40

1.8K 123 39
                                    

Trzask filiżanki rozbijającej się o podłogę, rozbrzmiał w pomieszczeniu.
Odłamki szkła wyglądały dokładnie tak, jak nadzieja Minerwy. Potłuczone w drobny mak. Bezpowrotnie utracone.
Anne zmieszała się. Machnęła różdżką i złożyła naczynie do pierwotnej postaci, lecz to ani trochę nie pomogło McGonagall.
-Annie, powiedz, że się przesłyszałam.-szepnęła.
-Nie. Proszę mi uwierzyć, że bardzo trudno mi to mówić, ale nie mogę tu dłużej zostać.-w oczach kobiety zalśniły łzy.-Bardzo dziękuję, za naszą współpracę. To był zaszczyt panią poznać.-powiedziała i próbowała nie patrzeć na smutną twarz Minerwy.-Pójdę już...

Od razu po wejściu do komnat, usiadła pod ścianą, opierając się o nią plecami i zaczęła płakać.
Tak bardzo nie chciała opuszczać tego miejsca! Co powie babci? Sel i Draco... Oni zapomną o niej w momencie, gdy przekroczy granicę świata mugoli, lecz ona będzie pamiętać i co dzień wypominać sobie tę decyzję. Hermiona? Cieszyła jej, że może pomoc dziewczynie w użeraniu się z resztą Golden Trio. A teraz, Gryfonka znów zostanie z tym sama.
Charles i profesor McGonagall byli niesamowici. Bardzo bała się ich reakcji i była pewna, że to co chwilę wcześniej widziała u nauczycielki, jest tylko namiastką tego, co wydarzy się niedługo.
Nawet za profesorem Snape'm będzie tęsknić. Może dawał jej szlabany, krzyczał niemiłosiernie i nie miał cierpliwości, lecz jego inteligencja wynagradzała wszystko.
Westchnęła.
Jutro nie będzie Hogwartu, a tylko fanfictions o nim.-pomyślała.

Zebrała wszystkie wypożyczone książki i poszła oddać je do biblioteki. Zgodnie z prośbą pani Pince, odłożyła wszystko na odpowiednie półki, co jakiś czas zaciągając się zapachem starych ksiąg i pergaminów. O dziwo, nie spotkała Hermiony, choć doszła do wniosku, że to nawet lepiej, bo nie potrafiłaby spojrzeć jej w oczy.
Wychodząc, odwróciła się i po raz ostatni spojrzała na rzędy wysokich regałów, zapełnionych po same brzegi lekturami.

Idąc korytarzem, zauważyła Laframboise'a, idącego w kierunku przeciwnym do niej. Przyspieszyła kroku-była pewna, że już rozmawiał z nauczycielką Transmutacji. W każdej chwili mógł zawrócić i zauważyć ją. Będąc na schodach, usłyszała, że zmienił cel i ją dogania. Faktycznie-po kilku sekundach, poczuła, że ktoś chwyta ją za ramię. Odwróciła się.
-Anne, wołałem cię.-powiedział zdyszany.
-Przepraszam, nie słyszałam. Wybacz, Charles, nie mogę rozmawiać. Spieszę się.-odparła i ruszyła w kierunku lochów, a on popędził za nią.
-Poczekaj! Nie ignoruj mnie! Anne, proszę cię.-stanęła. Znajdowali się tuż pod drzwiami do jej pokoi.-Nie możesz wyjechać.
Uniosła brew. Gdyby nie powaga sytuacji, pewnie zaśmiałby się na głos i powiedział, że bardzo przypomina Sev'a.
-Charles. Powiem raz i nie będę się powtarzać. Dla mnie również jest to trudne, ale nie mogę zostać.-westchnęła.-Proszę, po prostu uszanujcie moją decyzję. -dodała błagalnie i zniknęła w komnatach, zostawiając zrezygnowanego mężczyznę na korytarzu.

~

W tym czasie Minerwa poszła do Severusa. Słowa, które usłyszała, cały czas zataczały koła w jej myślach.
Wtargnęła do komnat Mistrza Eliksirów, który siedział w fotelu i czytał gazetę. Podniósł wzrok i po chwili znów wrócił do śledzenia tekstu.
-Severusie Snape, to jest jakieś wielkie nieporozumienie! Annie u mnie była i dała mi jasno do zrozumienia, że wyjeżdża!-mężczyzna nie reagował, cały czas czytając.
Wciągnęła powietrze.
Jak on ją irytował!
-Mam podzielność uwagi, możesz kontynuować.-odparł, jakby nigdy nic.
-Czy ty rozumiesz, co ci powiedziałam?! Gdzie ten twój słynny mózg?!-przerzucił stronę-Snape, ona chce wyjechać! Spójrz na mnie, do cholery!-mężczyzna złożył gazetę i podniósł wzrok.
-I co ja mam do tego, Minerwo?
-Jak to co?! Jest w twoim Domu, przekonaj ją!
-Nie.-odparł.
-Jak to nie? Czy ty sobie zdajesz sprawę z tego...
-Przestań.-przerwał jej.-Była umowa. Bez konsekwencji. Co prawda, obecna decyzja wskazuje jedynie na jej marny poziom inteligencji, ale jeśli jest tak głupia, to już lepiej, żeby była u mugoli. Koniec.-powiedział i znów rozłożył gazetę.
-Merlinie, ty jak zawsze swoje! Dobrze, że Charlie nie jest taki jak ty.-Severus uniósł brew.
-Wysłałaś go na przeszpiegi?
-Tak.
-Wasz poziom inteligencji również przeceniłem.-mruknął.
Do pokoju, bez pukania, wszedł zaaferowany Charles i nie zwracając uwagi na właściciela komnat, krzyknął:
-MINERWO! Miałaś rację! Ja nie mogłem uwierzyć! Musimy coś zrobić!-rozpoczęli żywą dyskusję i dopiero po upływie kilku minut Laframboise odwrócił głowę i powiedział, wyraźnie zdziwiony:-Sev, co ty tu robisz?
-Mieszkam?
-Wybacz, nie zauważyłem cię. Pomożesz nam?
-W czym?
-Ty masz dobre pomysły, jesteś kreatywny...-Minerwa parsknęła-...a Anne jest Ślizgonką.
-Nie przyczynię się do tej szopki. A teraz idźcie spiskować gdzieś indziej. Żegnam.-powiedział i bezczelnie wyrzucił ich za drzwi, które trzasnęły głośno.
-Mamy cztery godziny.-mruknął Charles, spoglądając na zegarek, który kiedyś dostał w prezencie od Mistrza Eliksirów.

Zimna herbataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz