Part L

188 10 6
                                    

Poczułam cholernie mocny ból głowy, więc automatycznie złapałam się za skronie pocierając je lekko. Starałam przypomnieć sobie powód ogromnego bólu, ale nic nie mogłam sobie przypomnieć.

Z westchnięciem obróciłam się na bok i dostrzegłam jakąś sylwetkę leżącą obok mnie. Zerwałam się z łóżka i dopiero teraz dotarły do mnie wspomnienia z poprzednich dni. Zacisnęłam pięści i już miałam ochotę uderzyć Vincent'a z całej siły, ale w ostateczności postanowiłam obrać inną technikę. Technika milczenia.

Po ciemku wymacałam klamkę do drzwi i nacisnęłam je wychodząc na korytarz. Zamknęłam je z powrotem i ruszyłam korytarzem, ale trafiłam na ścianę, czyli w drugą stronę. Kiedy dostałam do jakiegoś większego pomieszczenia rozejrzałam się dookoła, nigdy tutaj nie byłam. Gdzie on mnie wywiózł?

Ruszyłam w stronę drzwi na taras i otworzyłam je na oścież. Morska bryza owinęła moje ciało, a ja w blasku księżyca dostrzegłam mieniącą się wodę i dźwięk rozbijania się fal o brzeg. Zdjęłam z stóp skarpetki i zeszłam po schodkach w dół.

Kiedy poczułam między palcami chłodny piasek ruszyłam w stronę morza lub oceanu. Chuj wie gdzie ja w ogóle jestem. Usiadłam na brzegu i wpatrywałam się w fale. Zdjęłam z mojego nadgarstka gumkę i związałam włosy w koka na czubku głowy.

Zdjęłam z siebie ubrania i rzuciłam je gdzieś na piasek. W samej bieliźnie weszłam do wody, która nie była zbyt ciepła, ale co się dziwić w końcu jest noc. Kiedy straciłam grunt pod nogami zaczęłam poruszać nogami i płynąć w nieznanym mi kierunku.

Pływałam tak dopóki nie zaczęłam tracić sił, a słońce wychyliło się zza horyzontu. Dopłynęłam do brzegu w 10 minut i nałożyłam na moje mokre ciało ubrania, które po sekundzie również takie były, ale who cares?

Posadziłam mój mokry tyłek na piasku i odchyliłam głowę do tyłu. Kiedy napotkałam niebieskie tęczówki lekko się wzdrygnęłam, ale planowałam nie okazywać emocji, a tym bardziej nic nie mówić. To będą długie 3 tygodnie.

-Dzień dobry - przywitał się z uśmiechem, ale odpowiedziała mu cisza. -Rozumiem - powiedział uśmiechając się lekko siadając obok mnie. -Będziesz udawała, że mnie nie ma - dodał opierając się.

Starałam się milczeć jak głaz, co wcale nie było łatwe przez rozsącą we mnie złość na białowłosego. Cisza między nami była cholernie napięta, ale mężczyzna nie chciał jej przerywać, ja nawet nie miałam takiego zamiaru przez następne 3 tygodnie.

Siedzieliśmy tak na plaży i zaczynało robić się na prawdę ciepło, mimo tego, że jest wczesna pora. Vin był już tylko w bokserkach, a ja uparcie siedziałam w ubraniach pocąc się jak mysz.

-Zdejmij ubrania - powiedział mężczyzna zachrypiałym głosem, ale ja nie drgnęłam ani centymetra. -Proszę - dodał, a ja zagryzłam wargę i starłam kropelkę potu, która popłynęła po moim czole.

Po 30 minutach moje całe ubrania były mokre od potu, ale w dalszym ciągu siedziałam jak na szpilkach.

-No zdejmij te ubrania - warknął Vincent, a ja ponownie przygryzłam wargę. Miał taki seksowny głos... Przestań tak o nim myśleć, jest zabójcą i porywaczem, który zniszczył ci życie! Westchnął kiedy ponownie nie dostał odpowiedzi.

Nagle nie wiem skąd jego dłoń znalazła się na mojej piersi ściskając ją mocno, a we mnie aż zawrzało. Złapałam w garść piasku i rzuciłam w jego oczy wstając, zaskoczony mężczyzna zaczął wycierać piasek ze swojej twarzy.

Ruszyłam w szybkim tępem w stronę domu, który w ciągu dnia wygląda po prostu jak z bajki.

-Przepraszam - jeszcze tyle zdążyłam usłyszeć zanim zamknęłam drzwi na taras i wbiegłam do łazienki. Puściłam wodę z prysznica i zrzuciłam z siebie ubrania, które miały w sobie kilogram piachu.

Powoli zaczęłam spłukiwać z siebie piach kiedy usłyszałam walenie w drzwi.

-Przepraszam Sheila - usłyszałam zza drzwi i w myślach prychnęłam.

Dlaczego mężczyźni myślą o mnie jak o obiekcie seksualnym? Czy ja nie zasługuje na szacunek od płci przeciwnej? Boże co ja ci takiego zrobiłam, że tak mnie każesz?

Usłyszałam jak mężczyzna zsunął się po drzwiach, a ja usiadłam pod strumieniem wody. Oczy szczypały mnie niemiłosiernie, a ja za cholere nie chciałam wypuścić ich na powierzchnię. Moje chęci okazały się bezskuteczne.

Pociągnęłam cicho nosem i zakręciłam wode. Oparłam głowę o szklaną szybę i pozwoliłam łzom opadać po mojej twarzy. Kurwa za co?

Może to właśnie we mnie jest problem? Tylko co powinnam robić, żeby być traktowaną jak osobę, którą powinno się chronić, a nie ranić.

Nie mam bladego pojęcia ile tak siedziałam i użalałam się nad sobą, ale otrząsnęłam się dopiero jak usłyszałam, że Vincent odchodzi od drzwi. Jemu też najwyraźniej się znudziło użalanie nade mną. Dlaczego nie może znaleść sobie jakiejś fajnej dupy i ją brać na takie wakacje? I tak ze mną nie porucha, więc to bezsensowne.

Po dłuższej chwili odsunęłam się od zimnej szyby i sięgnęłam po szatynowy szlafrok. Był taki przyjemny w dotyku, że aż westchnęłam.

-Otwórz te cholerne drzwi - warknął Vincent, a ja pokazałam mu środkowy palec.

Owinęłam pasek wokół mojej talii i weszłam do suchej wanny. Wyjrzałam za okno i widok jaki spotkały moje oczy był przecudowny. Słońce mocno grzało, plaża była całkowicie pusta. Promienie słoneczne odbijały się od wody, a palmy dawały nieduży cień. W prost idealnie.

Patrząc na ten piękny widok oparłam głowę o róg wanny. Przymknęłam lekko oczy i zwinęłam się jeszcze bardziej w kulkę. Z uśmiechem odpłynęłam w krainę Morfeusza.

I Can Be NeedyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz