79

1.5K 106 49
                                    

Dumbledore razem z pracownikami Ministerstwa opuścili rezydencję niedługo pózniej. Antoine była wdzięczna, że Dyrektor zaoferował, iż zajmie się kwestią pogrzebu. Gdy mężczyźni wyszli, nie wróciła do poprzedniej postawy- wciąż była z lekka zdystansowana, wytrwała w swojej roli.
Zeszła za Severusem na parter.
-Załóż płaszcz.-mruknął, podając jej ubranie.
-Nie wracam do zamku. Zostaję tu na noc.
-Nie możesz. Tu na razie nie jest bezpiecznie.-oznajmił. Skinęła głową, nie mając siły, by się z nim kłócić. Początkowo stwierdził, że to dość normalne. Dopiero po chwili namysłu zrozumiał, że przecież ona nigdy, nawet będąc na wpół przytomną, nie dawała za wygraną. Jak źle musiała się więc czuć?
Wychodząc z domu, wzięła głęboki oddech. W ciszy przeszli do bramy i teleportowali się do Hogwartu. Nadal bez słowa, Severus odprowadził ją do komnat.
-Może wolisz zostać u mnie?-zapytał niepewnie. Pokręciła przecząco głową.
-Nie obraź się, ale muszę pobyć sama ze sobą. I wszystko przeanalizować.
-Rozumiem. Wiesz, gdzie mnie znaleźć.-odparł i złożył delikatny pocałunek na jej skroni.

Antoinette weszła do pokoi, upewniła się, że wszystkie zabezpieczenia działają należycie i zsunęła się po jednej ze ścian, by usiąść na podłodze. Czuła się tak pusta, tak wyzuta z energii, czy chęci do czegokolwiek. Słyszała bicie swojego serca i wspominała tę przeraźliwą ciszę w salonie Diany. Brak jej reakcji, brak tętna.

Podniosła się i ruszyła do łazienki. Weszła pod prysznic i westchnęła, gdy gorące krople natychmiastowo otoczyły jej ciało. Pozwalała, by woda mieszała się z jej łzami. Chciała zmyć z siebie wszystkie uczucia tej nocy, nie pozwolić, by zawładnęły nią emocje, choć na to drugie było już za późno.

Nie wiedziała ile czasu minęło, gdy osuszyła się, opuściła pomieszczenie, padła na łóżko i zaczęła patrzeć w sufit, nawet nie próbując zasnąć.
Tak bardzo chciała płakać, lecz nie potrafiła już wycisnąć z siebie ani jednej łzy. Uczucie pustki, powstałe w okolicach serca, przygniatało ją.
-Czy teraz jesteś z siebie dumny?-szepnęła w przestrzeń, mimo że wiedziała, iż Voldemort raczej tego nie usłyszy.

~

Wczesnym rankiem, Charles wszedł do komnat Severusa i zastał ich właściciela nerwowo krążącego po salonie. Snape słysząc jego kroki, odwrócił się z nadzieją, lecz widząc go powrócił do poddenerwowanego wyrazu.

-Co się stało?-zapytał Laframboise, zupełnie zapominając o powodzie swojej wizyty.
-Diana nie żyje.-oznajmił Snape. Charles ze strachem wymalowanym na twarzy, przysiadł na oparciu kanapy.
-Kiedy?
-Dziś w nocy.-odparł.-Autrés wpadła tu koło trzeciej, powiedziała, że muszę jej pomóc, teleportowaliśmy się do Diany. Gdy dotarliśmy na miejsce, była już martwa.
-Powiedz proszę, że...
-To An... Autrés ją znalazła.
-Cholera.-syknął.-Gdzie jest Annie?
-U siebie.
-Wolałbyś, żeby była tutaj, prawda?-uśmiechnął się smutno.

-Charles, my... -westchnął- ...jesteśmy razem.
-Wiem.
-Wiesz?-powtórzył z niedowierzaniem.
-To było dość łatwe do rozszyfrowania, zważając na to, że znam was oboje dość dobrze, a ty, jeszcze nigdy na nikogo tak nie patrzyłeś. Poza tym, chwilę temu prawie użyłeś jej imienia.-parsknął. Widząc, że Severus chce coś powiedzieć, dodał szybko:- I nie próbuj mi wmawiać, że to jest nieodpowiednie.
-Nie jesteś zły, ani nic w tym stylu?
-A powinienem być? Dlatego, że w końcu jesteś szczęśliwy?-zapytał, nie oczekując odpowiedzi-Próbowałeś ją dziś zobaczyć?
-Tak i nie. Byłem pod drzwiami, ale zrozumiałem, że chyba lepiej byłoby dać jej przestrzeń. Mówiła, że musi wszystko przemyśleć.
-Słusznie. Musimy ją wspierać i nie dopuścić do tego, żeby roztrząsała to zbyt długo.- Severus skinął głową.
-Wszystko było już tak dobrze.- warknął Snape- I oczywiście, coś musiało się spieprzyć.
-Czy nie zawsze tak jest?- powiedział i dodał cicho- Z Miriam było przecież podobnie.
-Charles...
-Nie patrz tak na mnie. Pogodziłem się z jej śmiercią już dawno, najwidoczniej tak miało być.-uśmiechnął się delikatnie, wspominając kobietę. Jego żonę, która zmarła niedługo po ich ślubie.
-Wiem, że proszę o wiele, ale może mógłbyś porozmawiać z Antoinette?
-Ze względu na podobną sytuację?-parsknął- Spróbuję, choć przypomnę, że ty też nie jesteś bez doświadczeń.
-Jeśli masz na myśli Evans, przypomnę, że to wyrzuty sumienia.
-Uważasz, że Annie nie będzie ich miała?
-Dlaczego miałaby je mieć?-zapytał. Charles westchnął i pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Pytasz na serio? Sev, ja czasem nadal wyrzucam sobie, że nie potrafiłem pomóc Miriam, a minęło przecież tak wiele lat.
-Ale przecież zrobiła wszystko, co mogła.
-Ty to wiesz, ja też to wiem, lecz to ona musi to zrozumieć. A my musimy jej w tym pomóc.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz