Obudził mnie potworny ból żeber. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam leżącego obok mnie Vincent'a. Nie mam bladego pojęcia, która jest godzina. Odgarnęłam delikatnie kołdrę na bok nie budząc mężczyzny i postawiłam pierwsze kroki, nie były one zbytnio przyjemne, ale musiałam iść do toalety.
Posunęłam stopami po podłodze i weszłam do łazienki. Zdjęłam moje spodenki i załatwiłam się, ale mój stan najwyraźniej był za mało bolesny, ponieważ dostałam okresu, zajebiście. Westchnęłam i sięgnęłam do jakiejś szafki, przegrzebałam ją i znalazłam paczkę tamponów.
Podeszłam do umywali i otworzyłam szeroko oczy. Jak ja wyglądam...
Umyłam ręce i zaczęłam przyglądać się bliżej mojej twarzy. Cała sina, w zadrapaniach i z ogromnym plastrem na czole. Odwiązałam bandaż z mojej ręki i nogi oraz oderwałam plaster z czoła.
Kurwa wyglądam paskudnie.
Z niesmakiem weszłam pod prysznic i zaczęłam myć całe brudne włosy. Każdy ruch wbijał szpilkę w mój układ nerwowy, ale jest lepiej niż było przed pójściem spać. Po godzinie ogarnęłam się i założyłam na siebie za dużą czarną bluzę, apaszkę na szyję i dresy.
Zabrałam MacBook'a z szafki i wyszłam z pokoju. Powoli zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Spojrzałam na zegar, który pokazywał 2 rano. Westchnęłam tylko i już chciałam sięgnąć po szklankę, ale moje sine żebra nie pomagały.
Westchnęłam cicho i schyliłam się do dolnej szafki gdzie były leki. Wyciągnęłam koszyczek i zaczęłam w nim grzebać. Sprawdziłam różne leki i z mojej autopsji wnioskuję, że Vin podał mi leki nasenne połączone z przeciwbólowymi.
Nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale nie miałam najmniejszej ochoty się nad tym zastanawiać, a tym bardziej wypytywać. Wyciągnęłam opakowanie najmocniejszych leków przeciwbólowych i połknęłam jedną tabletkę. Złapałam się blatu lewą ręką lecz nie mogłam wstać, czy to są jakieś żarty? Spróbowałam jeszcze raz, ale tak samo bez skutku. Nosz kurwa mać.
Poleżałam tak jeszcze pare minut, kiedy napięłam wszystkie mięśnie i wybiłam się z całej siły. Nie wiem jakim cudem wstałam, ale udało się, oczywiście po kuchni rozległ się okropny strzał moich kości.
Nie próbowałam sięgać po szklankę, więc nachyliłam się nad kranem i zaczęłam pić, pomijając, że zakrztusiłam się kilka razy. Kiedy pragnienie minęło złapałam za laptopa i ładowarkę ruszając do salonu. Podpięłam ładowarkę do kontaktu i ułożyłam się na kanapie.
Odpaliłam laptopa i jak zobaczyłam, który jest przeraziłam się. Spałam całe dwa dni, jest już poniedziałek. Spojrzałam do mojego foldera i zauważyłam że roi się w nim od roboty, więc od razu zabrałam się do pisania.
Byłam już w połowie kiedy usłyszałam jak ktoś zbiega na dół. Tym kimś był oczywiście Vin.
-Dlaczego nie śpisz? - zapytał wybudzony i usiadł obok mnie. -Powinnaś wypoczywać - przyznał, a ja się uśmiechnęłam.
-Ta praca mnie relaksuje - powiedziałam wskazując na laptopa, a on westchnął.
-Powinnaś leżeć i się nie ruszać - przyznał.
-Jedziesz dzisiaj do pracy? - zapytałam spoglądając na niego.
-Tak - odpowiedział i ziewnął. -Ale jak chcesz to zostanę - sprostował od razu, a ja się zaśmiałam.
-Przez cały dzień będę pracować - przyznałam. -Nawet nie zauważę kiedy wrócisz - dodałam.
-W porządku - przyznał i wstał ruszając do łazienki.
CZYTASZ
I Can Be Needy
RomanceNancy jedyne czego pragnie to żeby ktoś zrozumiał, że ona też czasami może być potrzebująca. Czy mąż, który jest kochany przy innych jest tak samo czuły tylko w jej obecności? Zapraszam drogi czytelniku do czytania :) #1 Scared - 11.11.2020 :)