86

1.4K 114 47
                                    

Po kolejnym tygodniu morderczej pracy, w końcu, udało jej się pokonać Severusa w walce. To, że zrobiła to przez błąd mężczyzny, wbrew pozorom sprawiało jej jeszcze więcej satysfakcji. Trzymała różdżkę na jego szyi. Snape stał pod ścianą i był wyraźnie zdenerwowany.
-Możesz się już odsunąć.- warknął.
-Nie.- uśmiechnęła się złośliwie- Lubię patrzeć, jak przegrywasz.
-Jesteś bezczelna.
-Jak mam nie być, skoro nieustannie przebywam z tobą?

Podeszła krok bliżej, stanęła na palcach i musnęła jego wargi. Od razu oddał pocałunek; chciał ją objąć, lecz uniemożliwiła mu to, wiążąc zaklęciem jego ręce. Nie mógł się ruszyć, bo wciąż wyciągała różdżkę w jego kierunku.
-To jest torturowanie jeńca wojennego.- mruknął, gdy się odsunęła.
-Jak dobrze, że tu nie obowiązują konwencje genewskie.
-Zemszczę się.- syknął.
-Nie śmiem w to wątpić.- uśmiechnęła się niewinnie.

Charles wpadł do sali. Spojrzał na Ślizgonów.
-Przeszkadzam?
-Nie.- odparła Anne.
-Tak.- syknął Snape w tym samym momencie, rozmasowując nadgarstki.
-Zawsze tak mówisz, gdy mnie widzisz, marudo. Annie, pokonałaś go w końcu?
-Tak, nareszcie.- uśmiechnęła się.
-To świetnie!
-Masz jakąś sprawę, czy przypomniało ci się o dręczeniu mnie?
-Nie wszystko kręci się wokół ciebie, Sev.-prychnął.- Przyszedłem jedynie sprawdzić, czy nadal oboje żyjecie.

~

Po lunchu, Charles wychodził z Phoebe z Wielkiej Sali. Gdy tylko kobieta skręciła w jeden z bocznych korytarzy, zauważył podążającego za nim Snape'a.

-Nareszcie! Myślałem, że nigdy sobie nie pójdzie.- prychnął Mistrz Eliksirów.
-Wszystko dobrze, Sev?
-Muszę cię prosić o przysługę.
-Jaką?
-Nie wiem jak to ująć.
-Najlepiej najprościej.
-Zamknij się.- mruknął i westchnął- Autrés za bardzo siedzi w czarnej magii, a ja zbyt długo to ignorowałem.
-I jaka jest w tym moja rola?
-Porozmawiaj z nią.
-Obawiam się, że nie mogę tego zrobić.
-Dlaczego? Charles, jak tak dalej pójdzie, ta magia zrobi jej krzywdę.
-Wiem.-oznajmił i dodał, widząc, że Snape zdenerwował się i już miał coś powiedzieć:- Posłuchaj. Szczerze mówiąc, nie zauważyłem tego, co się z nią dzieje, ale patrząc z tej strony, możesz mieć rację. Ale to ty musisz z nią porozmawiać. Jesteście blisko, spędzacie ze sobą dużo czasu.
-No i?
-Sev, sam najlepiej wiesz, co może spowodować takie zainteresowanie czarną magią. Dlatego też to ty musisz jej to wytłumaczyć. Tylko spokojnie.
-Czyli dosłowne wywołanie u niej wszystkich skutków nie wchodzi w grę?
-Nawet o tym nie myśl.
-Właśnie pokrzyżowałeś mi idealny plan.- prychnął.
-Ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że wbrew temu co pewnie przekazują ci twoi znajomi-Śmierciożercy, przemoc nie rozwiązuje problemów?- westchnął, jakby po raz setny tłumaczył coś któremuś z pierwszorocznych.

~

-Co tu robisz o tej porze?- zapytał z zaskoczeniem Severus, gdy w środku dnia Autrés wpadła do jego gabinetu.
-Zapomniałam, że zostawiłam u ciebie podręcznik, a mam lekcję za kwadrans.- odparła, wpadając do salonu.
-Chyba go przełożyłem.- oznajmił, słysząc jak w pomieszczeniu obok dziewczyna klnie pod nosem.
-Gdzie?
-Powinien być...
-Znalazłam!- krzyknęła triumfalnie. Wróciła do gabinetu i oparła się o ścianę. Sever podszedł do dziewczyny i stanął bardzo blisko niej, jednakże tak, by w ogóle jej nie dotknąć.- Spóźnię się na Zaklęcia.
-Charles z pewnością ci wybaczy.- mruknął, odsuwając opadający na jej twarz kosmyk włosów. Czuła jego oddech na szyi, musiała przygryźć wargę, by nie wydać z siebie żadnego dźwięku, który mógłby ją zdradzić.- Naprawdę chcesz, żebym cię teraz dotykał.- powiedział wprost do jej ucha, z lekkim zdziwieniem.
-Nieprawda.
-Nie umiesz kłamać.
-Skąd ta pewność?
-Rozpięte górne guziki koszuli, przyspieszony oddech...- wyliczał powoli, obserwując dziewczynę. Miała wrażenie, że jego wzrok pali ją. Zatapiała się w jego głębokim głosie i przeklinała go za to opanowanie.- ...róż na policzkach, szybsze bicie serca, zaciskasz dłonie; czyżby się trzęsły? Wyobraź sobie tylko, jak wiele ciekawych czynności moglibyśmy teraz robić.- jak on musiał się kontrolować! Byłby całkowicie głupi, gdyby obojętnie podchodził do tego, że obiekt jego westchnień (swoją drogą, beznadziejne określenie) jest zdany całkowicie na niego i jego pomysły. I w dodatku tak bardzo chętny, na wszystko, co mógłby wymyślić- Nawet szkoda, że nic z tego nie będzie.
-...co?- uśmiechnął się złośliwie, słysząc jej reakcję.
-Mam powtórzyć?- zapytał, powoli zapinając guziki jej koszuli.
-To zemsta?- jęknęła.
-Skoro tak uważasz.- otworzył jej drzwi i gestem oznajmił, że ma wyjść.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz