? - zapytał szybko Vin patrząc na mnie.
-Oświadczyłeś się Arianie? - zapytałam poważnie spoglądając na Will'a, a on posłał mi uśmiech.
-Wczoraj wieczorem Will mi się oświadczył - przyznała Ariana i pokazała w naszą stronę pierścionek.
Wszyscy wstali żeby pogratulować narzeczeńcom, aż nagle odezwał się Grayson:
-Nie wierzę, że kolejny z nas wychodzi za mąż - powiedział kręcąc głową, a ja przeleciałam wszystkich wzrokiem.
-Który z was się ożenił? - zapytałam, a w salonie zapadła martwa cisza. Spojrzałam podejrzliwym wzrokiem na Grayson'a, który oderwał ode mnie wzrok.
-Ja - przyznał Dylan drapiąc się po karku. -Ale to był błąd - dodał, a wszyscy w salonie zaśmiali się, ale wydawało mi się, że nie było to takie prawdziwe.
-Ale jeszcze coś tu jest - powiedziała Ariana kucając obok prezentu. Kątem oka zobaczyłam jak Ethan walnął bliźniaka w łeb i pokręcił głową niezadowolony. Okey? Nie ważne. Skupiłam uwagę na Arianie, która zaczęła otwierać drugą część prezentu. Zdjęła papier, a w jej rękach został album.
Otworzyła go i zaczęła czytać pierwszą stronę, na której trochę się rozpisałam. W jej oczach zaczęły się mienić łzy, a kiedy zobaczyła pierwsze zdjęcia, które pokazywały ją gołą nad prywatną plażą zamknęła ją z impetem patrząc na mnie z niedowierzeniem.
-Ale żeby tak od razu na pierwszej stronie? - zapytała, a ja się zaśmiałam. -Dziękuję - powiedziała i przytuliła mnie mocno.
-Pochwal się - powiedział Will, a Ariana prychnęła.
-W twoich snach - powiedziała.
-I tak go zobaczę - powiedział tajemniczo William, a Ariana cmoknęła go w usta.
-Wiem, że to nie ma nawet podjazdu do innych prezentów, ale w następnym roku wymyślę coś lepszego - obiecałam, a ona pokręciła głową.
-Dla mnie największym i najważniejszym prezentem jest to, że tutaj jesteś - przyznała drżącym głosem i wybuchnęła płaczem wpadając mi w ramiona, a mi po policzy również zaczęła płynąć łza.
-Popłaczmy razem - powiedział Dylan, robiąc sobie z nas jaja, a Ariana rzuciła w niego papierem ozdobnym.
-Ty bezduszny dziadu - warknęła odsuwając się ode mnie i w taki sposób zaczęła się mocna impreza gdzie alkohol lał się litrami. W sumie to tylko ja nie ruszyłam alkoholu, ale bawiłam się przednio.
Chyba nigdy aż się tak nie śmiałam co dzisiaj. Pijana Ariana starająca się uderzyć w osła z zasłoniętymi oczami to był najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. Wszyscy tak się narąbali, że musiałam ich zanosić i to dosłownie do pokoi.
Kiedy doniosłam wszystkich była 4 rano, a ja zabrałam się do pracy, bo nie opłacało mi się iść spać.
CZYTASZ
I Can Be Needy
RomanceNancy jedyne czego pragnie to żeby ktoś zrozumiał, że ona też czasami może być potrzebująca. Czy mąż, który jest kochany przy innych jest tak samo czuły tylko w jej obecności? Zapraszam drogi czytelniku do czytania :) #1 Scared - 11.11.2020 :)