10

3K 183 33
                                    

30 sierpnia

Antoine zapukała cicho do drzwi dyrektora i otworzyła je delikatnie. Nie wiedziała, dlaczego miała tu przyjść, trochę ją to zaniepokoiło. Uczyła się dobrze, prawie nie sprawiała problemów... Chyba nie miała powodów do obaw.
-Chciał mnie pan widzieć?
-Tak, tak, wejdź, proszę.-usiadła prosto na fotelu i bacznie obserwowała każdy ruch mężczyzny. On jedynie uśmiechnął się łagodnie, nie zwracając uwagi na to, jak wystraszona jest dziewczyna.
-Zapewne zastanawiasz się, dlaczego prosiłem żebyś przyszła.-przerwał. Staruszek był jedną z tych osób, które uwielbiały budować napięcie i dodawać dramatyzmu swoim wypowiedziom- Nieubłaganie zbliża się rok szkolny, dlatego musisz wiedzieć jak będzie wyglądać Twoja integracja z innymi uczniami. Muszę przekazać Ci kilka informacji. -powiedział, a do gabinetu, jak zwykle bez pukania, wszedł Snape.
-Autrés, rok szkolny jeszcze się nie zaczął, a ty już przesiadujesz u dyrektora?-powiedział i ironicznie uniósł prawą brew.
-Mogłabym to samo powiedzieć o panu.-odparła Antoine jakby nigdy nic i uśmiechnęła się złośliwie. Dumbledore zaśmiał się.
-No, już dobrze, moi drodzy. Kontynuując. Żeby nie wzbudzać żadnych niepotrzebnych sensacji, pierwszego września, podczas kolacji Severus rzuci zaklęcie, dzięki któremu wszyscy będą przekonani, że uczęszczałaś do Hogwartu od początku. Jest tylko jeden minus...-dyrektor zawahał się, a Severus dodał za niego.
-... pierwsze czterdzieści osiem godzin będzie czymś w rodzaju próby. W skrócie: w zależności od tego, jak będziesz się zachowywać przed te dwa dni, za taką będą Cię uważać i będą przekonani, że dokładnie taka byłaś przez ostatnie pięć lat.-spokojnie przeanalizowała sytuację. Mimo tego, zadanie nie wydawało się zbyt trudne.
-Dobrze. To wszystko?
-Tak. Możesz iść, a ty, Severusie, zostań jeszcze na chwilkę.

Gdy tylko Antoine opuściła pomieszczenie, Snape rzucił Muffliato.
-Zaczynaj, Dumbledore, nie mam zbyt wiele czasu.
-Chodzi o to, że... chciałbym, abyś zaczął uczyć Antoine Oklumencji.
-Co?! Czyś ty zwariował do reszty? Mam przypomnieć jak się skończyła ostatnia lekcja z Potterem?!
-Doskonale wiesz, że to dla jej bezpieczeństwa. Zaczniecie po pierwszym tygodniu września. Nie chcę słyszeć sprzeciwu.-powiedział dyrektor, a Mistrz Eliksirów wyszedł, głośno trzaskając drzwiami.

Szybko przemierzał korytarze, chcąc dostać się do swoich prywatnych kwater. Miał nadzieję, że nie spotka nikogo po drodze, lecz oczywiście, w połowie trasy natknął się na rozmawiające McGonagall i Autrés. Podszedł. Przecież musiał wiedzieć, czego od Ślizgonki chce Gryfonka.
-O! Severusie! Właśnie proponowałam Annie, by razem ze mną i Albusem wybrała się jutro do Nory.
-Oszczędźmy jej tego. Autrés, nigdzie nie idziesz.
-Severusie, Molly napewno się ucieszy. Do tego, Annie pozna rówieśników...
-Ah, tak. Potter, młody Weasley i Granger. Niewątpliwie, wspaniałe towarzystwo.
-Severusie Snape, nie zachowuj się jak dziecko!
-Nie zachowuję się jak dziecko, w przeciwieństwie do Ciebie. Kontakt z... Potterem-nazwisko chłopaka wypowiedział z obrzydzeniem-może zaburzyć poziom intelektualny Autrés, do czego chyba nie chciałabyś dopuścić, czyż nie?-Minerwa prychnęła.
-Annie idzie jutro z nami, czy ci się to podoba, czy nie. -Snape przewrócił oczami i zwrócił się do nastolatki:
-Nie myśl nawet, że w związku z wyjściem, możesz być nieprzygotowana do jutrzejszego OPCM.-odwrócił się i już miał odejść, lecz Minerwa zapytała:
-Skoro tak bardzo „martwisz się" o Ann, to dlaczego nie pójdziesz z nami? -on jednak nie odpowiedział i odszedł w kierunku lochów.

Blade promienie słońca wpadały do pokoju przez niedociągnięte zasłony i muskały jej twarz. Otworzyła oczy i spojrzała na zegarek- 5:46.
Dlaczego organizm obudził mnie tak wcześnie? -myślała.
Jednak mimo wczesnej godziny, czuła się wypoczęta i gotowa do przetrwania ostatniego dnia wakacji.

Myjąc zęby przeglądała się w lustrze. Miała wrażenie, że coś w jej wyglądzie uległo zmianie, nie do końca wiedziała jednak co. Skończywszy, usiadła na parapecie i z kubkiem herbaty w dłoniach, obserwowała roztaczającą się nad jeziorem mgłę. Drzewa przy brzegu poruszały delikatne powiewy porannego wiatru, kilka samotnych liści oderwało się od gałęzi. Świat powolnym krokiem wchodził w jesień.

Po śniadaniu, przed dziesiątą, usłyszała pukanie do drzwi. Podniosła się i poczuła skutki siedzenia przez długi czas w jednej pozycji-okropnie bolały ją plecy. Otworzyła, a jej oczom ukazała się nauczycielka Transmutacji.
-Dzień dobry, Annie, za pół godziny teleportujemy się, poczekaj przy bramie.
-Oczywiście, pani profesor. Do zobaczenia.-kobieta odeszła. Odległość do miejsca spotkania, była dość duża, więc żeby nie spieszyć się, zabrała różdżkę, zabezpieczyła pokój i narzucając na ramiona bluzę, wyszła.

Gdy opuściła szkołę, ciepłe powietrze otuliło ją, o na rozkoszowała się jego zapachem. Przez natłok zajęć, bardzo długo nie było jej poza budynkiem. Przy bramie stała już McGonagall z Dumbeldore'm. Podeszła i przywitała się.
-Czy czekamy jeszcze za kimś? -zapytała.
-Już nie.-powiedział dyrektor. Odwróciła się i zobaczyła zmierzającego w ich kierunku Mistrza Eliksirów. Nie wierzyła, że mężczyzna będzie chciał teleportować się z nimi do Weasley'ów. A jednak.
Stanął tuż koło niej.
-Dobrze, skoro jesteśmy wszyscy... -zaczął Albus, a Snape wyciągnął w jej kierunku dłoń. Chwyciła ją. Poczuła to, co zwykle, czyli jakby jej żołądek zwijał się. Gdy poczuła grunt pod nogami, otworzyła oczy. Stali przed Norą.

Dyrektor z nauczycielką weszli pierwsi.
-Minerwo, Albusie, jak miło Was widzieć!-krzyknęła Molly i szybkim krokiem podeszła do gości. Zdziwiła się widząc Snape'a.-Severus! Czułam, że kiedyś nadejdzie ten wyjątkowy dzień i przyjdziesz do nas dobrowolnie!- i wtedy zauważyła Annie. Jej twarz wyrażała niedowierzanie. Dziewczyna spojrzała pytająco na Snape'a, a on wzruszył ramionami.
-Oh, a Ty to pewnie Antoine-powiedziała radośnie i przytuliła dziewczynę.-Usiądźcie, usiądźcie!-zajęli miejsca przy stole, a pani Weasley, krzątając się po kuchni, opowiadała: -Za chwilkę Arthur powinien wrócić z Ministerstwa. Albusie, on wspominał coś o „ważnych informacjach"...-nie dokończyła, ponieważ po schodach zbiegli Ron i Harry, śmiejąc się głośno. Za nimi spokojnym krokiem szła Hermiona.

Gdy weszli do kuchni, ucichli i wpatrywali się w gości, a szczególnie w znienawidzonego profesora. Jedynie Granger popisała się kulturą i przywitała się ze wszystkimi, po czym opuścili pomieszczenie, tak szybko jak się w nim znaleźli. Snape spojrzał z wyższością na Minerwę, która właśnie przegrała kolejny zakład.

Chwilę później do domu wrócił pan Weasley.
-Witajcie! Bardzo miło mi Cię poznać, Antoine. Albusie, możemy porozmawiać? -dyrektor przytaknął. Przeszli do ogrodu, rzucili zaklęcia przeciw podsłuchiwaniu i dyskutowali o czymś żywo. W tym czasie, nauczyciele rozpoczęli rozmowę, a Antoine przysłuchiwała się im z zaciekawieniem, choć większości rzeczy nie rozumiała.
Do pomieszczenia weszła Hermiona, wyraźnie obrażona na chłopców i zaprosiła Antoine do pokoju.

Siedziały na dywanie u Granger i rozmawiały. Antoine nie wiedziała, czy może jej do końca ufać. Mistrz Eliksirów skutecznie wszczepił jej czujność i nie była pewna, które informacje powinna zachować. Panna-Wiem-To-Wszystko była pełna szacunku dla wiedzy nowej koleżanki. Okazało się, że dziewczęta są równie inteligentne, a Ann może nawet troszkę przewyższa jej poziom wiedzy, co spowodowało delikatną zazdrość.
-Bardzo Cię przepraszam za zachowanie Rona i Harry'ego. Oni nie potrafią zaakceptować tego, że chcę kumplować się ze Ślizgonką.
-Nie ma problemu. Może kiedyś to zaakceptują, nie przejmuj się.-wzruszyła ramionami. Rozmawiały jeszcze kilka minut, aż usłyszały krzyk profesora Snape'a.
-Autrés, OPCM!!!-nastolatka przewróciła oczami.
-Spędzasz z nim kilka godzin dziennie. Nie boli Cię jeszcze głowa od tych krzyków?
-Będzie boleć, gdy dowie się, że nie opanowywałam wszystkich zaklęć obronnych.-mruknęła Antoine i pożegnała się z Hermioną.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz